Na półkach z bestsellerami od kilku sezonów królują książki celebrytów, soft porno, skandynawskie kryminały, drugiego sortu literatura dla młodzieży, poradniki autorstwa Beaty Pawlikowskiej i Ewy Chodakowskiej, a czasem i takie kurioza jak „Zniszcz ten dziennik" Keri Smith. Oczywiście zdarza się, że wśród tego szlamu pojawiają się i rzeczy wartościowe – powieści Marka Krajewskiego i Wiesława Myśliwskiego, „Wszystko, co lśni" laureatki prestiżowego Bookera Eleanor Catton albo nagrodzony amerykańską National Book Award „Szczygieł" Donny Tartt.
Widać jednak, że po 25 latach od zniesienia cenzury rodzimy rynek książki się ustabilizował. Karty rozdają dziś giganci pokroju Znaku, Grupy Wydawniczej Foksal (skupia m.in. W.A.B., Buchmanna i Ole!), Egmontu czy Prószyńskiego. Niebawem dołączy do nich zapewne HarperCollins, który otwiera swoją polską filię. 40 wydawców z około 2500 aktywnych podmiotów zgarnia 80 proc. przychodów.
Co z tej dominacji wynika dla krajowego czytelnika? Duży wydawca przypomina sposobem działania niewielkich rozmiarów fabrykę. Niewielkich, ponieważ przychody całego rynku książki w Polsce (kształtujące się od kilku lat mniej więcej na poziomie 2,7 mld zł) Łukasz Gołębiewski z „Biblioteki Analiz" rozsądnie przyrównał do przychodów Spółdzielni Mleczarskiej Mlekpol z Grajewa. Nietrudno jednak zauważyć, że celem największych oficyn jest generowanie zysku, bo ostatecznie chodzi tu o rachunek ekonomiczny, a publikacja dobrej powieści zależy przede wszystkim od nazwiska autora (Myśliwskiego wydawać się po prostu opłaca, ponieważ ma swoich czytelników) albo od potencjału marketingowego danego tytułu.
Największe wydawnictwa – ze szlachetnymi wyjątkami Czarnego i Wydawnictwa Literackiego – używają porządnych pozycji jako przykrywki dla różnego rodzaju pop- i pseudoliteratury. Trudno się im zresztą dziwić, dobrą książkę sprzedać coraz trudniej, szczególnie jeśli nie wyda się dużych pieniędzy na jej promocję. Dlatego największą nadzieję dla czytelników stanowią młode oficyny, które znalazły swoje nisze.
Niechęć do klonów
Coraz częściej w księgarniach można spotkać pozycje wydane naprawdę pięknie. I nie chodzi tu o albumy z reprodukcjami. Do niedawna można było wręcz założyć, że jeśli książka jest ładna, to za projektem stoi Przemysław Dębowski (teraz konkurencja radzi sobie na tym polu lepiej) z krakowskiego Karakteru, oficyny powstałej w 2008 roku.