Formalnie zrzekła się praw do córki, aby dostać rozwód i móc wyjść za mąż za człowieka, którego pokochała nad życie. Nie widywały się 42 lata. Pewnego dnia nieoczekiwanie matka zapukała do drzwi domu na Stawisku i jak gdyby nigdy nic zamieszkała z córką. Teściowa Jarosława Iwaszkiewicza zmarła w 1966 roku w wieku prawie 100 lat. Poeta zanotował w dzienniku, że kluczem psychoanalitycznym do jej skomplikowanych zachowań był grzech porzucenia dziecka.
Ludwika Włodek, prawnuczka Anny i Jarosława, wydała książkę „Pra. O rodzinie Iwaszkiewiczów". O czym jest ta książka? O życiu w ogóle. Jest właśnie takim kluczem psychoanalitycznym do zrozumienia życia. Wcześniej ukazały się liczne książki o Iwaszkiewiczach. Autorka nie kompiluje tych lektur. Mamy tu specjalnie po reportersku zebrane informacje, rozmowy z nieznanymi wcześniej krewnymi lub świadkami i uczestnikami zdarzeń. Obficie cytowane są niedrukowane dotąd źródła, listy i zapiski.
W kolejnych pokoleniach z jakąś straszną konsekwencją powtarzają się pewne motywy. Starsza córka poety rozstaje się z pierwszym mężem, sąd pozbawia ją praw do dzieci. Porzuca również drugiego męża i dziecko. Wszystko z miłości do pisarza Bogdana Wojdowskiego, za którego wychodzi za mąż.
Sygnalizuję treść w koniecznym skrócie. Nie chodzi o same fakty, które autorka przytacza bezkompromisowo, szczerze aż do bólu. Ludwice Włodek udało się pokazać bogactwo znaczeń faktów z życia swoich przodków. Chwilami jej książka przeraża jak film „Szepty i krzyki" Ingmara Bergmana. Iwaszkiewicz zanotował w dziennikach, że Stawisko to „dom ibsenowski", także widział w rodzinie coś mrocznego.