Halloween traktowane jest powszechnie u nas jako kolejne, importowane z USA, zjawisko, raczej rozrywkowe niż religijne. Tymczasem pod jego adresem padły oskarżenia o promocję pogaństwa i satanizmu.
Lekceważenie zatroskanego głosu duchownych nie świadczy bynajmniej o tym, że mamy do czynienia z wyznawcami jakichś mrocznych wierzeń z epok poprzedzających chrześcijaństwo. Szyderczy chichot cechuje ludzi, w oczach których świat jest całkowicie odczarowany – a więc oczyszczony z wszelkich bóstw, z wszelkich tajemnic. I jeśli nawet w tych ludziach zachowała się jakaś resztka potrzeby sacrum, to jest ona realizowana w formie iście karnawałowej. Wydrążone dynie z zapalonymi wewnątrz nich świecami stanowią wystarczający tego dowód.
Wyszedł właśnie trzeci numer „Miesięcznika Egzorcysta", a w nim możemy przeczytać, że aż 26 procent Polaków wierzy w reinkarnację. Wydawałoby się, że wędrówka dusz przez łańcuch wcieleń to temat, z którym mierzą się hinduizm czy buddyzm, a nie zsekularyzowane umysły europejskie. A tu się okazuje, że jedna czwarta Polaków patrzy na śmierć z perspektywy azjatyckich religii pogańskich. Ujawnia się to szczególnie – jak czytamy we wspomnianym czasopiśmie – rokrocznie w okolicach 1 listopada.
Niestety, sensacyjny ton, jakim grzeszy „Miesięcznik Egzorcysta", nie ułatwia poważnej refleksji nad sprawami, które na nią zasługują. Skądinąd fascynacja niektórych współczesnych Polaków (i w ogóle mieszkańców Zachodu) reinkarnacją stanowi ilustrację frapującego spostrzeżenia, jakie poczynił niegdyś Gilbert Keith Chesterton, pisząc: „Kiedy ludzie przestają wierzyć w Boga, to nie jest tak, że w nic nie wierzą, ale wierzą w cokolwiek".
Krytyczna, sceptyczna postawa okazuje się zatem czymś nieosiągalnym. Człowiek zawsze wybierze sobie jakiś zabobon – chociażby taki, który brzmi: „Bóg umarł". I wtedy, w miejsce Boga, może się pojawić na przykład UFO. W każdym razie chodzi o pozory wiedzy naukowej, które są w naszych, rzekomo oświeconych, czasach więcej warte niż religia.