To erudycyjna wyprawa w głąb – choć może raczej należałoby napisać: wzdłuż (i wszerz) – specyficznego doświadczenia, jakim w historii ludzkości jest stosunek rozmaitych cywilizacji do jednej z najbardziej zagadkowych części męskiego ciała.
Dla starożytnych męskie genitalia były tak ważne, że traktowano je jako podstawę kodeksu cywilnego. Mężczyźni łapali się za krocze i przysięgali na to, co trzymali. „Ojcze Męskich Organów, bądź świadkiem mojej przysięgi" – recytowali Arabowie. Rzymianie trzymali się za jądra, natomiast Hebrajczycy posunęli się jeszcze dalej: mężczyzna składał przysięgę, trzymając genitalia tego, komu przysięgał. Nastręczyli w ten sposób problemów tłumaczom Starego Testamentu, którzy w innych realiach kulturowych musieli unikać budzących złe skojarzenia dosłowności. „Połóż mi twą rękę pod biodro, bo chcę, żebyś mi przysiągł na Pana, Boga nieba i ziemi, że nie weźmiesz dla mego syna Izaaka żony spośród kobiet Kanaanu", czytamy np. w Biblii Tysiąclecia (Rdz 24, 2; Poznań, Pallottinum, 2003). Współczesny czytelnik może też mieć kłopot z realistycznym wyobrażeniem sobie podobnej sceny z Pierwszej Księgi Kronik: „Wszyscy książęta i bohaterowie a nawet synowie króla Dawida poddali się królowi Salomonowi" (1 Krn 29, 24).
Tu w sobotę można kupić elektroniczne wydanie „Rzeczpospolitej" z Plusem Minusem