Kiedy książka się ukazała, dostałam telefon od osoby zajmującej się tam promocją. Głos w słuchawce był tak radosny, że musiałam powściągać wyobraźnię, która podpowiadała mi jakieś wielkie wyróżnienia. Po chwili jednak moja pycha została ukarana, a wyobraźnia skapitulowała. Tego rzeczywiście nie mogłabym wymyślić. Osoba od promocji w wydawnictwie z najwyższej półki była uradowana dlatego, że otrzymałam zaproszenie od... Kuby Wojewódzkiego.
Nie mogłam uwierzyć, że to słyszę. Nigdy nie zgodziłabym się na występ w takim programie, gdyby zaproszono mnie tam jako aktorkę czy z jakiegokolwiek innego powodu. Po prostu uważam, że każdy gość Wojewódzkiego dokłada się do obniżania poziomu publicystyki. Niech sobie będzie taki program i niech przychodzą tam ludzie, których bawią chichotki na kanapie. Niech oglądają to ci, którzy lubią patrzeć, jak ktoś chichocze.
Nie mogłam uwierzyć, że poważne wydawnictwo literackie prosi mnie, a wręcz zobowiązuje, abym w ramach promocji jednak tam poszła. No to poszłam. I co? Prowadzący oczywiście bez żenady przyznał, że książki nie czytał, ale czytała jego dziewczyna. Pochichotaliśmy trochę na ten temat, potem na inne, a w końcu zeszło na urodę moich córek. Taka to była promocja książki.
Kilka lat później przeczytałam, że u Kuby Wojewódzkiego zagości prof. Leszek Balcerowicz. To było w czasie walk o OFE i mogłam się domyślać, że Balcerowicz, tak samo jak moje wydawnictwo, sądzi, iż występując w popularnym show, zdoła zainteresować widzów sprawą funduszy.
Ja jestem aktorką i dostosowanie się do klimatu chichotek to dla mnie proste zadanie, ale jak wybrnie z tego Balcerowicz? – zastanawiałam się. Czy naprawdę sądzi, że zaproszono go, aby rozmawiać o OFE?