Jeśli wierzyć szacunkom meteorologów, klimatologów, synoptyków (trzeba uczciwie przyznać, że nie są precyzyjne), co sekundę w powierzchnię naszej planety uderza mniej więcej 100 piorunów, ponieważ w każdej chwili na Ziemi szaleje od 2 do 3 tysięcy burz. Z tego powodu w kilometr kwadratowy gruntu trafiają rocznie średnio dwa pioruny, a w całą powierzchnię Ziemi, w lądy i oceany, ponad miliard. Błyskawica trwa ułamek sekundy, ma około 2 centymetrów średnicy i od 1 do 50 kilometrów długości. Jej temperatura jest pięciokrotnie wyższa niż temperatura powierzchni Słońca, sięga 30 tysięcy stopni Celsjusza.
Takie niebezpieczeństwo czyha na Bogu ducha winnych ludzi. A konkretnie: dwa tygodnie temu brat Antoni Marczewski, student Kolegium Filozoficzno-Teologicznego Dominikanów w Krakowie, zginął rażony piorunem. Miesiąc wcześniej w rumuńskich Karpatach podczas burzy piorun trafił polskie małżeństwo wracające do schroniska: trzymali się za ręce, zginęli na miejscu. W Sączkowie w gminie Przemęt, powiat wolsztyński, zginął 34-letni wędkarz porażony piorunem, gdy przebywał w wolno stojącym szalecie. Burza zaskoczyła grupę uprawiającą trekking w parku narodowym w Anglii, jeden z mężczyzn próbował zrobić selfie, używając metalowego kija do robienia zdjęć z ręki, kij zadziałał jak piorunochron, trup na miejscu. Roy Sullivan, strażnik Narodowego Parku Shenandoah w Wirginii, został rażony piorunem siedem razy w ciągu ponad 30 lat, przeżył, choć odnosił mniejsze i większe obrażenia; jego dwa kapelusze, na których widać ślad po palącej błyskawicy, można oglądać w Muzeum Rekordów Guinnessa w Dublinie.
28 maja tego roku 11 osób, w tym ośmioro dzieci, zostało porażonych piorunem we Francji, w parku Monceau, gdy szukali schronienia przed burzą pod drzewem. Dlaczego nie zginęli wszyscy lub tylko niektórzy? Statystyki mówią, że od 20 do 30 proc. porażeń piorunem kończy się śmiercią. Dlaczego nie wszystkie?
Człowiek – przewodnik doskonały
W chmurze burzowej potencjał elektryczny rozmieszczony jest w specyficzny sposób: ładunki dodatnie koncentrują się w szczycie chmury, ładunki ujemne u jej podstawy. Na ziemi, pod groźnie wyglądającą imponującą chmurą o nazwie cumulonimbus, ładunki dodatnie wznoszą się ku powierzchni, przyciągane przez ich przeciwieństwo, czyli ładunki ujemne w podstawie cumulonimbusa. Gdy ładunek elektryczny wystrzela w dół z chmury, szuka najkrótszej drogi do ziemi. Na tej trasie powietrze jest opornikiem, dlatego piorun korzysta ze wszystkiego, co ma pod ręką, co oferuje mu najmniejszy opór elektryczny, aby dotrzeć do ziemi – na przykład drzewo.
Organizm pojedynczego stojącego człowieka jest dobrym skrótem dla pioruna, tego wyładowania elektrycznego dążącego z góry na dół. System krwionośny człowieka i jego system nerwowy są dobrymi przewodnikami. Także skóra stawia mniejszy opór prądowi elektrycznemu, gdy jest zmoczona, a jest zmoczona podczas burzy, gdy leje deszcz. Zwykły, standardowy piorun osiąga miliony woltów. Gdy coś tak brutalnego, co trwa zaledwie ułamek sekundy, trafia w ludzka postać, „człowiek, który widzi błyskawicę i słyszy grzmot, nie jest tym, który został porażony" – pisał Pliniusz Starszy już przed dwoma tysiącleciami.