Urodził się w 1893 r. w Csongradzie, małym mieście na Węgrzech. W 1914 r.  zmobilizowany do austriackiego wojska brał udział w wielkiej rzezi, jaką zgotowały sobie europejskie narody. Po odniesieniu ran na froncie w Galicji leczył się w Krakowie. W zalanych wodą okopach młody poeta pisze, a wiersze wtedy powstałe złożyły się na głośny tom „Liryka Itaki", z którym możemy się właśnie zapoznać. Dwudziestolecie wojenne widziało rozwój nowego serbskiego pisarza. Crnjanski po studiach w Belgradzie tworzy poezje, dramaty i prozę. Nie ukrywa antykomunistycznych poglądów. W 1927 r. w „Serbskim Gońcu Literackim" ukazują się w odcinkach „Wędrówki", powieść uznawana za szczytowe osiągnięcie pisarza, na szczęście dla nas już w PRL przetłumaczona na polski i wydana.

Po wielu latach jej tłumacz Grzegorz Łatuszyński proponuje nam wybór poezji Crnjanskiego obejmujący głównie jego najwcześniejsze wiersze, ze słynnymi, kultowymi poematami „Stražilovo" i „Serbia". Czy da się dzisiaj Crnjanskiego czytać? Jak najbardziej. Wstręt zaś przed wszechobecną wulgarnością popkultury wręcz popycha do sięgnięcia po te wiersze. Pełne ekspresjonistycznych obrazów, miłości i tęsknoty, pędu w nieznane, dalekie i nieskończone. W książce znajdziemy jednak jeszcze coś. Po latach Crnjanski dopisał do poszczególnych utworów komentarze prozą, które układają się w jedyny w swoim rodzaju wzór – pamiętnik twórczy z okresu I wojny. Mamy pełne poetyckich obrazów opisy Wiednia, Timisoary, Rijeki, Nowego Sadu, serbskich wiosek i włoskiej prowincji. Zatęchłe okopy i okrucieństwo oficerów, głupota urzędników i cierpienia ludności, szpitale i burdele. Węgrzy, Rumuni, Polacy, Serbowie. Śmierć zbiera swe żniwo, a w miastach CK monarchii trwa dekadencki karnawał, w którym prostytuują się żony wysłanych na front tysięcy żołnierzy.

Miloš Crnjanski po II wojnie nie podał ręki komunie, pozostał na emigracji w Londynie, gdzie m.in. był szewcem. Do Jugosławii wrócił dopiero w 1965 r. Czytamy: Błądzę, jeszcze śmigły, ze srebrnym łukiem/ rozkwitłe wabię z ukrycia czereśnie,/ lecz ojczyznę czuję już cieleśnie/ i śmiech swój grzebię tam, za górami/ pod topolami. („Stražilovo"). W roku Juliana Tuwima przeczytajmy też Crnjanskiego. Autor „Kwiatów polskich" był od niego tylko o rok młodszy.