Kiedy siadałem do pisania artykułu o tym, kto i jak nas śledzi, poprosiłem znajomego, by wysłał mi link do tekstu z „New York Timesa", w którym opisywano, jak sieci handlowe – przyglądając się zachowaniom klientek – wykrywają, która kobieta jest w ciąży. Po chwili artykuł z dopiskiem „tam jest coś o kobietach w ciąży" wylądował w mojej skrzynce mailowej. Równolegle z nim pojawił się podsunięty przez Google link pod hasłem: „w ciąży". W ciągu ułamku sekundy 12 firm wyśledziło, że mogę być w ciąży i zaoferowało mi: ekologiczną żywność (bezpłatna dostawa), opiekę nade mną, kiedy jestem przy nadziei, badanie mojego płodu, żel położniczy (łagodny!), opiekunki do dziecka, „ogromny wybór" kalendarzy ciążowych, nowe wkładki Discreet (pewna ochrona i świeżość), leki na koncentrację u dzieci oraz coś na przyszłość – zjeżdżalnię ogrodową (w czterech kolorach). Była też oferta pralki oraz kredytu na wszelkie te dobra.
Google zatroszczył się o wszystko. Taktownie nie zaproponował tylko kliniki przerywania ciąży, choć domyślam się, że gdybym otwierał skrzynkę w Holandii, to pewnie i tej oferty by nie zabrakło.
Gdy otworzyłem stronę internetową, dopadło mnie kilkanaście innych programów, które chcą się dowiedzieć, co czytam i oglądam, ile czasu i jak aktywnie go spędzam na której stronie. Według jednego z badań przeprowadzonych w Hiszpanii prawie 20 procent ruchu na stronach internetowych pochodziło od programów zajmujących się śledzeniem naszej aktywności w Internecie.
Jeśli czytacie państwo ten tekst na www.rp.pl, proszę nie mieć wątpliwości – za waszym kursorem podąża co najmniej kilku elektronicznych agentów. Chcecie sprawdzić jakich? Zamontujcie wtyczkę Collusion do przeglądarki Firefox, a już ona pokaże państwu, kto w tej chwili was śledzi. To ciekawe.
Onet wie, czego chcę
Informacje o was, po umiejętnej przeróbce, są niezwykle cenne. Zarabia na nich wiele firm. Proszę się nie oburzać. Podobnie inne firmy zarabiają na tym, kiedy oglądacie reklamy przed „Wiadomościami" czy w przerwie meczów Ligi Mistrzów. Tam, co prawda, nikt was nie śledzi, chyba że zgodzicie się na zamontowanie aparatu telemetrycznego do badania, co kto w danym momencie ogląda. Wielu widzów się na to godzi. Użytkownicy Internetu godzą się na to z założenia. Zgoda – często nieświadomie.