Reklama
Rozwiń

Korsarz republiki

- Pracujemy w jednym cyrku, u tego samego szefa. Tylko że ty, kolego, chodzisz po linie bez siatki ochronnej - powiedział ponoć oficer francuskich komandosów, skuwając Boba Denarda kajdankami na Komorach

Publikacja: 20.10.2007 03:20

Korsarz republiki

Foto: AFP

Red

Denard nie stawiał oporu. Wtedy, w 1995 r., już od dawna wiedział, że jako pies wojny będzie bezpieczny i bezkarny właśnie – i tylko – na smyczy swego pana. Smycz wydłużała się lub skracała (Afrykanie widzieli w niej raczej łańcuch neokolonializmu), ale jedno było pewne: obroża na jej końcu nie zamieni się w stryczek.

Zmarły tydzień temu Bob Denard, wolny strzelec i „żołnierz fortuny”, przez 40 lat powtarzał, że zawsze szedł przez życie jako „Korsarz Republiki” (taki tytuł dał swojej autobiografii, wydanej w 1998 r.). Bo jednak w sercu nosił Francję. Istotnie, nigdzie w świecie nie obrócił broni przeciwko swej ojczyźnie. Co więcej, tak się składało, że strzelał do tych, którzy akurat interesom francuskim mogli zaszkodzić. Bez ryzyka międzynarodowego skandalu wykonywał zadania, jakich nie mogły się podjąć francuskie służby specjalne. Czy to więc nie Francja wybrała Denarda?

Pozostało jeszcze 94% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Plus Minus
Trzęśli amerykańską polityką, potem ruch MAGA zepchnął ich w cień. Wracają
Plus Minus
Kto zapewni Polsce parasol nuklearny? Ekspert z Francji wylewa kubeł zimnej wody
Plus Minus
„Brzydka siostra”: Uroda wykuta młotkiem
Plus Minus
„Super Boss Monster”: Kto wybudował te wszystkie lochy
Plus Minus
„W głowie zabójcy”: Po nitce do kłębka