– Wychodzi na to, że powstania śląskie były niepotrzebne, a nawet szkodliwe. W pewnych kręgach zaczął się rewizjonizm historyczny. Nawet nie mówi się o powstaniach, ale o górnośląskiej wojnie domowej. Albo o obaleniu prawowitej władzy – mówi ze smutkiem Korfanty.
Wymiana twardego dysku. To właśnie robi się teraz ze Śląskiem. Pewne informacje nie pasują do przyjętej tezy, więc się je wykasowuje. Śląsk tradycyjny, konserwatywny, katolicki, trwający przy polskości jest niewygodny, lepiej wstawić inne informacje – mówi Piotr Spyra.
Kiedy jako dziecko rozmawiał z babką, uderzyło go, że ze swego długiego życia zapamiętała jeden fakt związany z polityką. – Helena Spyrowa, żona kowala, opowiadała, jak jeszcze za cesarza Wilhelma przyjechał Korfanty. Miał szpicrutę i mówił, że trzeba Niemców stąd wyganiać – uśmiecha się Piotr Spyra. – Widocznie robiło to na upokarzanych Ślązakach nieprawdopodobne wrażenie.
Starcie ideologiczne między Ruchem Autonomii Śląska a jego przeciwnikami to również konflikt dwóch wizji Śląska.
– To, co proponuje Ruch Obywatelski Polski Śląsk, nie jest atrakcyjne dla młodego pokolenia. Trzeba pokazać multikulturowość regionu. Oni zaś pokazują jego monolityczną wizję. A poza tym ta promowana przez nich śląskość jest plebejska, ludowa – mówi Jerzy Gorzelik. – Młodzi ludzie wolą być dumni z faktu, że Śląsk wydał 11 noblistów, głównie z zakresu nauk ścisłych.
Kiedy jednak się słucha, jak przywódca Ruchu Autonomii Śląska opowiada o przeszłości Śląska, trudno oprzeć się wrażeniu, że dość arbitralnie rozkłada akcenty.
– Jurek Gorzelik zawsze był zafascynowany kulturą niemiecką i tego nie ukrywał. Gdy wylicza narodowości, które kształtowały przeszłość Śląska, polska pojawia się jakby grzecznościowo – mówi jeden z jego znajomych. – To paradoks, bo dziadek Gorzelika, Zdzisław Hierowski, historyk literatury, był wybitnym przedstawicielem pierwszego pokolenia młodej inteligencji Śląska, której przyszło żyć w Polsce. I była polskością zafascynowana. Był nawet działaczem Obozu Radykalno-Narodowego.
Można powiedzieć, że powstania śląskie były błędem, Korfanty zachłysnął się polskością i do tej polskości namówił Ślązaków. Z ich strony był to bunt społeczny przeciw Niemcom, którzy traktowali Śląsk jak kolonię. Ślązacy mogli być tylko gnębionym proletariatem. Poszli więc walczyć za Polskę, która była dla nich państwem wymarzonym, choć nieznanym, bo przecież od ponad pięciu wieków nie było jej na tych terenach – mówi Kazimierz Kutz. – I na tej Polsce się zawiedli.
Prawie 40 lat temu Kutz stworzył dwa filmy o powstaniach śląskich „Sól ziemi czarnej” i „Perła w koronie”, które dla paru pokoleń Polaków stały się świadectwem polskiego patriotyzmu Ślązaków. Ale dziś ma i do powstań śląskich, i do polskości Śląska zdecydowanie chłodny stosunek.
– Równie dobrze Ślązacy mogli wtedy walczyć o własne państwo. Mogło się im to udać. Bo za co Ślązacy mają kochać Polskę? Polacy, tak jak Niemcy, traktowali Śląsk jak kolonię, Ślązacy byli tu obywatelami drugiej kategorii. Polska nigdy nie rozumiała terenu pogranicza, jakim jest Śląsk – mówi Kutz. – Usiłowała spolonizować Ślązaków. A Ślązacy to odrębna rasa.
Ostatni spis powszechny wykazał, że 170 tys. obywateli RP deklaruje narodowość śląską. Gdyby spis przeprowadzono dzisiaj, mogłoby być ich więcej.
– Ludzie się wtedy bali, ten lęk już znika. Coraz więcej jest takich, którzy powiedzą, że są tylko Ślązakami, żadnymi Ślązakami-Polakami – twierdzi Kutz. – I ta fala dopiero się wznosi.
Chociaż bardzo krytycznie mówi o Polsce i Polakach, krytycznych słów nie szczędzi i Ślązakom. – To łagodne niedołęgi, są dupowaci, nie mają pędu do kariery, nie potrafią walczyć o swoje – irytuje się. – Gorzelik jest inny, ostry, wyrazisty i za to go cenię. Potrafi zrealizować cele, do takich należy przyszłość.
Bo Kutz nie ma wątpliwości, że przyszłość będzie inna.
– Moim zdaniem Kaczyńscy to ostatnia runda polskiego nacjonalizmu. Kiedy minie dziesięć lat i wreszcie zejdą ze sceny, Polska stanie się na Śląsku abstrakcją. Liczyć się będzie Heimat, matka, dom, kawałek ziemi, sąsiad.
Pomyliłeś adres. Obywatele Rzeczypospolitej? Tu takich nie znajdziesz” – to najczęstsza odpowiedź zalogowanych na forum Ruchu Autonomii Śląska internautów, których zabłąkany gość zapraszał do dyskusji o autonomii na stronie „obywateli RP”.
– Kiedy słucham wypowiedzi aktywistów Ruchu Autonomii Śląska, myślę, że gdyby nie byli to intelektualiści uniwersyteccy, a twarzy ruchowi nie użyczał szanowany na Śląsku Kazimierz Kutz, traktowano by ich inaczej – mówi miejscowy dziennikarz. – Szczerze mówiąc, uznano by ich za separatystów i byliby obiektem wnikliwego zainteresowania służb specjalnych.
„Ruch Autonomii Śląska stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa RP” – stwierdzono w nieautoryzowanym raporcie UOP, który w 2000 roku znalazł się w Internecie. Rozpętała się burza. Na konferencji prasowej Jerzy Gorzelik oświadczył, że teza ta wynika z nacjonalizmu agentów UOP werbowanych z kręgów Ruchu Obywatelskiego Polski Śląsk.
„Choć brzmi to niesympatycznie, nikt tu nie wyręczy państwa” – brzmi konkluzja opublikowanego sześć lat później referatu prof. Krzysztofa Kawalca z Uniwersytetu Wrocławskiego, który nie ma wątpliwości, że RAŚ propaguje w istocie separatyzm.
Przez dłuższy czas monitorował strony internetowe związane ze śląskimi autonomistami.
– Można tam znaleźć wiele tez o wymowie szokującej, porównywalnej z tymi, które ściągnęły represje na pracownika opolskiego uniwersytetu dr Dariusza Ratajczaka – twierdzi prof. Kawalec, przypominając historyka, który poniósł odpowiedzialność karną za propagowanie rewizjonizmu dotyczącego Holokaustu. Na poparcie swej tezy prof. Kawalec przytacza m.in. zamieszczane w Internecie teksty publicystów związanych z RAŚ, którzy odpowiedzialnością za wybuch II wojny światowej obarczają również Stany Zjednoczone oraz Polskę, a żołnierzy niemieckich poległych w czasie wojny określają mianem bohaterów. Cytuje też opinie aktywistów RAŚ wyrażających oburzenie z powodu „zdradzieckiej napaści goroli na Ślonskom Radiostacje w Gliwicach w siyrpniu 1939”.
– Problem z Ruchem Autonomii Śląska polega na tym, że nadają dwa typy komunikatów. Jeden przeznaczony dla prasy życzliwie relacjonującej demonstracje młodych sympatycznych ludzi, którzy w imię regionalizmu pod żółto-niebieskimi flagami Górnego Śląska domagają się autonomii. Drugi typ komunikatów, często sformułowany w języku nienawiści wobec obcego, odrzucanego państwa, nie przedostaje się do wiadomości publicznej – mówi jeden ze śląskich samorządowców.
Kiedy pytam mieszkańców Śląska o problemy, jakie ich nurtują, nie wskazują, że chcą autonomii. Proszę mi wierzyć, na Śląsku nie ma tendencji separatystycznych ani wśród hanysów, czyli rdzennych Ślązaków, ani wśród napływowych goroli – przekonuje socjolog z Uniwersytetu Śląskiego, prof. Marek Szczepański.
Podkreśla, że przekopał się przez zbyt wiele badań, by przegapić jakąś społeczną tendencję. Wszyscy ankietowani bez wahania wskazywali największy problem: likwidację tradycyjnych miejsc pracy. Gdy profesor Szczepański zaczynał badania, działało 66 kopalń, dziś została połowa. Śląskie eldorado się skończyło, ci, którzy nieśli misję cywilizacyjną i kopali czarne złoto, nagle przestali być potrzebni.
– To dręczy wszystkich. Mówią o tym pamponie, czyli starzy śląscy gospodarze, cysoracy, czyli dawni poddani Franciszka Józefa, a także werbusi i kresowiacy, bo taką mozaikę mamy na naszym Śląsku – wylicza socjolog. – Zmiany dotknęły zakorzenionych od pokoleń pnioków, zapuszczających korzenie krzoków, a nawet ptoków.
Śląsk ma jeszcze inny wielki problem – miliard ton odpadów i zanieczyszczeń, jakie spadły na ten region.
– Kiedy Goethe chciał na kontynencie europejskim zobaczyć maszynę parową, przyjechał do Starych Tarnowic. Dwa wieki później płacimy cenę za rozwój przemysłu – mówi śląski socjolog.
Trudno mu wyobrazić sobie sytuację, by autonomia była panaceum na problemy Śląska.
– Nie jestem pewien, czy potrzebujemy autonomii. Nie wątpię w dobrą wolę kolegi Gorzelika, który zresztą też pracuje na naszym uniwersytecie. Udało mu się wyzwolić pewną energię. Można by ją przekuć na postawy prometejskie, prospołeczne – przekonuje Szczepański. – Czy potrzebna jest autonomia, by rozwiązać wreszcie problem metropolii? Dlaczego Ślązak, który jedzie z Jaworzna do Gliwic, musi po drodze zmieniać bilety i uważać, do jakiego autobusu wsiada?
A jednak, gdy pytam Szczepańskiego, czy problem autonomii zawsze będzie tylko mrzonką grupy intelektualistów, a także ideą artykułowaną na stadionach, nie jest już tak kategoryczny.
– Jeśliby robić ostrożne prognozy, to można przewidywać, że idea autonomii może mieć większe poparcie. Będzie też większy procent ludzi, którzy identyfikować się będą wyłącznie jako Ślązacy, ewentualnie Ślązacy-Europejczycy. Tak się stanie, jeśli sytuacja gospodarcza będzie trudna.
współpraca Izabela Kacprzak