Jak żyć, Ojcze Chrzestny?

Publikacja: 13.10.2012 01:01

Dominik Zdort

Dominik Zdort

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Z mroku wyłania się twarz podstarzałego, wąsatego mężczyzny z pokaźną łysinką. Głos mu lekko drży. Snuje półgłosem opowieść o swojej życiowej tragedii. Rozpoczyna od deklaracji „Wierzyłem w Amerykę", a kończy słowami „Po sprawiedliwość musimy iść do Dona Corleone".

„Ojciec Chrzestny", z którego pochodzi opisana powyżej scena, to dla wielu widzów zwyczajny film gangsterski, choć oczywiście świetnie zagrany i perfekcyjnie zrealizowany. Ale arcydzieło Francisa Forda Coppoli to także, co nie zawsze się zauważa, opowieść o ucieczce przed państwem. Przed powojenną Ameryką, zepsutą przez etatyzm Franklina Delano Roosevelta, a więc mającą niewiele wspólnego z ideałami self-mademana, jakim był Amerigo Bonasera, przedsiębiorca pogrzebowy i autor zacytowanych na wstępie słów. Bo monolog Bonasery jest dla tej opowieści niezwykle ważny i nie bez przyczyny pojawił się właśnie w tym miejscu: na początku filmu. To on, pokazując do gruntu zepsute państwo, „ustawia" całą historię don Vita, daje możliwość idealizowania rodziny Corleone, rozgrzeszania jej brutalnego czasem procederu.

Stany Zjednoczone z „Ojca Chrzestnego" to kraj, gdzie policjanci są skorumpowani, a sądy pobłażliwe dla bogatych. To kraj, który swoim obywatelom nie jest w stanie zagwarantować ani swobodnego prowadzenia działalności gospodarczej, ani nawet osobistego bezpieczeństwa. To kraj, który nie szanuje tego wszystkiego, co dla rodu Corleone jest ważne: wartości rodzinnych, wierności, lojalności, elementarnego poczucia sprawiedliwości.

Okazuje się więc, że aby uczciwie żyć w powojennej Ameryce – nie twierdzę, że w tej prawdziwej, ale w takiej, jaką odmalowują Puzo i Coppola – trzeba się bronić samemu. Trzeba stworzyć własny aparat przymusu, wojsko i policję – tę rolę odgrywają u dona Vita oddziały caporegime'ów Tessia i Clemenzy. Trzeba powołać swoje służby specjalne – skuteczne jak Luca Brasi. Trzeba stworzyć własny aparat sprawiedliwości – tu sam Ojciec Chrzestny, sędzia łagodny, ale zdecydowany, okazuje się niezastąpiony.

Rodzina Corleone tworzy więc własne idealne państwo wyłączone spod władzy rządu w Waszyngtonie. Za murem posiadłości dona na Long Island panuje stary dobry porządek, przywieziony z Sycylii. Sprzedajna policja nie pozwala sobie na przekroczenie bramy – nawet podczas wesela zdjęcia robi z oddali, zza muru, bo dopiero na ulicy zaczyna się władza państwowych organów porządku.

„Ojca Chrzestnego" ponoć namiętnie oglądali amerykańscy mafiosi w latach 70., wzorując się na obyczajach rodziny Corleone, choć chyba niekoniecznie uznając za własne zasady moralne wyznawane przez dona Vita. Także gangsterzy z „Rodziny Soprano", mafijnego serialu powstałego na przełomie wieków, znają dialogi z filmu Coppoli na pamięć i chętnie naśladują swoich filmowych poprzedników. Nie bez przyczyny Tony Soprano wrzeszczy na swoją córkę, że lata 90. (wtedy toczy się akcja odcinka) to mogą być na zewnątrz, a u niego w domu wciąż są lata 50. Cóż, filmowy świat sycylijskich gangów zawsze był zakorzeniony w tradycyjnej moralności.

Rzeczywistość to jednak nie film. Wyidealizowany świat ludzi honoru, pokojowo nastawionych mafiosów unikających przemocy, posuwających się do rozlewu krwi jedynie wtedy, gdy przeciwnik rzeczywiście okaże się człowiekiem do gruntu zepsutym, to niestety tylko legenda. Podobnie jak opis Stanów Zjednoczonych epoki porooseveltowskiej wydaje się przesadnie pesymistyczny.

Załóżmy jednak na chwilę, że film „Ojciec Chrzestny" przedstawia rzeczywistą sytuację. Przyjmijmy warunki postawione przez Puzo oraz Coppolę i uznajmy ich wizję Ameryki – nieuczciwej skorumpowanej, opresyjnej – za prawdziwą. Uwierzmy też, że rodzina Corleone ma dobre intencje i kieruje się szczytnymi zasadami moralnymi.

Co wtedy? Czy ów szlachetny ród powinien pokornie wpisać się w ramy takiego państwa, które depcze wszystko, co mu bliskie, co szanuje? Czy też ma prawo odrzucić władzę państwową i stworzyć sobie własny świat?

Wbrew pozorom ten dylemat nie jest całkiem teoretyczny. Współczesne państwa starają się objąć swoimi regulacjami kolejne sfery, już nie tylko gospodarkę, ale także te, które dotyczą moralności, światopoglądu i stylu życia. W sposób administracyjny narzuca się nam nowe standardy obyczajowe, często głęboko sprzeczne już nie tylko z naszymi przyzwyczajeniami, ale też z sumieniem czy z wyznawaną przez nas wiarą. Liberalne elity sprawujące władzę domagają się od nas, abyśmy błyskawicznie się „modernizowali". A to nieuchronnie prowadzi do ostrego konfliktu, bo cóż może być dla człowieka ważniejszego niż jego przekonania moralne?

Na zakończenie półżartem można jednak dodać, że mimo wszystko nie musimy się martwić. Ucieczka przed nieznośnym państwem nie musi wcale oznaczać konieczności powołania mafijnej rodziny. W końcu jest też inna droga. Ta, którą poszli Amisze.

Z mroku wyłania się twarz podstarzałego, wąsatego mężczyzny z pokaźną łysinką. Głos mu lekko drży. Snuje półgłosem opowieść o swojej życiowej tragedii. Rozpoczyna od deklaracji „Wierzyłem w Amerykę", a kończy słowami „Po sprawiedliwość musimy iść do Dona Corleone".

„Ojciec Chrzestny", z którego pochodzi opisana powyżej scena, to dla wielu widzów zwyczajny film gangsterski, choć oczywiście świetnie zagrany i perfekcyjnie zrealizowany. Ale arcydzieło Francisa Forda Coppoli to także, co nie zawsze się zauważa, opowieść o ucieczce przed państwem. Przed powojenną Ameryką, zepsutą przez etatyzm Franklina Delano Roosevelta, a więc mającą niewiele wspólnego z ideałami self-mademana, jakim był Amerigo Bonasera, przedsiębiorca pogrzebowy i autor zacytowanych na wstępie słów. Bo monolog Bonasery jest dla tej opowieści niezwykle ważny i nie bez przyczyny pojawił się właśnie w tym miejscu: na początku filmu. To on, pokazując do gruntu zepsute państwo, „ustawia" całą historię don Vita, daje możliwość idealizowania rodziny Corleone, rozgrzeszania jej brutalnego czasem procederu.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy