Wańkowicza zawsze warto przeczytać jeszcze raz. Autor „Bitwy o Monte Cassino", „Ziela na kraterze", „Szczenięcych lat", „W Kościołach Meksyku", „Anody i katody", „Września żagwiącego" po zakolach historii poruszał się jak doświadczony podróżnik, który bez trudu zajmuje najlepsze miejscówki i zawsze dociera do celu, do samego sedna zdarzeń. Historia była dla niego obcowaniem z żywą, tętniącą materią, której kolejne warstwy odkrywał z ostrożnością i wyczuciem, tak aby nie przerwać łączących je naczyń.
Reportaże Wańkowicza są antytezą warsztatu społecznego historyka, który chłodnym spojrzeniem redukuje chłopów i robotników do ziarnistej masy zaspokajającej swoje biologiczne potrzeby pokarmu, seksu i bezpieczeństwa. Wańkowicz indywidualizował, zanim indywidualizacja losów stała się modna. Zwykłość i powszedniość torowała w jego utworach rozumienie procesów społecznych i polityki. To historia, którą uprawiają wytrawni pisarze i przed którą kapitulują co roztropniejsi naukowcy.
Dobrze się stało, że autorzy wstępów do poszerzonej i nieocenzurowanej edycji dzieł Wańkowicza, w tym m.in. Aleksandra Ziółkowska-Boehm, Norman Davis, Agata Szwedowicz, Wojciech Cejrowski, Marek Radziwon, Jan Gondowicz i Robert Traba, ograniczyli do minimum wyliczanie „błędów Wańkowicza", a skoncentrowali się na kontekście powstania poszczególnych utworów i sednie, czyli zagadce popularności jego pisarstwa.
Mieszańce taksa z chartem
Swoim kpiarskim, ciepłym spojrzeniem Wańkowicz obejmował ziemian, białoruskich i ukraińskich chłopów, Żydów, Tatarów, zdziwaczałe właścicielki pensjonatów, nieudacznych urzędników, poczciwych policjantów, starych belfrów, dając wspaniały, różnorodny przekrój Kresów. Interesowały go pogranicza kultury i cywilizacji; ciekawość gnała go do podlaskich wsi i dworków, na śląskie hałdy, do mazurskich chałup i warmińskich jezior, do egzotycznego Meksyku, do porewolucyjnej Rosji. „Każda granica ma w sobie coś niesamowitego i mistycznego" – wyznawał.
W każdej opowieści, etiudzie i rozrosłej historii czytelnika Wańkowicza uderza język; żyzny, pełen neologizmów, wtrąceń, metafor, idiomów. W jego reportażach zatopiona jest literacka gawęda i dziewiętnastowieczna fraza pamiętnikarska, które przenikają się z wyrazistą, ciętą puentą charakterystyczną dla narracji nowoczesnych mediów i reklamy: „W dalekiej Warszawie był rząd, sąd, w papierki wgląd". Wańkowicz bawił się językiem, mieszał style i gatunki, celowo naginał i łamał zasady gramatyki, improwizował i dawał czytelnikowi możność posmakowania najpiękniejszej polszczyzny.