Wstrzymać Hitlera przez rok

Brytyjczycy znacznie bardziej niż o Polskę niepokoili się o Belgię, a przede wszystkim o Holandię, która zasłaniała Londyn przed Luftwaffe – mówi Leszek Moczulski, historyk.

Publikacja: 23.08.2013 01:01

Leszek Moczulski

Leszek Moczulski

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Red

Marek Rodzik, Marcin Furdyna: Mówiąc o polityce zagranicznej Polski w przededniu wojny nie da się uciec od postaci Neville'a Chamberlaina. Na ile jego mit jako polityka nieudolnego wytrzymuje konfrontację z rzeczywistością?



Chamberlain był człowiekiem, który wyglądał na safandułę. Jest takie zdjęcie, które przedstawia pięć osób wracających z polowania. Wśród czterech silnych, postawnych mężczyzn widzimy pośrodku nieszczęśnika z opadającą fuzją, uśmiechającego się nieśmiało. I to jest właśnie Chamberlain. Drugi jego wizerunek – pan nierozstający się z parasolem, nawet wtedy, kiedy jedzie negocjować z Hitlerem. Sam Churchill w swojej książce o drugiej wojnie światowej pisze o Chamberlainie, że jego marzeniem było utrzymanie pokoju i o ten pokój walczył. Ale podkreśla jednocześnie: był to typowy przykład twardego brytyjskiego pioniera z lat budowy Imperium Brytyjskiego. Tacy ludzie budowali Imperium! Chamberlain był wyjątkowo twardym, wyjątkowo stanowczym i bardzo apodyktycznym człowiekiem, zamkniętym, nieprzywiązującym większej wagi do propagandy na zewnątrz, nielubiącym ujawniania działań politycznych. Zaczynał od biznesu i tam nauczył się między innymi trzymania języka za zębami.



W 1937 roku zostaje premierem.



Chamberlain przygotowywał się do premierostwa w zakresie polityki zagranicznej co najmniej dwa lata. Kiedy został premierem i uzyskał wgląd w sprawy, którymi się wcześniej nie zajmował zauważył, że Wielka Brytania jest całkowicie rozbrojona. Marynarka wojenna, która była wprawdzie duża i w najlepszym stanie, choć wymagała modernizacji i remontów, nie mogła podjąć obrony linii komunikacyjnych w wypadku wojny światowej. W warunkach wojny Wielka Brytania miałaby trzy akweny, nad którymi musiałaby panować: dalekowschodni, śródziemnomorski i atlantycki oraz wokół samej Wielkiej Brytanii. Otóż Londyn w tym czasie – zresztą jeszcze dużo później – nie był w stanie prowadzić działań na wszystkich tych trzech teatrach, musi jeden z nich opuścić, żeby efektywnie walczyć na pozostałych. A więc już flota nie odpowiada brytyjskim potrzebom strategicznym. Lotnictwo ma samoloty z początku lat dwudziestych. Operacyjne wojska lądowe nie istnieją. Są wojska kolonialne, przygotowane do działań typu policyjnego, ale nie ma wojsk, które można skierować na front do Francji.



Co robi Chamberlain?



Został postawiony w niesłychanie trudnej sytuacji. Zdaje sobie sprawę, że głównym przeciwnikiem Wielkiej Brytanii jest Hitler, który wyprzedził ją w zbrojeniach. Zdaje sobie również sprawę z tego, że Wielka Brytania góruje nad Niemcami potencjałem gospodarczym oraz że Niemcy prowadzą zbrojenia na kredyt, w taki sposób, jaki dla Brytyjczyków jest nie do pomyślenia. Chamberlain (Schacht również) był przekonany, że doprowadzi to gospodarkę niemiecką do załamania, natomiast mocarstwa zachodnie dysponują taką przewagą w mocach produkcyjnych, która dzięki osiągnięciu przewagi w zbrojeniach, która uniemożliwi wybuch wojny. W 1938 roku Wielka Brytania była bezbronna, dopiero w 1937 roku Chamberlain rozpoczyna realne zbrojenia i nadaje im dynamikę. Premier ma świadomość, że Wielka Brytania nie może iść na wojnę, gdyż natychmiast ją kompromitująco przegra. Musi ukrywać jednak jej słabość, co zniekształca odbiór jego polityki.

W marcu 1939 roku Hitler łamie ustalenia konferencji monachijskiej. W jaki sposób wpływa to na politykę Wielkiej Brytanii?

Wielka Brytania nie musi zmieniać swojej polityki, jakkolwiek na zewnątrz wydaje się, że ją zmienia. Wiosną 1939 roku armia brytyjska była już na tyle zmodernizowana, aby mieć podstawy do wejścia do wojny. Dysponuje już szczelną osłoną radarową oraz posiada nowoczesne lotnictwo myśliwskie, wystarczające do podjęcia równej walki z Luftwaffe, co w następnym roku przesadza o losie Bitwy o Anglię. Chamberlain pragnie jednak powstrzymać wojnę wszelkimi metodami. Zatrzymanie jej jeszcze o rok daje Zachodowi przewagę pod każdym względem nad Niemcami. W odbiorze polityki brytyjskiej przez Polaków, a później w historiografii nie tylko polskiej, ale i europejskiej uważa się, że tutaj nastąpiła zmiana polityki brytyjskiej. Nie! Gwałtowne przyśpieszenie zbrojeń zachodnich zmieniło warunki strategiczne, co pozwoliło na publiczną zmianę tonu. Brytyjczycy jeśli grozili, to grozili w cztery oczy.  Po Anschlussie Austrii, który – ku zaskoczeniu wszystkich – dokonał się w ciągu kilkunastu godzin, Halifax ostrzegł Ribbentropa, że kontynuowanie przez Niemcy polityki siły i faktów dokonanych doprowadzi do sytuacji, z której nie będzie odwrotu – czyli do wojny. O tym się nie mówi głośno. Natomiast przemówienie Chamberlaina z 17 marca 1939 roku w Birmingham jest nadawane w radio i opisywane w gazetach. Ale to jest tylko zewnętrzna forma zmiany polityki.

A jak wyglądała polityka Francji w tym okresie?

Natychmiast po powrocie z Monachium Daladier żąda na  posiedzeniu parlamentu nadzwyczajnych pełnomocnictw i wszyscy poza komunistami na takie pełnomocnictwa – niesłychanie rozległe – się zgadzają. Są one potrzebne, aby kraj rzucić w zbrojenia, ponieważ pod tym względem Francja jest opóźniona. Pierwszymi decyzjami Daladiera, które wykonuje minister Reynaud, są: odejście od czterdziestogodzinnego tygodnia pracy, co pozwalało swobodnie określać jej czas oraz zakaz strajków. Kiedy CGT (Confédération générale du travail – francuska konfederacja związkowa – przyp. red.) próbuje zrobić strajk generalny, jest on  brutalnie zduszony. Około pięciu tysięcy osób zostaje aresztowanych, zapadają wyroki nawet do osiemnastu lat więzienia. Wprawdzie Francuzi w grudniu 1938 roku zawierają coś w rodzaju układu o nieagresji z Niemcami, ale te rozwijające się względnie wolno po 1936 roku zbrojenia francuskie zostają gwałtownie przyspieszone. Nie jest prawdą, że w 1939 roku następuje załamanie moralne w armii czy w społeczeństwie. Decyzje podjęte na podstawie nadzwyczajnych pełnomocnictw wywołują co prawda sprzeciw CGT, ale nie opinii publicznej, nie robotników – stąd strajk nie udaje się nie tylko z powodu ostrych represji władzy. Ludzie zdawali sobie sprawę z dramatyzmu sytuacji i rozumieli, że trzeba się bronić. Mówi się, że Francuzi są wycieńczeni biologicznie – i to jest prawda, tylko że nie przekłada się to na ich zachowanie w 1939 roku.

31 marca 1939 roku Wielka Brytania ustami Chamberlaina udziela jednostronnych gwarancji Polsce. Jak Pan odniesie się do głośnej ostatnio w publicystyce tezy, że gwarancje były obliczone na skierowanie pierwszego uderzenia niemieckiego na Polskę?

Brytyjczycy w ogóle nie rozważali sytuacji, czy wojna się rozpocznie tu, czy tam. Znacznie bardziej, niż o Polskę, niepokoili się o Belgię, a przede wszystkim o Holandię, która zasłaniała Londyn przed Luftwaffe. Obawiali się o Danię i Szwajcarię. Zaatakowanie tej ostatniej mogłoby wciągnąć do wojny Włochy, a to wiązałoby się to z otwarciem śródziemnomorskiego teatru operacyjnego, czego Brytyjczycy chcieli bardzo uniknąć. Obawiali się również o złoża ropy naftowej w Rumunii, która była jednym z głównych światowych eksporterów tego surowca – jedynym pozostającym w zasięgu Niemiec. Chamberlain udzielając gwarancji Polsce myślał tylko o tym, że wojna nie może się rozpocząć. Chodziło o zatrzymanie impetu Hitlera. Proszę pamiętać, że został on skutecznie zatrzymany, ponieważ dopiero porozumienie Niemiec z Sowietami uruchomiło działania wojenne. Gdyby natomiast Brytyjczycy w tym czasie w ogóle rozważali sprawy strategiczne: gdzie i co się rozpocznie, to z każdej analizy strategicznej wynikało, że Niemcy muszą rozpocząć wojnę od Polski.

A gdyby wyobrazić sobie przez chwilę, że Niemcy uderzają na Zachodzie? Co w tym czasie zrobiłaby armia polska?

No, przecież by się nie przyglądała... Polacy na pewno zajęliby przynajmniej Gdańsk i Górnośląski Okręg Przemysłowy. Jeśli nawet potem Niemcy odbiją górnośląski przemysł, to zastaną go zniszczony. Proszę też pamiętać, jaki był cel polityki brytyjskiej, który został sformułowany już w 1937 roku. Nie obrona jakiegokolwiek kraju, ale obrona dominującej pozycji Imperium Brytyjskiego na świecie. Zagrożeniem dla niej w dwudziestym wieku stały się Niemcy. Otóż założeniem polityki brytyjskiej było stworzenie koalicji osaczającej Niemcy, żeby wprowadzić wstępną formę blokady, uniemożliwiającą wywołanie wojny.

Jaką rolę w tej układance odgrywał Związek Radziecki?

Brytyjczycy potrzebowali partnera na Wschodzie. Stanęli przed wyborem między Polską a Związkiem Radzieckim. Nie kierowali się przy tym kwestią sympatii: czy będziemy bronić Polski, czy Związku Radzieckiego. To było poza dyskusją, powiedziałbym więcej – to było poza wyobraźnią. Brytyjczycy chcieli zablokować i zdusić Niemcy – zdusić bez wojny. A jeżeli Hitler zrobi wariacki krok – to oczywiście wojna. Do tego planu potrzebowali sojusznika na wschodzie i uznali, że Polska jest lepsza. Spotkali się z jej natychmiastową pozytywną reakcją, natomiast ze strony rosyjskiej – nie. Poza tym Chamberlain wiedział, że Polska nie chce wojny, tylko pokoju. Zdawał sobie jednocześnie sprawę, że polityka rosyjska zmierza wyłącznie do wywołania wojny. Francuzi z początku w to nie wierzyli, potem zrozumieli tę koncepcję. W przypadku odmowy Polski Brytyjczycy wybraliby Rosję, która na wstępie wydawała się gorszym partnerem.

Skupmy się na perspektywie polskiej. Po konferencji monachijskiej pojawiają się pierwsze żądania niemieckie pod adresem Polski, które w miarę upływu czasu są formułowane w coraz ostrzejszym tonie. Czym skończyłoby się ich przyjęcie?

Jest w tej chwili książka Zychowicza, taka komiksowa, która forsuje koncepcję przyjęcia żądań niemieckich. Pierwszą tego konsekwencją byłoby zawarcie przez Wielką Brytanię i Francję układu z Rosją. Najważniejsze było jednak, że zarówno Niemcy jak Rosja byli dla nas śmiertelnymi wrogami. Żądania sowieckie, podane mocarstwom zachodnim, szły dalej, niż niemieckie. Jedne i drugie powodowały wasalizację czy satelizację Rzeczypospolitej, lecz Niemcy nie domagali się wprowadzenia Wehrmachtu do Poznania i Katowic. Pomysł, że aby zapobiec porozumieniu Moskwy z Berlinem, należy oprzeć się o jednego z sąsiadów, był absurdalny. Oznaczał, że sami niszczymy własną niepodległość. Uzależnienie od któregokolwiek z zbrodniczych, totalitarnych sąsiadów oznaczało nie tylko polityczną, ale i moralną kapitulację – za co uzyskiwaliśmy możność przelewania krwi, aby pomóc mu w uzyskaniu dominacji nad Europą i umożliwić tym samym całkowite zniewalanie Polski. Niezrozumienie tej oczywistości, występujące w liczącej się części naszej historiografii, świadczy o niskim stopniu świadomości historycznej, żywionej bezmyślnymi hasłami. Natomiast przyjęcie przez Warszawę żądań sowieckich mogłoby być korzystne dla Zachodu, zwłaszcza w przekonaniu sporej części polityków i generałów francuskich, a także zwolenników tej linii, którą w Wielkiej Brytanii propagował Churchill w opozycji do Chamberlaina. Równało się to całkowitemu porzuceniu Polski. Aby uniknąć takiego najgorszego rozwiązania – gorszego od przegranej wojny, musieliśmy odrzucić żądanie i niemieckie, i sowieckie. Sugestie, że i tak staliśmy się satelitą ZSRR, ale jako najłagodniejszy barak obozu, są ahistoryczne. Gdyby nie zobowiązania polityczne i moralne zachodu wobec Polski oraz fakt, że w demokratycznych państwach przywódcy musza się liczyć z opinią publiczną, która nie lubi cynizmu, Roosevelt i Stalin nie fatygowaliby się do Jałty, tylko przyjęli do wiadomości, że utracone przez carat ziemie rosyjskie odzyskał ZSRR. Wszystko to nie zmienia głębokiego tragizmu decyzji, którą w 1939 roku w pełni świadomie podejmowali przywódcy Drugiej Rzeczypospolitej. Nie zabrakło im determinacji, której nie potrafili ożywić ich poprzednicy sprzed półtora wieku.

W takiej sytuacji pojawia się groźba wojny na dwa fronty...

Od samego początku – od lat 1919-1920 – przyjęto bez większych dyskusji zasadę, że Polska w każdej sytuacji będzie broniła niepodległości. Nawet jeśli ta sytuacja będzie beznadziejna. Najpóźniej w 1929 roku Piłsudski zakazał przygotowań do wojny na dwa fronty. Z jego punktu widzenia istotne było jedno: nie możemy sobie pozwolić na za wielkie straty, żeby nie osłabić substancji narodowej. Chodziło o to, żeby Polacy po przegranej wojnie (co było bardzo prawdopodobne) zachowali dostateczną siłę, pozwalającą po raz kolejny podjąć walkę. Wiemy z relacji jego współpracowników, że Piłsudski miał powiedzieć: wy tę wojnę przegracie i po pięćdziesięciu latach Polska odzyska niepodległość. Piłsudski poświęcił kilka lat na rozmowy o polityce polskiej z Beckiem, który rozumiał wszystkie założenia doktryny Marszałka. Drugą osobą, która też znała te sprawy był Sławek. Mimo że w pewnym momencie znalazł się w otwartej opozycji do sanacyjnej władzy, do przedostatniego dnia życia był konsultowany przez Becka. Rydz-Śmigły i Mościcki wiedzieli o tych konsultacjach i nie traktowali Sławka w tym wypadku jako przeciwnika politycznego, ale człowieka, który najwięcej wie o myśli Marszałka, a myśl ta była dla nich wszystkich czymś nadrzędnym.

W kwietniu 1939 roku ma miejsce rozmowa Becka z rumuńskim ministrem spraw zagranicznych Gafencu. Jest ona przykładem na to, że Beck wciąż wierzy w ułożenie pokojowych stosunków z Niemcami.

Beck cały czas uważał, że najlepszym rozwiązaniem jest zastopowanie wojny. Stąd unikał wszelkich wypowiedzi o osaczaniu Niemiec. Mówił: Polska nie uczestniczy w osaczaniu Niemiec! Próbował rozmaitych kontaktów, żeby porozumieć się z Niemcami z bardzo prostej przyczyny – rozpoczęcie jakichkolwiek normalnych rozmów odwleka wojnę. Przetrwać do jesieni. W następnych miesiącach warunku klimatyczno-pogodowe znacznie osłabiały możliwości działania lotnictwa i broni pancernej, głównego narzędzia walki Wehrmachtu. Jeśli się uda, mamy spokój do przyszłego roku. A wtedy armia polska, francuska i brytyjska będą silniejsze, armia niemiecka w mniejszym stopniu. Nie wszystkie te inicjatywy są skatalogowane, było ich bardzo wiele. Na przykład ściągnięto do Warszawy i wysłano do Berlina Gawrońskiego, byłego ambasadora w Wiedniu, który zresztą odszedł z urzędu po kłótni z Beckiem i osiadł w swoim majątku na Wołyniu. Miał on nawiązać prywatne rozmowy z Papenem, z którym był w dobrych kontaktach w okresie wiedeńskim. Ostatecznie nic z tego nie wyszło – niemieckie stanowisko było twarde. Nie ma innej możliwości porozumienia, poza faktyczną kapitulacją w postaci przyjęcia żądań niemieckich.

Na jaką pomoc ze strony Zachodu mogła liczyć Polska?

Właściwie nie oczekiwaliśmy pomocy militarnej od Brytyjczyków – poza działaniami lotnictwa, które miały takie znaczenie, że odciągały częściowo Luftwaffe. Natomiast bezpośredniego wpływu działania lotnicze na przebieg wojny nie miały. Lądowe wojska brytyjskie ostatecznie niesłychanie szybko zostały przetransportowane do Francji, ale z punktu widzenia Polaków nie miało żadnego znaczenia, czy przyjdą one po trzech dniach, trzech tygodniach, czy trzech miesiącach. Brytyjczycy byli dla nas ważni politycznie i dlatego, że trzymali w ryzach Francję. Proszę pamiętać o rozerwaniu wewnątrz rządu francuskiego. Po ataku na Polskę Daladier jest gotów natychmiast wystosować ultimatum wobec Niemców, natomiast Bonnet, który jest ideowym pacyfistą, usiłuje przy pomocy Włochów, też niechętnych wojnie, zmontować jeszcze konferencję pokojową. Tę konferencję rozbija natychmiast paroma telefonami Halifax. Włochy zostają zmuszone do rezygnacji z całej koncepcji, Bonnet zostaje niejako z ręką w nocniku i Francja wchodzi ostatecznie do wojny 3 września, kilka godzin po Wielkiej Brytanii.

Rozmawialiśmy o sojuszu Polski z państwami zachodnimi, wspomnieliśmy też o koncepcji zbliżenia z Niemcami. Ale Beck rozwijał również ideę tzw. Trzeciej Europy, czyli skupienia państw Europy środkowowschodniej wokół Polski.

W warunkach 1938 roku była to już rzecz niemożliwa. Tak samo jak koncepcja Grand Alliance, którą podniósł w 1938 roku Churchill, a rok wcześniej badał ją Chamberlain. Nie do przezwyciężenia był przede wszystkim spór węgiersko-rumuński, ponieważ żadna ze stron nie chciała go rozwiązać. Proszę pamiętać – to nie 23 sierpnia 1939 roku Beck zauważył, że jesteśmy w sytuacji tragicznej. Czołowe kręgi polityczno-wojskowe były tego świadome, co najmniej od wiosny 1934 roku. W marcu, na naradzie czołowych generałów prowadzonej przez Piłsudskiego, w podstawowej części z udziałem Becka, rozważano, kiedy sąsiedzi, z którymi mieliśmy pakty o nieagresji (z Niemcami od stycznia, z ZSRR przedłużony od lutego), zakończą zbrojenia i zagrożą wojną Polsce. Generalnie przyjęto, że nastąpi to nie wcześniej niż za pięć lat, lecz nie później, niż za dziesięć. Samotna Polska nie była w stanie obronić się nawet przed jednym śmiertelnym wrogiem. Jedynym rozwiązaniem było pozyskanie sojuszników. W następnych latach, dzięki ogromnemu wysiłkowi dyplomatycznemu i zbrojeniowemu, doprowadzono do istotnej zmiany sytuacji. Siły zbrojne były w stanie powstrzymać pierwsze uderzenie sowieckie, albo związać całkowicie siły niemieckie i pozbawić je strategicznej swobody działanie. Ogromnym sukcesem było porozumienie z Brytyjczykami, ożywienie sojuszu z Francją, sprecyzowanie wspólnego plany wojny na dwu frontach. Wymagało to tylko precyzji i szybkości działania w podobnym stopniu, jak potrafili Niemcy. Politycy i generałowie zachodni działali jednak w tempie, które przyswoili sobie w niezbyt dawnej przeszłości. To, co w 1914 roku było zdumiewająco szybkie, w 1939 roku (także w 1940 i 1941) okazało się grubo za wolne. Do osiągnięcia sukcesu zabrakło więc niewiele – lecz to „niewiele" wystarczyło, aby wszystkich (także Niemcy) wpędzić w straszliwą katastrofę.

Rozmawiali: Marek Rodzik, Marcin Furdyna

Marek Rodzik, Marcin Furdyna: Mówiąc o polityce zagranicznej Polski w przededniu wojny nie da się uciec od postaci Neville'a Chamberlaina. Na ile jego mit jako polityka nieudolnego wytrzymuje konfrontację z rzeczywistością?

Chamberlain był człowiekiem, który wyglądał na safandułę. Jest takie zdjęcie, które przedstawia pięć osób wracających z polowania. Wśród czterech silnych, postawnych mężczyzn widzimy pośrodku nieszczęśnika z opadającą fuzją, uśmiechającego się nieśmiało. I to jest właśnie Chamberlain. Drugi jego wizerunek – pan nierozstający się z parasolem, nawet wtedy, kiedy jedzie negocjować z Hitlerem. Sam Churchill w swojej książce o drugiej wojnie światowej pisze o Chamberlainie, że jego marzeniem było utrzymanie pokoju i o ten pokój walczył. Ale podkreśla jednocześnie: był to typowy przykład twardego brytyjskiego pioniera z lat budowy Imperium Brytyjskiego. Tacy ludzie budowali Imperium! Chamberlain był wyjątkowo twardym, wyjątkowo stanowczym i bardzo apodyktycznym człowiekiem, zamkniętym, nieprzywiązującym większej wagi do propagandy na zewnątrz, nielubiącym ujawniania działań politycznych. Zaczynał od biznesu i tam nauczył się między innymi trzymania języka za zębami.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
Dzieci nie ma i nie będzie. Kto zawinił: boomersi, millenialsi, kobiety, mężczyźni?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Nowy „Wiedźmin” Sapkowskiego, czyli wunderkind na dorobku
Plus Minus
Michał Przeperski: Jaruzelski? Żaden tam z niego wielki generał
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Wybory w erze niepewności. Tak wygląda poligon do wykolejania demokracji
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Władysław Kosiniak-Kamysz: Czterodniowy tydzień pracy? To byłoby uderzenie w rozwój Polski