Filip Memches o myśli Fabrice'a Hadjadja

Jednym z głównych zarzutów, które słyszą dziś chrześcijanie, jest opinia, że są oni wyznawcami religii oderwanej od życia.

Aktualizacja: 21.10.2016 21:23 Publikacja: 20.10.2016 14:19

Fabrice Hadjadj, „Rodzina, czyli transcendencja w majtkach”, W drodze, Poznań 2016

Fabrice Hadjadj, „Rodzina, czyli transcendencja w majtkach”, W drodze, Poznań 2016

Foto: Rzeczpospolita

Wystarczy choćby przywołać sytuacje, w których biskupi katoliccy zabierają głos w takich sprawach, jak aborcja czy in vitro. Szybko wtedy są gaszeni przez feministki argumentem, że będąc facetami żyjącymi w celibacie, nie mają pojęcia o płodzeniu potomstwa.

Chrześcijaństwo XXI wieku potrzebuje więc nowych apologetów – takich, którzy błyskotliwie i przekonująco obnażają fałsz stawianych mu oskarżeń między innymi o to, że pozostaje ono odklejone od rzeczywistości. Takim apologetą jest z pewnością Fabrice Hadjadj, co znajduje swój wyraz w jego najnowszej książce „Rodzina, czyli transcendencja w majtkach".

Autor ma intrygującą biografię. Ten 45-letni francuski filozof i publicysta przyszedł na świat w Nanterre pod Paryżem, w żydowskiej rodzinie pochodzącej z Tunezji. Jego rodzice byli maoistami. On sam w młodości dał się uwieść ateizmowi i anarchizmowi, po czym nastąpił w nim duchowy zwrot, który zaprowadził go do Kościoła katolickiego. Dziś kieruje Instytutem Studiów Antropologicznych Philanthropos we Fryburgu Szwajcarskim.

Przede wszystkim jednak Hadjadj jest mężem i ojcem, ma sześcioro dzieci. Kiedy zatem dotyka kwestii związanych z małżeństwem i rodziną, nie można mu zarzucić, że są to dla niego sprawy abstrakcyjne.

„Rodzina, czyli transcendencja w majtkach" to nie tylko rozważania myśliciela nad kulturą, która wojuje z chrześcijaństwem, ale też świadectwo człowieka wiary, weryfikowanej na co dzień w konkretnych wyzwaniach. Gdyby bowiem chrześcijaństwo było wyłącznie spójną teorią, nie przesądzałoby to jeszcze o jego prawdziwości.

Francuski myśliciel nie owija niczego w bawełnę: „Wypatrujemy transcendencji w sinej dali, szukamy jej w tym, co niezwykłe, jak gdyby niezwykłość nie była zupełnym przeciwieństwem transcendencji, trochę tak jak top modelka lśniąca w blasku reflektorów, która jawi się nam jako przeciwieństwo słodkiej, kochającej nas kobiety – a to ona właśnie jest blisko, być może zbyt blisko...".

Tymczasem sens tego, co przyniósł i zostawił ludziom Jezus Chrystus, objawia się w prozaicznych sytuacjach, które niejednemu Polakowi katolikowi bynajmniej z pobożnością się nie kojarzą. Ale Hadjadj, będąc z pochodzenia sefardyjskim Żydem, ma inny temperament niż mieszkańcy kraju nad Wisłą – reprezentuje śródziemnomorską, patriarchalną, maczystowską cywilizację, która od mężczyzny nie wymaga bycia grzecznym, układnym chłopcem.

Książka francuskiego myśliciela to przede wszystkim afirmacja ludzkiego ciała, zwłaszcza w kontekście rozmnażania płciowego. Dowodzi tego następujący fragment: „Proponuję (...) prosty eksperyment, polegający na kontemplacji tego, co mamy poniżej pasa – tak, tak, panie dziekanie Katolickiego Uniwersytetu Ameryki, na kontemplacji tego, co również pan ma poniżej pasa, i odkryciu »ukrytego towarzysza«; na przyjrzeniu się temu, co w nas najwstydliwiej cielesne, i uznaniu, że stawia to najzupełniej duchowe wymagania".

Tak, Hadjadj miejscami skandalizuje – ale po to, żeby w prowokacyjny sposób uświadomić czytelnikowi, że tym, co na najbardziej elementarnym poziomie określa tożsamość człowieka, jest płeć (jako kategoria biologiczna, a nie gender) oraz drzewo genealogiczne. Ducha od ciała się nie oddzieli.

Natomiast „postępowy" świat – wskazuje autor – odrzuca naturę (uznawaną wręcz za „faszystowską") i dekonstruuje ludzką seksualność, próbując ją okiełznać za pomocą tabletek antykoncepcyjnych. To z natury wyrastają takie „reakcyjne" zjawiska jak ojczysty język czy autorytet przodków, bo nie są to bynajmniej projekty oświeconych umysłów. Dziś technologia wypiera genealogię („Nie dziedziczy się przecież komputera po dziadkach").

Czytając książkę Hadjadja, miałem przed oczami niedawne czarne protesty. I słowa działaczki feministycznej Anny Dryjańskiej o mężczyznach, którzy z nienawiści do kobiet wymagają od nich, żeby rodziły wtedy, kiedy tego nie chcą (spór o aborcję) lub nie mogły rodzić, kiedy tego chcą (spór o in vitro).

Dryjańska dokładnie wyartykułowała pogląd, na którym francuski filozof nie zostawia suchej nitki: lewicowa aktywistka przeciwstawia ciału – wolność, a naturze – ideologię. Tymczasem ciało i natura składają się na życie. Okazuje się więc, że feministki pragną się oderwać od życia.

I dążą do tego, abyśmy się obudzili w świecie, w którym – by nawiązać do jednej z uwag Hadjadja – łoże małżeńskie zostanie zastąpione laboratorium doktora Frankensteina.

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Plus Minus
Posłuchaj „Plus Minus”: Kiedyś to byli prezydenci
Plus Minus
„Historia miłosna”: Konserwatysta na lekcjach empatii
Plus Minus
„Polska na prochach”: Siatki pełne recept i leków
Plus Minus
„Ale wtopa”: Test na przyjaźnie
Plus Minus
„Thunderbolts*”: Antybohaterowie z przypadku