Szczepkowska: Dziecko z głową misia

O uchodźcach można tylko dobrze. Bo jak inaczej mówić o tych, którzy uciekają przed śmiercią i chronią przed nią swoje rodziny?

Aktualizacja: 11.09.2015 19:04 Publikacja: 11.09.2015 01:41

Joanna Szczepkowska

Joanna Szczepkowska

Foto: Fotorzepa/Darek Golik

To nie jest moment na zadawanie pytań, trzeba po prostu wyciągnąć rękę. Więc może za wcześnie na to pytanie? Istotne jest jednak, żeby je kiedyś zadać, żeby się na zadawanie pytań przygotować.

Przyglądam się reportażom medialnym związanym z uchodźcami. Pierwsze były gorące, na żywo. Nikt ich nie kontrolował, nie poddawał obróbce politycznej poprawności. Widzieliśmy tłumy czekające na dworcu, tłumy, które cisnęły się do pociągu, nie wiedząc, że jedzie donikąd. My, siedzący przed telewizorem, wiedzieliśmy więcej niż tamci, którzy uczestniczyli w wydarzeniach. Patrząc, jak walczący o przetrwanie młodzi mężczyźni wpychają się do wagonów pociągu, słuchaliśmy jednocześnie lektora, który mówił, że ten pociąg nigdzie ich nie zawiezie. To coś więcej niż oglądanie rewolucji czy wojny na żywo, kiedy to ani my, ani uczestnicy nie znają przyszłości. Teraz my, widzowie, znaliśmy bliską przyszłość ofiar, ich rozczarowanie i gorycz zupełnie tak, jakbyśmy oglądali znany film.

Ale też mogliśmy zobaczyć, wyłowić z dworcowego chaosu prawdę zachowań uchodźców. I niezależnie od współczucia czy pomocy trudno było uwolnić się od pytania: dlaczego pierwsi wchodzą mężczyźni? Dlaczego młody człowiek w żółtej koszulce dociska się do wagonu, nie zważając na błagania kobiet? Dlaczego nikt nie widzi kobiety, która stoi tyłem do kamery i trzyma na ręku małe dziecko? W samo serce uderzył nas widok ciała trzylatka, który utonął w chaosie ucieczki. A co z tym dzieckiem, które trzyma kobieta przy ścianie wagonu? Jest w potrzasku między pociągiem a napierającym tłumem młodych mężczyzn. Ci z całą siłą instynktu przetrwania pchają się do wejścia wagonu. Nie patrzą na matkę z dzieckiem, która stoi tuż obok. Gdyby ktoś zrobił zdjęcie temu chłopcu, stałoby się być może symbolem dla tych, którzy wahają się, czy wpuścić do nas tych młodych mężczyzn.

Teraz wszystko jest pokazywane inaczej. Przed obiektyw kamery prosi się głównie kobiety. Pokazywane są rodziny, szczęśliwe i wolne w Europie. A ja nie umiem zapomnieć tego dziecka z matką na dworcu. Nie umiem, choć powinnam teraz właśnie, kiedy jest czas na wielkie wyzwanie, na otwartość wobec tych przerażonych ludzi. Myślę tylko, żeby, kiedy przyjdzie czas, tym osiadłym w Polsce – oby szczęśliwie! – zadać pytanie o tamten pociąg na węgierskim dworcu. Czy oswajając się wzajemnie ze sobą, będziemy mogli powiedzieć im, że kiedy statek tonie, kobiety i starcy wchodzą pierwsi na łodzie ratunkowe?

Niedawno na Kongresie Kobiet podjęto oczywistą rezolucję o konieczności wpuszczenia do nas uciekinierów. Żadna z feministek nie zająknęła się jednak na temat traktowania kobiet w społeczności emigrantów. A jeszcze niedawno taka gorąca była dyskusja o ustawie antyprzemocowej. Jak rozumieć, jak traktować napór młodych mężczyzn na pociąg ratujący życie?

Tylko przyjmując uchodźców z całą otwartością, możemy dostać ich otwartość. Wiele można się od nich nauczyć, wiele wziąć, choćby abstynencję. Oby tylko polityki otwartości nie przejęła żadna ideologia. Tak, dziwi mnie, że środowiska lewackie teraz właśnie są za bezkrytycznym przyjmowaniem uchodźców. Przecież to ci sami ludzie, którzy pukają się w czoło i krytykują „bohaterszczyznę" Powstania Warszawskiego. Krytykują Polaków za śmiercionośny romantyzm, pozbawiony planu i wyobraźni. A przecież teraz właśnie plan i wyobraźnia są konieczne przy tak ogromnym przypływie ludzi. Trzeba mieć krytyczną wyobraźnię, żeby nie zapłacić nieodwracalnej ceny. Myślę ciągle o trzech małych chłopcach. Trzyletni Syryjczyk martwy na plaży jest naszym wyrzutem sumienia i przebudzeniem. Chłopczyk wciśnięty w ścianę pociągu jest naszym zdumieniem i wątpliwością.

I jest jeszcze jedno dziecko. Po jego niepewnym chodzie widać, że niedawno stawiało pierwsze kroki. Na internetowym filmiku z radosną buzią wkracza do pomieszczenia, gdzie stoi kilku mężczyzn. W maleńkiej rączce trzyma nóż. Dziecko zmierza prosto w kierunku białego, pluszowego misia. Bierze zabawkę za uszy i z mozołem odcina mu głowę. Przygotowuje się do walki ze złem. W jego świecie zło to niewierni. Wydaje się to niepojęte i przerażająco obce. Ale czy na pewno? SS-mani dawali dzieciom psy, które maluchy po dwóch latach musiały zabijać. Miały nauczyć się zabijania w imię wyższej racji.

Nie ma mechanizmów ideologii obcych i naszych. Wszystkie są takie same i polegają na przewartościowaniu dobra i zła. Dlatego poza oczywistością, że trzeba przyjąć ofiary bestialstwa, poza wątpliwościami co do systemu wartości niektórych z uchodźców, mam jeszcze marzenie: uratować trzecie dziecko. To dziecko z głową misia w małych rączkach.

Plus Minus
Łukasz Foks: Chcemy dać Polakom supermoce związane z AI
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Plus Minus
„Na wulkanie”: Opowieści o ludziach, którzy wypadli na zakręcie
Plus Minus
„Rondo Wiatraczna”: Rondo większe niż życie
Plus Minus
„Mickey 17”: Kolonizowana planeta jak łagier o zaostrzonym rygorze
Materiał Partnera
Warunki rozwoju OZE w samorządach i korzyści z tego płynące
Plus Minus
„Wypadek na polowaniu”: Rysunkowe historie o sprawach najważniejszych
Materiał Promocyjny
Suzuki Moto Road Show już trwa. Znajdź termin w swoim mieście