Aktualizacja: 30.06.2016 13:57 Publikacja: 30.06.2016 13:57
Krisztina Tóth, „Linie kodu kreskowego”, przeł. Anna Butrym, Książkowe Klimaty, Wrocław 2016
Foto: Plus Minus
Kiedy byłam dzieckiem, ktoś mi opowiedział, że w czarnych kreskach w kodzie zawarte są wszystkie dane o towarze, które może z nich odczytać sprzedawca. Dopiero wiele lat później dowiedziałam się, że dane zapisane są nie dzięki kreskom, ale przerwom między nimi. Podobnie w moim zbiorze opowiadań – być może to, co w nich najważniejsze, jest gdzieś poza zadrukowanymi kartkami, pomiędzy nimi, na ich marginesach".
Być może właśnie tak jest, choć gdy czytamy „Linie kody kreskowego", zbiór złożony z opowiadań zanurzonych w epoce kadaryzmu, po pierwsze mocno odczuwamy klimat tamtej epoki, widzianej najczęściej dziecięcymi oczami. Świat się łuszczy, jest niczym źle przycięte czerwone linoleum z opowiadania „Ciepła podłoga", jaki jeszcze? „Na ścianie wokół łóżka kilimy, na stole czarny wazon z korondzkiej porcelany i korondzka popielniczka, a w niej opakowanie po prezerwatywie". To nie są jednak sentymentalne kadry z przeszłości. Każdy z nich zawiera silne wspomnienie, które pozostawia trwały ślad. Widok ojca, który w piecu spalił dziecku lalkę, dziesiątki okaleczonych żab w przydomowym sadzie, obraz dziecięcego okrucieństwa, które po latach spełnia się w nieoczekiwanych okolicznościach („Miserere"). Tóth świadomie nawiązuje do słynnego wiersza Attili Józsefa mówiącego o tym, że świat jest siecią powiązań, lśniącą w świetle dnia jak pajęczyna, a końce jej nici powiązane są w różnych zakamarkach czasu. Świat za Kadara i świat dzisiejszy. Dwa światy, a może jeden?
W najnowszym odcinku podcastu „Posłuchaj Plus Minus” gościem Darii Chibner był Cezary Boryszewski – redaktor nac...
Znawcy twórczości Krystiana Lupy nie mają wątpliwości, że nikt lepiej nie przeniósłby na deski sceniczne „Czarod...
„Amerzone – Testament odkrywcy” to wyprawa w świat zapomnianych krain.
W drugim tomie „Filozoficznego Lema” widać ujemną ocenę pisarza dla ludzkości.
Czy z przeciętnej powieści może powstać dobry serial? „Fatalny rejs” dowodzi, że tak.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas