Władza się cieszy, że z nieba spadł jej temat przymusowej relokacji i wreszcie będzie na czym zbudować kampanię wyborczą, a mnie jest trochę smutno. Bo jeśli nawet wokół sprawy tak kontrowersyjnej i trudnej dla większości państw naszego regionu nie umieliśmy zbudować żadnego sensownego sojuszu, to nasza pozycja w Europie jest naprawdę słaba, a my nie mamy żadnej realnej zdolności koalicyjnej nawet z tymi sąsiadami, których jeszcze nie uznaliśmy za naszych wrogów. Niewykluczone zresztą, że nawet nie próbowaliśmy szukać sojuszników – zawsze to łatwiej chwalić się „bohaterskim” oporem niż trudnym kompromisem, zwłaszcza jeśli się kompromisów zawierać nie potrafi. Przyzwyczaiłam się już do tego, że obecna władza po prostu rozmawiać nie potrafi i nie ma w zwyczaju, ale nie kupuję narracji, że jest to dowód naszej mocnej pozycji, bo jest dokładnie odwrotnie. Nie liczą się z nami i nie liczą na nas nawet ci, z którymi mamy zbieżne interesy. I to jest bardzo smutny wniosek.