Żyd, homoseksualista, hazardzista, malwersant, muzułmański niewolnik, recydywista, cudzołożnik. I jeszcze do tego nieudacznik! Czyja biografia mogła pomieścić tyle skrajnych i intrygujących doświadczeń, prawdziwych albo zmyślonych przez różnej maści biografistów? Szekspira? A skąd! – jego hiszpańskiego kolegi po piórze Miguela de Cervantesa (1547–1616), autora pierwszej liczącej się do dziś nowożytnej powieści „Don Kichot" z 1605 roku, a także wciąż cenionych wśród literaturoznawców „Nowel przykładnych" (1613). Autora, który stworzył, jak dziś byśmy powiedzieli, ikoniczną postać błędnego rycerza o smętnym wejrzeniu i towarzyszącego mu giermka Sancho Pansę. A był też Cervantes poetą wygrywającym literackie turnieje i twórcą granych często sztuk, który debiutował dobrze przyjętą powieścią pasterską „Galatea" (1585).
Reszta ze wspomnianych na początku sugestii i epitetów to domysły, które rozpalały wyobraźnię kolejnych badaczy życia hiszpańskiego pisarza, bo wiele w nim niejasności. Cervantes nie powinien jednak zza grobu narzekać, ponieważ w przeciwieństwie do wspomnianego już Szekspira nikt nie śmiał podważać faktu jego istnienia. Tak, jak nie da się podważyć tego, że podobnie do swojego najsłynniejszego bohatera był żołnierzem i bił się w słynnej bitwie morskiej pod Lepanto w 1571 roku. Tu dotykamy niesłychanie dla nas ważnego wątku, który sprawia, że Cervantes może się nam wydawać bardziej współczesny niż wykreowany przez eseje Jana Kotta „Szekspir współczesny" – hiszpański pisarz doświadczył bowiem na własnej skórze wielkiego napięcia wywołanego wojną Europy i świata chrześcijańskiego ze światem muzułmańskim. Można zapytać: skąd my to znamy?
Porwany przez piratów
W jego biografii znalazły się też dwa doświadczenia, które w różnych scenariuszach mogą być udziałem Europy w najbliższej przyszłości. Porwany przez piratów dla okupu, jak dziś porywa Państwo Islamskie, był przez pięć lat niewolnikiem i więźniem algierskich muzułmanów – po wielokroć próbując organizować ucieczki. A po szczęśliwym powrocie do Hiszpanii stał się świadkiem wygnania z kraju kilkuset tysięcy morysków, czyli tych muzułmańskich rodzin, które po odbiciu przez Hiszpan Półwyspu Iberyjskiego zdecydowały się przejść na chrześcijaństwo. Ale po kolei.
W Polsce, gdzie z tolerancją wciąż miewamy kłopoty, a dociekanie tajemnic cudzego pochodzenia połączone ze przypisywaniem cech fizycznych i charakteru ma odcień rasistowski – największe zainteresowanie wywołają z pewnością poszlaki, że Cervantes mógł być Żydem. Sam sobie winien, przyzna ktoś złośliwie, wszak we wstępie do drugiej części najsłynniejszej powieści napisał, że nos ma lekko zakrzywiony. Reszta była kwestią fantazji opartych na mniej czy bardziej poważnych domysłach. Dedukowali mianowicie badacze biografii Hiszpana z takich faktów, że rodzina Cervantesów często się przenosiła, tak jak on sam, po to – uwaga! – by zatrzeć rzekomo swoje pochodzenie. Innym dowodem na semicki rodowód miał być fakt, że ojciec pisarza otrzymał zgodę na bycie medykiem i puszczanie krwi, które to przywileje tradycyjnie przyznawano doświadczonym w tych kwestiach żydowskim synom. Dopatrywano się też żydowskiego semickiego pochodzenia Cervantesa w tym, że był przez lata królewskim poborcą, co dla ludzi uchodziło za synonim żydowskiej profesji. Antysemitów i filosemitów wypada jednak na końcu tego wątku rozczarować. Żadnych ostatecznych dowodów na to, że wielki Miguel miał przodków pośród tych, którzy spisywali Stary Testament, nie ma. Pisał księgi na własny rachunek.
Cerventes homoseksualista. W tej kwestii wydawałoby się, że można napisać wiele więcej, a choćby dlatego, że w jego dziełach, zdaniem wielu, nazbyt często pojawiają się nadzwyczaj piękni młodziankowie, a także piękni młodzieńcy przebrani za kobiety. No i co z tego? – zapyta ktoś słusznie. To tak, jakby na podstawie listów wnioskować, że gejami byli harcerze „Zośka" i „Rudy", nie biorąc pod uwagę tego, w jakiej konwencji pisało się listy przed 1945 rokiem.