Jacek Stachyra mówi, że koło PO w niemieckim Locknitz założył z przyjaciółmi bez politycznych kalkulacji, raczej na fali entuzjazmu. - Kilku członków szczecińskiej PO, w tym ja, wyjechało pomieszkać po niemieckiej stronie, pomyśleliśmy więc, że warto przenieść tu nasze koło ze Szczecina – mówi Stachyra, jego przewodniczący. - Był 2008 rok i wtedy jeszcze nawet nie myśleliśmy, że zrobimy krok dalej.Z tym brakiem politycznych kalkulacji może nie było tak do końca, bo pierwsza polska partyjna placówka za Odrą stanowiła nie tylko wdzięczny temat dla mediów, ale przede wszystkim była dla PO propagandowym dowodem na jej europejskość. Nie przypadkiem „zagraniczną placówkę PO" odwiedził sam minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
Nie zmienia to jednak faktu, że koło PO w Locknitz do dziś jest organizacją aktywną, liczącą 40 członków i mającą już na koncie spektakularny epizod na lokalnej arenie politycznej. - Nie, nie wygraliśmy wyborów – śmieje się Jacek Stachyra. - Ale nieźle w nich namieszaliśmy.
Koło PO w Locknitz to pierwsze i wciąż jedyne w Niemczech polskie ciało stricte partyjne. A Locknitz to ciekawy, acz niereprezentatywny przykład tego, jak w praktyce działa wyborcza dyrektywa UE, która wszystkim obywatelom krajów członkowskich daje czynne i bierne prawo do udziału w wyborach na szczeblu lokalnym w miejscu zameldowania.
W 2009 r. w Niemczech odbywały się wybory do władz lokalnych. PO w Locknitz powołała stowarzyszenie i wystawiła swoich kandydatów do władz gminy i władz powiatu Pasewalk. - Nasz start bardzo zmobilizował Niemców – wskazuje Stachyra. - Zwykle frekwencja w nie przekraczała tu 12-13 proc., ale tym razem wzrosła trzykrotnie, do ponad 40 proc.
Stachyra nie ukrywa, że tak duża frekwencja była też odpowiedzią na wzmożoną w tej części Niemiec aktywność prawicowej NPD, gdy na murach i plakatach pojawiły się napisy „kriminelle auslander raus". Zareagowali nie tylko Polacy. Lewicowy burmistrz Locknitz Lothar Meinstring ostro skrytykował atak,przy okazji zachęcał Polaków do udziału w wyborach. A niemieccy Zieloni zamalowywali sprayem obraźliwe napisy na murach i odpowiedzieli własnym plakatem - na tle biało-czerwonej flagi widniała rodzina z walizkami w rękach i napis „Serdecznie zapraszamy". Nie ma wątpliwości,że był to nie tylko sposób na konkurencję polityczną, ale też zaproszenie do głębszej integracji polskich emigrantów. Także wyborczej. - Nie udało nam się wprowadzić naszych kandydatów do samorządu, ale pokazaliśmy, że Polacy mogą tu powalczyć – kwituje Jacek Stachyra.
Rzeczywiście, mogą. Oddalony od Szczecina o ledwie 20 km okręg Locknitz już uchodzi za „polski" – tylko w 3-tysięcznym miasteczku żyje ok. 300 polskich rodzin. Z oficjalnych informacji Punktu Kontaktowo-Doradczego Euroregionu Pomerania, biura utworzonego 3 lata temu, by pomagać osiedlającym się tu Polakom wynika, że rok temu zameldowanych było w tym okręgu 936 Polaków, a w pobliskich Brussow i Gartz n. Odrą kolejnych 550.
Polskich obywateli przyciągają tu stosunkowo tanie mieszkania i domy. To efekt exodusu młodych Niemców, którzy wybierając lepsze życie w Berlinie, Mannheim, Hamburgu, czy Frankfurcie masowo opuszczali takie miasteczka jak Locknitz.
Minusem jest ok. 20-procentowe bezrobocie, ale większość polskich „lockniczan" i tak pracuje w Szczecinie. Jak 35-letni Rafał Zieliński, handlowiec w korporacji i drobny przedsiębiorca, który od ponad roku każdego ranka wychodzi z 70-metrowego mieszkania spółdzielczego w niemieckim Grambow pod Locknitz, wsiada do swojego forda z polską rejestracją i jedzie do pracy na drugą stronę Odry. Podobnie jego żona Edyta, księgowa, która jednak najpierw swoim „polskim" audi odwozi synów do niemieckiej szkoły i niemieckiego przedszkola.
Czemu tak? Bo wg Zielińskiego za Odrą mieszka się „lepiej i prościej". Ceny w sklepach są porównywalne, w niemieckich szkołach (działa tu także m.in. Polsko- Niemieckie Liceum i Gimnazjum) - niedroższych niż w Polsce - jest wymóg, by przynajmniej jeden nauczyciel mówił po polsku. W urzędach pracuje coraz więcej Polaków, działają tu polskie firmy. Banki oferują preferencyne fundusze remontowe, a socjal - dopłaty do czynszu.