Bycie Żydem w Polsce po drugiej wojnie światowej naznaczone zostało pewnym tabu. I to niezależnie od tego, czy chodzi o żydowskość pojmowaną tradycyjnie – jako przynależność do założonej przez Abrahama wspólnoty wiary, języka, kultury i obyczajów – czy też nowocześnie – jako tożsamość etniczną bez odniesień religijnych. Dość powszechnym bowiem zjawiskiem było zamierzone nieprzyznawanie się osób o korzeniach żydowskich do tego, kim naprawdę są. Gdyby ich zapytać o przyczyny takich zachowań, z pewnością w odpowiedziach powtarzałby się po prostu – uzasadniony lub nieuzasadniony – strach przed polskim antysemityzmem.
Trudno się temu poniekąd dziwić. Polska po roku 1945 stała się krajem jednolitym pod względem etnicznym, religijnym i kulturowym. Zagłada elit, zmiana struktury społecznej, przesunięcie granic w kierunku zachodnim to czynniki, które doprowadziły do tego, że wszelka odmienność w naszym kraju przybierała postać ciała obcego. Nawet komuniści wywodzący się z rodzin żydowskich – mimo deklaratywnego oddania sprawie „internacjonalizmu proletariackiego" – zmieniali swoje nazwiska, aby brzmiały jak typowo polskie. Chcieli przypuszczalnie wtopić się w tłum, być Polakami, i to bez względu na to, że wybór ten był podyktowany takim wyobrażeniem polskości, w którym była ona oszpecona i zdeformowana przez komunistyczną ideologię.
Polski antysemityzm
Warto jednak pochylić się jeszcze nad innym zjawiskiem. Chodzi o ludzi, którzy nie przyznawali się – czy nadal nie przyznają – do swoich żydowskich korzeni, bo są ich nieświadomi. To oczywiście w dużym stopniu rezultat Holokaustu, który na ziemiach polskich przybrał gigantyczną skalę. Osoby pochodzenia żydowskiego dotknięte traumą wojenną ukrywały przed swoim potomstwem prawdę o rodzinnych korzeniach. Trzeba też tu wymienić przypadki ludzi z rodzin żydowskich, którzy będąc dziećmi, zostali ocaleni przez Polaków i wychowani byli jako Polacy.
Temat ten budzi emocje, o czym świadczy między innymi podjęcie go przez reżysera Pawła Pawlikowskiego, którego obraz „Ida" obsypany został w tym roku na Festiwalu Filmów Fabularnych w Gdyni wieloma nagrodami. To historia dziewczyny, która tuż przed złożeniem ślubów zakonnych dowiaduje się o swoim żydowskim pochodzeniu.
Na uwagę zasługuje też napisana przez Paulinę Celnik (mieszkającą od lat 50. XX wieku w Izraelu socjolog z Beit Berl Academic College) książka o przewrotnym tytule „Naród nie wybrany". Pozycja ta stanowi wybór przeprowadzonych przez autorkę w Polsce rozmów z osobami, które były nieświadome swojego żydowskiego pochodzenia i w rozmaitych okolicznościach je odkryły.
Znamienna jest uwaga poczyniona w zakończeniu książki: „Duża część mych rozmówców uważała, iż słowo, określenie: »Żyd« jest brzydkie, obrażające, nędzne i odpychające. Ale to jest formalne określenie człowieka pochodzenia mojżeszowego po polsku. »Brzydota i nędza« tego słowa nie są wynikiem połączenia tych szczególnych liter. Jest to wynik konotacji kulturowych, religijnych i społecznych, łączących się z tym słowem w polskiej kulturze. Takich konotacji jest wiele: począwszy od obrazka lub figurki brzydkiego, karykaturalnego Żyda, trzymającego grosik (ma zapewnić bogactwo), poprzez wyrażenie: »ożydzić kogoś«, rozpowszechnione przekleństwo: »parszywy Żyd« aż po porównanie: »biega jak Żyd po pustym sklepie«, czy: »poszło do Żyda«. I prawie podświadomie zakrada się pytanie: to ja jestem taki?".