Smutek‚ rzeczywiście‚ się pogłębiał. Rakowski wcześniej groził stoczniowcom zamknięciem stoczni. Ale 4 listopada przyjeżdża do Gdańska premier Margaret Thatcher. Obiad miał być u mnie‚ ale uznano‚ że do Oliwy jest za daleko.
I obiad odbył się u ks. Jankowskiego‚ ze słynnymi bażantami na talerzach. Jak wieść gminna niesie Thatcher widząc te bażanty zdołała opanować wrażenie. Przyjechała do niezamożnej Polski‚ a tu serwują jej bażanty.
Faktycznie‚ były te bażanty‚ ale zostawmy je‚ bo fantastyczne było to‚ co się działo przy stole. Jak oni‚ czyli Thatcher i Wałęsa partnersko ze sobą rozmawiali. A za oknem stał tłum. Ona słuchała i tylko od czasu do czasu pytała: „a co teraz krzyczą?”. „ Precz z Jaruzelskim”‚ „ Niech żyje Solidarność”. ó „A to dobrze” ó komentowała krótko. Nastrój był dobry. Przy stole oprócz dwojga bohaterów byli też Geremek‚ Mazowiecki‚ Onyszkiewicz‚ który był tłumaczem.†Nazajutrz‚ piątego listopada wyjechałem do Rzymu. Zdałem relację papieżowi z tych rozmów i sytuacji w Polsce. Jestem przekonany‚ że owocem tego było oświadczenie sekretarza episkopatu bpa Dąbrowskiego. W odczytanym w kościołach piśmie zaapelowano do władzy o rozmowy i reformy‚ podkreślając że zamknięcie Stoczni Gdańskiej nie sprzyja porozumieniu.
A potem 18 i 19 listopada w parafii w Wilanowie odbyło się pierwsze spotkanie Wałęsy z władzami‚ w którym uczestniczył także ksiądz arcybiskup. Już nie w roli przyzwoitki...
To spotkanie w Wilanowie było bardzo trudne i bardzo ważne. Zawisło na włosku‚ gdy w pewnym momencie Wałęsa stwierdził: „co tu dużo gadać‚ nie ma wolności bez Solidarności”. Przedstawiciele władz wstali‚ jakby chcieli wyjść. Natychmiast zareagowałem i powiedziałem : Polska nie jest wasza‚ ani wasza‚ tylko nasza‚ nie licytujcie się więc tylko siadajcie i kontynuujcie rozmowy. Zbliżała się 12 w nocy‚ więc rozmowy zostały przeniesione na następny dzień. I tak się to zaczęło. To wtedy Wałęsa po raz pierwszy‚ po wielu latach otrzymał paszport i pojechał zagranicę. Czułem‚ że coś się zaczyna dziać. Wiedziałem‚ że wszystkie strony chciały spotkań‚ rozmów. To był dobry sygnał‚ ale był też niepokój‚ co dalej będzie się dziać w Polsce.
Okrągły stół‚ Magdalenka są dla niektórych Polaków symbolem układu i zdrady narodowej. Układu sankcjonującego całe zło PRL‚ nie rozliczenia z przeszłością‚ wejścia nomenklatury komunistycznej w gospodarkę. To wtedy właśnie w Magdalence miał narodzić się „układ”‚ zakrapiany alkoholem‚ który trwa do dziś. Wystarczy włączyć Radio Maryja czy Telewizję Trwam‚ by się o tym dowiedzieć.
Jeśli to‚ co dzisiaj mamy jest złem‚ to Magdalenka była złem. Uważam‚ że Magdalenka była fantastycznym sposobem poszukiwania dróg porozumienia. To tam komuniści zgodzili się†na wiele rzeczy‚ o których przez lata nie chcieli słyszeć‚ a które można podsumować jednym słowem: wolność. To w Magdalence padła ze strony „S” propozycja‚ żeby wybory były wolne. Komuniści powiedzieli: w żadnym wypadku. Potem po wielu trudach ustalono‚ że wybory będą wolne w jednej trzeciej do Sejmu i w całości do Senatu. Wałęsa mówi: „bzdura‚ ja nie chcę się na to pisać‚ bo ja nie chcę udawać wolności. Albo ona jest albo jej nie ma”. W czasie przerwy błagaliśmy Wałęsę: „Panie Lechu‚ trzeba na to się zgodzić‚ bo to będzie próba narodu. Jeśli to wyjdzie‚ a może się uda‚ to będzie więcej”. I udało się‚ w 100 procentach się udało. Mamy wolność. W Magdalence nie było - jak czasem się słyszy bzdurne stwierdzenia z różnych kół ó nie było żadnych układów‚ podpisywania porozumień zdrady narodu. Tam było poszukiwanie drogi wyjścia z komuny. To komunistom natomiast się wydawało‚ że efektem tych rozmów będzie utrzymanie systemu.
Mieli nadzieję na jakąś protezę systemową?
Tak. Komunistom się tak wydawało.
Ale system się zawalił.
Z kilku powodów. Oczywiście‚ za sprawą papieża‚ oczywiście‚ że także za sprawą Reagana i Gorbaczowa oraz wytrwałości Polaków. Co do tego nie ma wątpliwości. Jeśli chodzi natomiast o Polskę‚ to jestem przekonany‚ że najważniejszą sprawą były wybory czerwcowe. Ich wyniki komunistów zatrzymały i odebrały im odwagę kontynuacji swojego zamiaru. Wracając do Magdalenki. Siedziało pięciu przedstawicieli władzy: w środku Kiszczak‚ z prawej strony Kwaśniewski‚ z lewej Ciosek‚ dalej dwóch panów z ZSL i SD. Kwaśniewski był milczący‚ nie angażował się. Natomiast Kiszczak jak chciał coś powiedzieć‚ to patrzył jak się zachował Kwaśniewski. A Kwaśniewski albo się uśmiechał albo siedział obojętny. Gdy Kiszczak prosił o przerwę w rozmowach‚ piątka z doradcami szła do pokoju na górę i tam się naradzali. Strona solidarnościowa wychodziła naradzać się na zewnątrz‚ pod drzewa‚ albo szła do pokoju obok. A oni zawsze szli do góry. Nie wiem dlaczego‚ może mieli tam jakieś łącza.
Mimo‚ że rozmowom przewodził Kiszczak‚ to decydujący głos miał Kwaśniewski?
Jestem o tym przekonany. Do zabawiania był natomiast Ciosek. To może on zaprowadził uczestników rozmów na tę kolację z alkoholem. Bo z tym alkoholem‚ to była zupełna głupota. Rozmowy w Magdalence rozpoczynały się około 16. i trwały do 2 - 3 w nocy. Była więc 3 w nocy‚ spać się chce‚ a strona rządowa ciągnie nas na kolację. Nie‚ nie jesteśmy zmęczeni‚ ale namawiają: „przygotowaliśmy dobrą kiełbaskę”. Ach‚ no to chodźmy. I była bardzo dobra kolacja. A oni filmowali. Kamery oczywiście żadnej nie było widać‚ a jednak potem były zdjęcia. Prawdopodobnie filmowali z góry.
Ksiądz arcybiskup zaaranżował słynne spotkanie Wałęsa - Mazowiecki w 1990 się przed wyborami prezydenckimi. Dlaczego panowie się wówczas nie dogadali?
Ta sprawa miała szersze tło. Warto by przypomnieć słabo znane wydarzenie z sierpnia 1990 r. Chodzi o wyjazd pan Wałęsy do Włoch na zaproszenie od znanego tam ruchu katolickiego „Comunione e liberazione". Zaczęli do mnie wydzwaniać‚ żeby namówić pana Wałęsę‚ aby przyjechał na ich spotkanie w Rimini. Udało mi się Wałęsę przekonać. Przysłali z Włoch samolot specjalny‚ na 10 osób‚ i polecieliśmy. Raniutko pojechaliśmy z Rzymu samochodem do Castel Gandolfo. Ojciec św. przyjął pana Wałęsę na mszy św.‚ potem było śniadanie‚ takie najbardziej prywatne w świecie. Siedzieliśmy tylko w trójkę w małym pokoju‚ blisko kuchni. Śniadanie trwało może ze 2 godziny. Wałęsa opowiadał Ojcu św. o wszystkim‚ czym żyje Polska. Przeważnie mówił p. Wałęsa. Mówił i mówił. Ojciec św. słuchał. Ja się nie odzywałem‚ tylko słuchałem. Ojciec św. po prostu się cieszył Wałęsą‚ cieszył się tym wszystkim‚ co się w Polsce dzieje. Potem Wałęsa był na spotkaniu ruchu‚ po którym odbyła się konferencja prasowa z udziałem z setki dziennikarzy z całego świata. Ja mogłem śledzić konferencję podwójnie dlatego‚ że Wałęsa mówił po polsku‚ tłumaczono go na włoski‚ który znam. Wałęsa zrobił na tym spotkaniu z dziennikarzami furorę. Jak on fantastycznie odpowiadał na dotyczące wojny w Zatoce Perskiej‚ która się wtedy rozpoczęła. Takiej błyskotliwości u Wałęsy nie widziałem. To była błyskotliwość prawdziwego polityka. Nie ulega wątpliwości‚ że Wałęsa miał niezwykły zmysł polityczny. To właśnie wtedy‚ we Włoszech‚ słuchając najpierw jak p. Wałęsa po partnersku rozmawiał z Ojcem św.‚ a potem widząc tę błyskotliwość na konferencji‚ przekonałem się‚ że Wałęsa może chcieć zająć inne miejsce na scenie politycznej w Polsce.
Czy papież wówczas namaścił Wałęsę?
Nie‚ Ojciec św. nie mówił‚ kto ma ma być prezydentem. Absolutnie! Papież tylko słuchał Wałęsy. Ale uważam‚ że tak to rozumiał pan Wałęsa w Castel Gandolfo.
I dlatego w 1990 roku‚ przed wyborami zaprosił arcybiskup Wałęsę i premiera Mazowieckiego?
Przyznaję‚ że to była moja inicjatywa. Zaprosiłem wszystkich ówczesnych wielkich polityków. Był Wałęsa‚ Geremek‚ Olszewski‚ Michnik‚ Kuroń‚ Hall... W sumie dziesięć osób. Udało mi się znaleźć 10 takich samych foteli i ustawić je w niewidoczny (bo go nie było) okrągły stół. Trzeba przyznać‚ że Wałęsa nie miał żadnych wątpliwości‚ że to on powinien być prezydentem. Nawet na początku tego spotkania powiedział wprost: „ja będę prezydentem”. Jakby ustalił i dodał: pan Mazowiecki‚ który jest znakomitym premierem będzie kontynuował premierostwo‚ pan Geremek‚ jeśli zechce‚ będzie moim zastępcą. I tak rozdał karty‚ według mnie idealnie. Uważałem‚ że Mazowiecki‚ który jest fantastycznym premierem niech kontynuuje tę misję. Natomiast przywódca „S”‚ który zamieszał światem‚ niechże będzie prezydentem. Ale Mazowiecki powiedział: „zawalczymy o prezydenturę”.
Kości zostały rzucone. Co wtedy ekscelencja pomyślał?
Żal mi było tego. Myślałem‚ że propozycja jest dobra: niech Mazowiecki będzie dalej premierem‚ Geremek będzie wiceprezydentem‚ a Wałęsa niech nadaje ruch temu wszystkiemu‚ ale pogłębiony intelektem Mazowieckiego‚ Geremka i innych.
Powiedział ksiądz arcybiskup swoje zdanie?
Nie wypowiadałem się. Tylko tak pomyślałem.
Ale panowie się nie dogadali.
W pamięci mam wypowiedź pana Aleksandra Halla. Podkreślał dokonania pana Wałęsy‚ mówiąc jednocześnie: ale ty się jednak nie nadajesz‚ nie masz odpowiedniego przygotowania i wykształcenia. Po panu Hallu inni mówili podobnie‚ może bardziej łagodnie. Mazowiecki też oceniał że prezydentura przekracza możliwości pana Wałęsy. Geremek mówił‚ że będzie książki pisał. Uważam‚ że gdyby pan Wałęsa wycofał się po pierwszej kadencji prezydenckiej‚ oddał wówczas pole komuś innemu pozostając bohaterem narodowym‚ który obalił komunę byłoby to najlepsze rozwiązanie. Wydaje mi się‚ że był trochę za dobrym człowiekiem i tolerował wokół siebie przeróżne osoby‚ które nie miały na niego dobrego wpływu.
W latach 90. pojawił się problem nie tylko zagospodarowania zdobytej wolności‚ ale również ułożenia stosunków między państwem a Kościołem. Czy trudno było księdzu biskupowi‚ innym biskupom wycofać się z tej roli zastępczej‚ którą do tej pory pełnił Kościół? Była przecież ostra krytyka‚ że hierarchia próbuje tworzyć państwo wyznaniowe.
Episkopat miał świadomość tego‚ że nie może się angażować bezpośrednio w sprawy polityczne. I się nie angażował. Natomiast niektórzy biskupi tak. Kiedy zbliżały się wybory niektórzy biskupi rozdawali jakieś instrukcje jak należy głosować‚ wskazywali na ZChN. To nie było opinia całego episkopatu‚ ale poszczególnych biskupów. Może decydowała specyfika lokalna.
Ale to przecież u księdza arcybiskupa w 1993 rodził się komitet wyborczy „Ojczyzna”‚ a w 2005 roku†rozmawiali politycy PiS i PO‚ próbując sklecić koalicję. Nie może ekscelencja powiedzieć‚ że był biernym obserwatorem życia politycznego.
Nie byłem twórcą żadnej koalicji‚ komitetu. Ja tylko kiedy widziałem‚ że coś dobrego się dzieje‚ czułem‚ że politycy chcieliby się spotkać‚ umożliwiałem im to. Włączałem się‚ ale nie po to‚ żeby się włączać w politykę. Tylko tyle‚ i aż tyle.
A jakie były kulisy spotkania PO i PiS w 2005 roku?
Zwycięstwo dwóch partii‚ które wyszły z tych samych solidarnościowych źródeł jawiło się jako perspektywa dobrych rozwiązań dla Polski. Nie tylko ja wpadłem na pomysł‚ żeby zaprosić przedstawicieli tych partii. Rozmawiałem z różnymi ludźmi z Polski‚ nie będę mówił z kim‚ i doszliśmy do wniosku‚ że trzeba pomóc tym ludziom‚ aby się mogli spotkać na neutralnym terenie. Pewnego dnia rano‚ między 8 a 9 zadzwoniłem do pana Jarosława Kaczyńskiego i pana Donalda Tuska i wieczorem się zjechali.
Ekscelencja dzwonił?
Jasne. Z panem Jarosławem znaliśmy się od lat‚ podobnie z panem Tuskiem. Gdybym ich nie znał‚ to bym się nigdy nie odważył na telefon. Ale ponieważ znałem ich doskonale‚ więc zadzwoniłem. Zapytałem czy nie chcieliby się spotkać w biskupim domu i porozmawiać sobie na pewne tematy przy zupełnej neutralności Kościoła. Do dzisiaj jestem wdzięczny‚ że przyjechali. Pan Tusk przyszedł z panem Rokitą‚ pan Kaczyński przyszedł z panem Jurkiem i z panem Marcinkiewiczem. Myślałem w swojej naiwności‚ że oni zwycięzcy‚ kochający Polskę‚ dojdą do jakiegoś porozumienia.
Przez niemal 25 lat kierował ekscelencja diecezją gdańską. Co zostawia po sobie?
Zostawiam diecezję zwartą - niewielką terytorialnie z milionem mieszkańców - i w pełni uporządkowaną. Seminarium jest pełne młodzieńców. Mamy Bogu dzięki 540 kapłanów diecezjalnych i z 200 kapłanów zakonnych. Przeżywaliśmy trudne chwile w związku z krzywdą jaką zadano Kościołowi‚ robiąc przekręty w Wydawnictwie Stella Maris. Te sprawy‚ chcę podkreślić‚ są w stu procentach uporządkowane. Społeczeństwo naszej diecezji jest mądre. Mądrze reaguje na Kościół‚ chrześcijaństwo i tak zachowuje się w dziedzinie politycznej. Tu ludzie zawsze byli i są w pełni świadomi.
Ludzie jednak pytają dlaczego na ks. Bryka‚ byłego dyrektora Stella Maris‚ który przed sądem przyznał się do winy i sam zaproponował karę‚ nie nałożył ksiądz arcybiskup kary kościelnej?
Gdy dowiedzieliśmy się o przekrętach‚ w tym samym dniu ks. Bryk został zwolniony z urzędu i z probostwa. Już tego dnia popołudniu nie był proboszczem. To jest poważna kara! Jeśli ktoś jest dyrektorem poważnego wydawnictwa i zostaje zwolniony‚ to jest to poważna sprawa. A teraz co ? Ja mam zabić ks. Bryka‚ tak jakby chcieli wasi „chrześcijanie” ?! Mam go suspendować?! On poszedł do spowiedzi‚ pokutuje pracując w hospicjum i usługując chorym na nowotwory. Jest nikim. To jeszcze za mało ?!
Pojawiają się też zarzuty‚ że ksiądz arcybiskup definitywnie nie zamknął sprawy ks. Jankowskiego. Po śledztwie prokuratury w sprawie podejrzeń o molestowanie odwołał go z funkcji proboszcza‚ lecz św. Brygida nie ma nowego proboszcza‚ a jedynie administratora.
Sprawa w tej parafii była bardzo trudna. To sąd na podstawie zgromadzonych dowodów ją umorzył‚ a nie ja. Biorąc pod uwagę te oskarżenia‚ sprawę chłopców‚ którzy wiecznie siedzieli na plebanii i oświadczenia rodziców ministranta‚ zdjąłem ks. Jankowskiego z probostwa. Nowego proboszcza nie ma‚ bo takie są przepisy. Ks. Jankowski odwołał się†od mojej decyzji do Watykanu. Sprawa ciągle jest w Stolicy Apostolskiej i biskup nie możne powołać nowego proboszcza do czasu rozpatrzenia jego odwołania. Będzie to trwało może z 15 lat.
A co się zdaniem księdza arcybiskupa stało z ks. Jankowskim‚ który jak sam ekscelencja mówił ma duże zasługi. Te kontrowersyjne wystroje Grobu Pańskiego‚ antysemickie wypowiedzi‚ handel winem z własną podobizną‚ ekstrawaganckie stroje‚ hagiograficzne biografie...
Tego co się z nim porobiło - nie wiem! On zawsze był specyficznym człowiekiem. Nietuzinkowym. Na początku odbudował zniszczony kościół...
Chwała mu za to.
W stanie wojennym otworzył dom dla Wałęsy i „Solidarności”.
Chwała mu za to.
Opiekował się rodzinami prześladowanych.
Chwała mu za to.
Ale bp Kaczmarek był wściekły na niego‚ że wszystkie transporty z pomocą z zagranicy sprowadzał do siebie‚ a nie do kurii‚ gdzie była komisja charytatywna. Wszystko szło do ks. Jankowskiego‚ bo organizacyjnie był dobry. Cóż‚ na początku lat 90. chciał się utrzymać na fali‚ nadal na niej się wznosić i wznosić.
Chciał zostać biskupem polowym WP.
On lubi chodzić w mundurach. Biskupem polowym nie został‚ ale za to jakiś emigracyjny działacz mianował go generałem czy admirałem. A więc był człowiekiem‚ który chciał istnieć publicznie. Był u nas pewien ksiądz profesor teologii moralnej i kiedyś na początku lat 90. spotkawszy ks. Jankowskiego stwierdził‚ że „Solidarność” rządzi‚ Wałęsa na czele Polski‚ a Jankowski w euforii. I powiada „No‚ księże Henryku‚ już wszystko ksiądz ma‚ tylko jeszcze brakuje biskupstwa. Ale ja już tego nie doczekam!”. A ks. Jankowski na to protekcjonalnie: „doczeka ksiądz profesor‚ doczeka !”.
Czyli ks. Jankowski nie umiał znaleźć miejsca w szeregu?
To jest za delikatnie powiedziane.
To znaczy?
Ambicje przerastają ludzi. Wystarczy?
Co ksiądz arcybiskup będzie robił na emeryturze?
Będę się modlił i według życzenia nowego arcybiskupa będę też pomagał w duszpasterstwie.
Gdzie arcybiskup będzie mieszkał?
Biskupi bardzo często‚ kiedy się zbliża czas odejścia przygotowują sobie mieszkanie. Mnie też pytali czy mieszkanie masz już przygotowane ? Ja mówię nie‚ bo lepszego poszukuję... Biskupi gdzieś tam w kąciku powinni się przygotowywać do śmierci‚ a potem w niebie będzie lepsze mieszkanie. Mam taką nadzieję. O ! Staniemy się†przyjaciółmi z ks. Jankowskim i zamieszkam w domu sióstr Brygidek‚ który ja przekazałem siostrom. A ks. Jankowski na prośbę sióstr dom ten odbudował z ruiny wysiłkiem finansowym zakonu. (uśmiech)
Ale tam ks. Jankowski urządza wielkie bankiety.
To oni tam będą bankietować‚ a ja w tym czasie będę się modlił. Także za ks. Jankowskiego.