Rz: Skąd wzięła się idea zrobienia filmu o polskich emigrantach w Londynie?
Po „Wietrze buszującym w jęczmieniu”, którego akcja toczyła się w latach 20. poprzedniego wieku, chcieliśmy z Kenem zmierzyć się z czymś współczesnym. Pomyśleliśmy, że jednym z najpoważniejszych problemów naszego czasu jest emigracja. Miliony ludzi opuszczają dziś swoje kraje, by gdzie indziej szukać pracy i lepszego życia. Afrykanie przyjeżdżają do Europy. Mieszkańcy Ameryki Południowej i Środkowej przedostają się do Stanów Zjednoczonych, często nielegalnie. Ludzie z krajów postkomunistycznych szukają pracy na Zachodzie. A że brytyjska gospodarka ma się nieźle, Londyn stał się ostatnio mekką dla tysięcy ludzi szukających pracy. Także dla Polaków.
Za scenariusz „Polaka potrzebnego od zaraz” dostał pan nagrodę na festiwalu w Wenecji. Jurorzy podkreślali, że temat był niekonwencjonalnie przedstawiony, ale też świetnie zdokumentowany.
Dobrze poznałem środowisko emigrantów. Byłem zaskoczony, jak bardzo ci ludzie są oszukiwani i źle traktowani. Pracodawcy często zatrudniają ich na czarno, bo wówczas nie muszą płacić ubezpieczenia. Potrącają im olbrzymie sumy za byle jakie zakwaterowanie. I nie zawsze ich regularnie wynagradzają. W Birmingham dużo czasu spędziłem z pracującymi w jednej z fabryk polskimi robotnikami, którzy nie dostawali pieniędzy całymi tygodniami. Słyszałem o emigrantach zatrudnianych na okres próbny, a potem bezpardonowo wyrzucanych z roboty. I o wypadkach, jakie zdarzają się na budowach i w fabrykach, bo robotnicy nie są odpowiednio przeszkoleni. To przerażająca eksploatacja.
Podobna do tej, jaką uprawia bohaterka pana filmu?