Reklama
Rozwiń

Indeks w obronie cywilizacji

Idee mają konsekwencje, a życie jest za krótkie, by czytać złe i szkodliwe książki. Te proste założenia legły u podstaw Indeksu Ksiąg Zakazanych. I choć indeks zmienił formę, to nadal zachowuje – dla katolików – swoje znaczenie.

Publikacja: 02.03.2013 00:01

Indeks w obronie cywilizacji

Foto: ROL

Gdyby szukać obelgi, po którą postępowcy sięgają najchętniej, by tylko przywalić katolikom – to byłby to termin „inkwizytor". Od czasów Oświecenia (a nie ma wątpliwości, że tendencję tę umocnił silnie antykatolicki Fiodor Dostojewski swoją znakomitą skądinąd „Legendą o Wielkim Inkwizytorze") termin ten stał się stygmatem, z którym walczyć musi każdy niemal konsekwentnie wierzący katolik, który próbuje żyć, działać i wypowiadać się w zgodzie z zasadami własnej wiary. Nieodmiennie określony zostaje „inkwizytorem".

Określenie to, choć trudno nie dostrzec w tym absurdu, stało się – nawet w uszach katolików – o wiele bardziej stygmatyzujące niż termin „heretyk". Ten ostatni bowiem jest przedstawiany jako „odważnie kwestionujący dogmaty" myśliciel, którego trzeba odróżnić od tępego trepa, jakim jest wierny doktrynie i dogmatom inkwizytor. I właśnie z tej swoistej podmianki aksjologicznej wynika także negatywny stosunek do „indeksu ksiąg zakazanych", który stał się synonimem kościelnego zacofania, ciemnoty i sprzeciwu wobec nowoczesności, a nawet symbolem nieustannego sprzeciwu katolicyzmu wobec nowoczesności.

Pozostało jeszcze 92% artykułu

Dostęp na ROK tylko za 79zł z Płatnościami powtarzalnymi BLIK

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Plus Minus
Chaos we Francji rozleje się na Europę
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: Przereklamowany internet
Plus Minus
Gość „Plusa Minusa” poleca. Joanna Opiat-Bojarska: Od razu wiedziałam, kto jest zabójcą
Plus Minus
„28 lat później”: Memento mori nakręcone telefonem
Plus Minus
„Sama w Tokio”: Znaleźć samą siebie