Śpij spokojnie, Stratfor czuwa

Prywatna agencja wywiadowcza – jak określa sama siebie teksańska firma – posiadła umiejętność zdobywania największych tajemnic światowej polityki. Słono płacą za nie globalne korporacje, a nawet amerykański rząd

Publikacja: 25.08.2012 01:01

George Friedman: sekrety świata da się?przeniknąć

George Friedman: sekrety świata da się?przeniknąć

Foto: AP/Austin American-Statesman

Założona przed 16 laty firma stara się działać dyskretnie, nie bez przyczyny jest więc nazywana Cieniem CIA. Dowiedzieliśmy się o niej nieco więcej przed kilkoma miesiącami, gdy padła ofiarą hakerów z WikiLeaks. Demaskatorski portal upublicznił wtedy miliony e-maili wymienianych między kluczowymi pracownikami firmy. Choć brak w nich było absolutnych sensacji, to w analizach pracowników Stratforu pojawiało się wiele niezmiernie ciekawych informacji na temat zakulisowych działań światowej polityki.

Ważniejsze jest jednak to, że zobaczyliśmy Stratfor – czasem lekceważony przez konkurencyjnych analityków i niektóre media – jako niesłychanie sprawną organizację, dysponującą świetnie funkcjonującą siecią informatorów, sięgającą szczytów władzy w najważniejszych mocarstwach świata i docierającą do wielu niedostępnych oficjalnie źródeł.

Strategic Forecasting Inc. (w skrócie Stratfor) został założony przez politologa George'a Friedmana w 1996 roku w Austin w Teksasie. Friedman, amerykański Żyd o węgierskich korzeniach, był wcześniej nauczycielem akademickim. Jego firma z pozoru nie różni się wiele od skupionych w Nowym Jorku i Waszyngtonie think tanków publikujących tysiące politycznych analiz. Jednak dzięki roztaczanej wokół siebie aurze tajemniczości, dość nietypowemu, skupionemu na geopolityce podejściu, a także domniemanych powiązaniach z amerykańskim rządem, budzi duże zainteresowanie.

Głównym przedmiotem działalności Stratforu jest publikowanie ogólnodostępnych analiz oraz informowanie swoich klientów – najczęściej ponadnarodowych korporacji – o sytuacji politycznej w interesujących ich regionach. Jednak wiele z ujawnionych wiadomości pokazuje, że organizacja – czasem deprecjonowana przez konkurentów jako mało rzetelna firma „przepisująca gazety" – ma zaskakujące kontakty.

Źródła na szczytach


Ujawniony przez WikiLeaks e-mail z 20 lutego 2010 roku jest najprawdopodobniej notatką ze spotkania George'a Friedmana – założyciela Stratforu – z Henrym Kissingerem, legendarną szarą eminencją Waszyngtonu i byłym sekretarzem stanu USA. Kissinger, który nadal zachowuje wpływy w ważnych kręgach polityki, relacjonuje szefowi organizacji, poglądy polityczno-gospodarczych światowych elit na najważniejsze tematy – od kryzysu finansowego do zagrożenia ze strony Iranu.



Opowiada na przykład o szczerej rozmowie, którą odbył z Tayyipem Recepem Erdoganem, premierem Turcji. „Erdogan wyraźnie dał mu do zrozumienia, że w pewnym momencie planuje zerwać z Izraelem i zreorientować się w stronę świata islamskiego. Zamierza być jego liderem" – twierdzi Friedman. Do zerwania – jak się później okazało – rzeczywiście doszło kilka miesięcy później, a pretekstem do tego był atak Izraela na płynącą z Turcji Flotyllę Wolności.



Najwyraźniej jednak Stratfor miał dojścia nie tylko do Kissingera, ale także do osób związanych z obecnymi władzami USA. Może o tym świadczyć e-mail Freda Burtona, wiceprezesa firmy i byłego agenta Dyplomatycznej Służby Bezpieczeństwa USA, w którym pisze on, że ciało Osamy bin Ladena wcale nie zostało wrzucone do oceanu – jak podawała administracja Obamy – ale zostało przetransportowane do Stanów, gdzie przeprowadzono autopsję. „Ciało w drodze do Dover (znajduje się tam amerykańska baza lotnicza – przyp. aut.), powinno już tu być" – lakonicznie stwierdza w jednym z e-maili z 2 maja 2011 r. Burton.



Kolejne sensacyjne informacje mówią m.in. o tym, że „czarni demokraci" dopuszczali się fałszerstw wyborczych w Ohio i Pensylwanii w wyborach prezydenckich w 2008 roku. John McCain miał o tym wiedzieć, ale odmówił złożenia protestu, aby nie prowokować politycznego tsunami.

Sporo dowiedzieliśmy się też o zakulisowych rozgrywkach wewnątrz Kremla. Wszystko dzięki prokuratorowi generalnemu Rosji Jurijowi Czajce, który był jednym z najlepszych „źródeł" Statforu. Swobodnie i ze szczegółami relacjonował wszystko przedstawicielce firmy Lauren Goodrich.

Czytamy więc o szczegółach dotyczących zwalczania się dwóch „klanów" w aparacie władzy: Igora Sieczina i Nikołaja Patruszewa (byłego wicepremiera i sekretarza Rady Bezpieczeństwa Rosji) oraz wicepremiera Władysława Surkowa i Dmitrija Miedwiediewa, z którymi skojarzony miał być Czajka. „Problem w tym, że Sieczin i Patruszew chcą się za mnie wziąć. (...) Surkow nie pozwoli na taki ruch. Powiedziano mi, że Putin ustanowił ramy, w których każdy klan może się poruszać, aby się zwalczać. Na przykład, prośba Surkowa, aby zwolnić z MSW Nurgaljewa, szybko została ukrócona przez Putina. Teraz, kiedy Sieczin chciał mnie zwolnić, miałem protekcję z góry. Więc zamiast tego, jest teraz dużo czystek na niższym szczeblu" – relacjonuje Stratforowi prokurator Czajka.

Ludzie Stratforu nie poprzestali na utrzymywaniu kontaktów z przedstawicielami tylko USA i Rosji. Interesowali się także mniejszymi, choć wpływowymi lub położonymi w znaczących strategicznie regionach państwami, jak choćby Szwecją. Pracownik firmy Marko Papić napisał, że jej władze „uważają powiększenie [Unii] za sposób na złamanie francusko-niemieckiej dominacji w UE, a osobistym celem [premiera Carla Bildta] jest sprawienie, aby każde bałkańskie państwo zrobiło jeden krok naprzód w sprawie akcesji podczas jego premierostwa. [...] [Bildt] ma też napięte stosunki z Sarkozym, bo przed tym, jak Szwecja przejmowała prezydencję w UE, powiedział po prostu Francuzom, żeby nie próbowali tych samych sztuczek, jak to zrobili z Czechami".

Informatorzy płatni i bezpłatni

Głównym ogniwem firmy i jednocześnie jedną z najbarwniejszych postaci jest wspomniany już wiceprezes Fred Burton. To były agent wywiadu i uczestnik wielu ważnych śledztw, m.in. tego w sprawie ataków na World Trade Center w 1993 roku. W e-mailach daje się poznać jako typowy twardy konserwatysta i patriota, który nie stroni od ciętego języka i ostrych poglądów. „Powinni mu zanurzyć głowę w klozecie w Guantanamo" – tak mówił o Julianie Assange'u. Burton ma dostęp do tajnych informacji dzięki znajomościom w FBI i innych agencjach rządowych. Pewnie dlatego niewiele z nich jest cytowanych bezpośrednio w publikacjach Stratforu – zwykle są określane jako wiedza „tylko do użytku wewnętrznego".

Sam Burton ze swoimi amerykańskimi kontaktami nie wystarczyłby jednak do stworzenia silnej firmy wywiadowczej, gdyby nie zbudowana przez lata przez Stratfor wspomniana już sieć informatorów.

Z materiałów ujawnionych przez WikiLekas dowiadujemy się, w jaki sposób owa sieć funkcjonuje. Analitycy firmy wywiadowczej piszą: „W obecnej chwili mamy bardzo mało płatnych źródeł, a większość z naszych wiadomości z wewnątrz mamy od osób, które dzielą się informacjami dzięki osobistym relacjom, jakie mają z naszymi analitykami".

Oprócz prokuratora Czajki, „źródłami" są m.in. izraelscy agenci służb specjalnych, rosyjscy doradcy związani z Kremlem, czeski ambasador, szwedzki europarlamenatrzysta, australijski senator, a nawet irański dyplomata. Do tego dochodzi cała gama „źródeł" tureckich, którym to krajem Stratfor interesuje się szczególnie (George Friedman wskazał Turcję jako przyszłe mocarstwo w głośnej książce „Następne 100 lat", inni analitycy mówią o Turcji jako „epicentrum polityki").

Jak Stratfor pozyskuje swoich informatorów? Pracownicy firmy poznają ich podczas politycznych i naukowych konferencji, debat think tanków oraz mniej formalnych spotkań. Ciekawe, że niektórzy informatorzy sami nawiązują kontakt z firmą wywiadowczą. Tak było z Wenim Markowskim, bułgarskim miliarderem oligarchą, który – zachwycony analizami Stratforu nt. wojny w Gruzji – zabiegał o spotkanie z pracownikami firmy, aby podzielić się z nimi informacjami na temat „powojennej sytuacji politycznej i finansowej w Eurazji". Każde źródło jednak – jak zapewniają analitycy firmy – oceniane jest według ścisłych kryteriów, takich jak wiarygodność, aktualność, wpływ i posiadane kontakty.

Z upublicznionych przez WikiLeaks informacji nie dowiadujemy się jednak, które ze źródeł przyjmują honoraria za udzielone firmie informacje. Wygląda jednak na to, że płatni informatorzy nie są wynagradzani astronomicznymi kwotami. Do jednego z e-maili dołączona jest faktura za „płatność za źródło" na 500 dolarów.

Lista prestiżowych klientów

Nawet, gdybyśmy nie poznali materiałów ujawnionych przez WikiLeaks, moglibyśmy domniemywać o potędze i skuteczności Stratforu na podstawie listy jego klientów. A jest ona naprawdę imponujaca. Są na niej największe globalne koncerny (Coca-Cola, Dow Chemical, Chevron, Intel, Dell czy Deloitte), a także ważne firmy zbrojeniowe (Northrop Grumman, Lockheed Martin i Raytheon).

Stratfor na ich zamówienie przygotowuje specjalne raporty (Global Vantage Reports) monitorujące sytuację gospodarczo-polityczną w danym kraju. W przypadku Polski, instrukcja dla osób przeprowadzających monitoring wskazuje, aby szczególnie zwracać uwagę na „zagrożenia dla bezpieczeństwa osobistego, zagrożenia terroryzmem, niestabilność rządu, szerokie reformy potencjalnie szkodliwe dla biznesu", oraz „jakiekolwiek zagrożenia dla Sheridan Hotels". Takie – przyznajmy, na pierwszy rzut oka niespecjalnie pogłębione – raporty sporo kosztują klientów: Chevron płacił za nie 80 tysięcy dolarów rocznie.

Stratfor wykonuje jednak dla swoich klientów także zadania specjalne. Coca-Cola, obawiając się protestów podczas igrzysk olimpijskich w Vancouver, zwracała się do firmy wywiadowczej z prośbą o informację na temat aktywności PETA (kontrowersyjnej organizacji walczącej o prawa zwierząt), zaś firma Dow Chemical zleciła jej monitorowanie aktywności grupy aktywistów satyryków Yes Men, którzy domagali się odszkodowań dla ofiar katastrofalnego wybuchu należącej do Dow fabryki Union Carbide w Bhopal w Indiach.

Na usługach rządu

Być może jednak najważniejszym klientem – a w dodatku budzącym szczególną dumę Stratforu – jest rząd USA.

„Zostaliśmy poproszeni przez Amerykański Korpus Piechoty Morskiej [czyli słynnych Marines – przyp. red.] i inne rządowe agencje wywiadowcze (m.in. Departament Bezpieczeństwa Krajowego), aby nauczyć ich, jak Stratfor wykonuje swoją pracę i wyszkolić ich tak, aby stali się rządowymi Stratforami" – pisze w e-mailu z 1 września 2011 roku. George Friedman. „Po pierwsze, profesjonalna społeczność wywiadowcza uznaje nas za złoty standard wywiadu. Po drugie, zostaliśmy poproszeni, aby użyć naszych szczerych i bezkompromisowych opinii dla dobra [...] swojej ojczyzny" – nieskromnie wyjaśnia szef firmy.

Friedman za cel stawia sobie „przede wszystkim być najlepszą na świecie organizacją wywiadowczą (i jednym z najlepszych wywiadów w ogóle)". Lepszym także od amerykańskich służb specjalnych, których zresztą szefowie firmy za bardzo nie cenią. „Jeśli myślimy, że Izraelczycy czekają na Iran, żeby zbudował bombę, jesteśmy nie lepsi niż CIA z ich niezdolnością do przewidzenia czegokolwiek" – pisze Fred Burton. Bo właśnie CIA jest w Stratforze częstym obiektem krytyki.

W innym e-mailu, dotyczącym rzekomej infiltracji przez Mossad organizacji Society of Competitive Intelligence Personnel, szef Stratforu z przekąsem opisuje, jak wygląda umieszczanie tajnych agentów CIA w firmach działających za granicą. „Amerykański NOC („no official cover", szpieg bez oficjalnych związków z rządem – red.), pracujący np. w Taszkiencie dla Hewletta-Packarda, może być z łatwością zidentyfikowany przez rosyjskiego kontrwywiadowca, który również jest tam zainstalowany. Taki typ jest z reguły rosyjskim imigrantem z amerykańskim obywatelstwem, dobrze pracuje i wypatruje naszych szpiegów" – czytamy w e-mailu z 25 marca 2010 roku.

„Tymczasem nasz szpieg spędza mniej czasu w pracy niż typowy ambitny pracownik HP, a na dodatek to typ, który spędza wieczory w barze i zamiast zagadywać dziewczyny, zagaduje lokalnych urzędników państwowych. Można go rozpracować w kilka tygodni. Zainstalowanie NOC jest bardzo trudne [...]. Do tego potrzeba kogoś, kto jest imigrantem pierwszego pokolenia, tak jak robią to Chińczycy i sporadycznie także Amerykanie" –twierdzi Burton.

Mała aktywność Ameryki na tym polu martwi szefa Stratforu. „Amerykanie za bardzo się boją złapania na gorącym uczynku. CIA może zinfiltrować amerykańską firmę tylko za jej wiedzą i zgodą.[...] Czasy są teraz inne. Nie jesteśmy już patriotycznym narodem. Rządzą akcjonariusze. Rządzi SEC (Securities and Exchange Commission – amerykański organ nadzoru finansowego)" – odpowiada Burton.

Nie wiemy, co o Stratforze myślą szefowie CIA (pewnie nie najlepiej), ale agencje wywiadowcze innych krajów zdają się traktować teksańską firmę z uznaniem. Świadczyć o tym może choćby fakt, że szef ISI – tajemniczych służb specjalnych Pakistanu, podobno powiązanych z Talibami i Al-Kaidą – zaprosił jednego z analityków Stratforu do swojej siedziby na konsultacje. Spotkanie odbyło się podczas wojny w Libii: „[Ahmad Pasza powiedział, że] Trypolis poprosił ich o pomoc [...] i chciał poznać moje zdanie na temat tego a) co się tam dzieje; b) co Pakistan mógłby zrobić, aby pomóc Libii [...] powiedziałem mu, że wysłanie wojsk do Libii czy Bahrajnu byłoby ryzykowne, a najlepszym rozwiązaniem byłoby zwrócenie się do Turcji, która chce być liderem świata islamskiego" – pisze analityk Kamran Boukhari, w pełnym szczegółów raporcie ze spotkania.

Ochrona przed przeciekiem

Mimo prestiżu i wpływowych klientów, w korespondencji Stratforu nieustannie przewija się problem z finansami, który nie pozwala firmie szybciej się rozwijać. Rozwiązaniem tego problemu miał być StratCap, w formalnie niezależny fundusz inwestycyjny, który miał wykorzystywać tajną wiedzę zdobywaną przez Stratfor, aby korzystnie inwestować i w ten sposób zdobywać fundusze na działalność agencji. Tyle tylko, że taka praktyka przypomina tzw. insider trading – czyli niezgodne z prawem wykorzystywanie poufnych informacji do osiągania zysku. Krótko mówiąc: przestępstwo.

Autorem tego pomysłu na zarabianie pieniędzy był Shea Morenz, były bankier Goldman Sachs. Miał on zainwestować w Stratfor ponad 4 miliony dolarów, co jak pokazuje projekt budżetu (który notabene również został upubliczniony przez WikiLeaks) – stanowi prawie połowę rocznych przychodów firmy.

Innym pomysłem na zarobki teksańskiej firmy – co, z dzisiejszej perspektywy, wydaje się dość zabawne – miało być oferowanie innym firmom i agencjom rządowym... ochrony przed przeciekami takimi jak WikiLeaks.

„Mamy do zaoferowania coś, czego firmy informatyczne nie posiadają: naszą bezkonkurencyjną?kompetencję w dziedzinie kontrwywiadu i inwigilacji: coś, o czym Fred [Burton] i Stick [Scott Stewart] wiedzą lepiej, niż ktokolwiek inny na tej planecie" – pisał Marko Papić 6 czerwca 2010 r., przedstawiając swój pomysł. „Moglibyśmy wypracować jakieś pomysły i procedury bezpieczeństwa sieci skupionej na ochronie przed przeciekami" – tłumaczył.

Jak nietrudno zgadnąć, propozycja Papicia nie spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem. Można powiedzieć: na szczęście, bo dzięki temu uzyskaliśmy fascynujące źródło wiedzy o światowej polityce i metodach działalności jednej z najbardziej tajemniczych firm naszych czasów.

Założona przed 16 laty firma stara się działać dyskretnie, nie bez przyczyny jest więc nazywana Cieniem CIA. Dowiedzieliśmy się o niej nieco więcej przed kilkoma miesiącami, gdy padła ofiarą hakerów z WikiLeaks. Demaskatorski portal upublicznił wtedy miliony e-maili wymienianych między kluczowymi pracownikami firmy. Choć brak w nich było absolutnych sensacji, to w analizach pracowników Stratforu pojawiało się wiele niezmiernie ciekawych informacji na temat zakulisowych działań światowej polityki.

Ważniejsze jest jednak to, że zobaczyliśmy Stratfor – czasem lekceważony przez konkurencyjnych analityków i niektóre media – jako niesłychanie sprawną organizację, dysponującą świetnie funkcjonującą siecią informatorów, sięgającą szczytów władzy w najważniejszych mocarstwach świata i docierającą do wielu niedostępnych oficjalnie źródeł.

Strategic Forecasting Inc. (w skrócie Stratfor) został założony przez politologa George'a Friedmana w 1996 roku w Austin w Teksasie. Friedman, amerykański Żyd o węgierskich korzeniach, był wcześniej nauczycielem akademickim. Jego firma z pozoru nie różni się wiele od skupionych w Nowym Jorku i Waszyngtonie think tanków publikujących tysiące politycznych analiz. Jednak dzięki roztaczanej wokół siebie aurze tajemniczości, dość nietypowemu, skupionemu na geopolityce podejściu, a także domniemanych powiązaniach z amerykańskim rządem, budzi duże zainteresowanie.

Głównym przedmiotem działalności Stratforu jest publikowanie ogólnodostępnych analiz oraz informowanie swoich klientów – najczęściej ponadnarodowych korporacji – o sytuacji politycznej w interesujących ich regionach. Jednak wiele z ujawnionych wiadomości pokazuje, że organizacja – czasem deprecjonowana przez konkurentów jako mało rzetelna firma „przepisująca gazety" – ma zaskakujące kontakty.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał