„Snajper zabił mojego brata.
Zabił też moje dzieciństwo"
Dżemil, ur. 1983
Gdy jesteś w Sarajewie pierwszy raz i akurat pada deszcz, myślisz, że pada tu zawsze. Liczysz lata w pamięci. Kiedy to się działo, uczyłeś się w szkole podstawowej i jedynym twoim zmartwieniem na warszawskim Targówku było to, że trzeba się przygotować do sprawdzianu z polskiego. Kiedy to się działo, byłaś nastolatką i zaczynałaś w Łodzi karierę modelki, myśląc, że zarobisz na kieszonkowe i przeżyjesz fajną przygodę. Próbujesz znaleźć coś ładnego wokół, jest przecież ładnie. Ale nie uciekniesz od dziur w ścianach budynków stojących przy ulicy. Nawet jeśli spojrzysz na otaczające miasto góry, nie możesz przestać myśleć, jak łatwym było się tu celem dla snajpera. Niby ludzie siedzą w kawiarni i czytają gazety, ale tuż przed wejściem pomalowana na czerwono wyrwa w chodniku przypomina ci, że na Sarajewo w czasie oblężenia spadało średnio 300 pocisków artyleryjskich dziennie. Tych czerwonych, poszarpanych fragmentów chodnika w mieście jest ponad 150, czerwoną farbą zamalowano każdą wyrwaną część, tworząc sarajewskie róże – miejsca pamięci naznaczone przez moździerze.
Toczona w latach 1991–1995 wojna w Bośni była najkrwawszym konfliktem w Europie od zakończenia drugiej wojny światowej. Zaczęło się, jak to na Bałkanach, od zrywu do wolności. Rozpadała się Jugosławia, w marcu 1992 roku w Socjalistycznej Republice Bośni i Hercegowiny przeprowadzono referendum, w którym 99,7 procent głosujących opowiedziało się za niepodległością. Nowe państwo bardzo szybko zostało uznane przez społeczność międzynarodową, w tym Stany Zjednoczone. Referendum zbojkotowali jednak zamieszkujący kraj bośniaccy Serbowie, którzy stanowili jedną trzecią populacji. Już w kwietniu ogłosili powstanie własnej republiki na terenie nowego kraju, a Slobodan Milošević głośno mówił o konieczności obrony przed „islamskim fundamentalizmem". Sarajewo przed wojną było tęczowym miastem, w którym mieszkali obok siebie wyznawcy czterech religii, wzajemnie się szanowali, a nawet wspólnie obchodzili święta i byli chowani na jednym cmentarzu. Podpalony lont nacjonalizmu zniszczył to, co czyniło z tego miasta unikat na skalę całego świata.