Stąd już tylko jeden krok, by na wysokości północnego cypla wyspy Jura, w wilgotnej dolinie odnaleźć kilkanaście domków, jeden hotel z niewielkim pubem, stary, choć nie bardzo stary jak na swoje okolice kościółek i słynne relikty, których jest tu, w promieniu kilku mil od Kilmartin, ponad 300.
Datowane są na mniej lub bardziej odległe stulecia. Od neolitu, przez epokę brązu, żelaza, po wczesne średniowiecze. To kamienne stele, kopce, kryte tajemniczym reliefem głazy i to, co najbardziej tajemnicze, XIII-, XIV-wieczne rycerskie nagrobki identyfikowane tylko znakiem obnażonego miecza. Dla wielu pamiątka pochówku Rycerzy Świątyni, którzy, uciekłszy w 1307 r. przed siepaczami Filipa Pięknego, znaleźli schronienie właśnie w Szkocji. Rzekomo zabrali z sobą skarb templariuszy, więc gdzieś tu, pośród torfowisk Kilmartin mogą (ba, muszą) być ukryte prowadzące do niego ślady. Fakt? Czy piękna legenda? Trudno powiedzieć, choć to właśnie jej siła przyciąga w te okolice setki spragnionych atrakcji turystów.