Zegarek z napędem autonomicznym

Nie jesteśmy obywatelami RP – piszą na forach internetowych autonomiści. Powstania śląskie uznają za błąd a nawet bunt przeciwko legalnej władzy. Czym naprawdę jest Ruch Autonomii Śląska?

Publikacja: 24.05.2008 02:35

Zegarek z napędem autonomicznym

Foto: Rzeczpospolita

– Dać Polsce Śląsk to tak, jak dać małpie zegarek. No i po 80 latach widać, że małpa zegarek zepsuła – powiedział kilka lat temu podczas dyskusji panelowej Jerzy Gorzelik z Ruchu Autonomii Śląska. Nawiązał w ten sposób do słów premiera Wielkiej Brytanii Lloyda George’a, który po pierwszej wojnie światowej sprzeciwiał się przyznaniu Śląska Polsce. Na sali rozpętała się burza.

– Padały słowa, że skandalem jest, żeby taka osoba uczestniczyła w dyskusjach naukowych. Uznano to za przejaw wrogości wobec państwa polskiego – relacjonuje jeden z uczestników debaty. – Minęło kilka lat i Gorzelik nie budzi już takich emocji. Kontroluje swoje wypowiedzi, dba o dobry wizerunek autonomistów.

Kiedy w początkach maja aktywiści z Ruchu Autonomii Śląska, któremu przewodzi, zjechali do Warszawy, by w Kancelarii Premiera złożyć petycję o uznanie autonomii Śląska, zapanowała pewna konsternacja.

– Można było zadbać przynajmniej o lepszy dobór garderoby – powiedziała dziennikarka Telewizji Katowice, komentując fakt, że niektórzy manifestanci mieli na koszulkach nie tylko napis „Gurny Ślunsk”, ale i „Oberschlesien”. – Jak tak dalej pójdzie, Ślązacy jadący nad morze będą się musieli obawiać, że im w samochodach wybiją szyby.

Autonomia na Śląsku kojarzy się dobrze. Ta, którą Ślązacy cieszyli się od 1920 roku aż do końca II Rzeczypospolitej. W niejednym albumie rodzinnym przechowały się zdjęcia w kolorze sepii przypominające Śląsk, który miał własny sejm, skarb, a przekazywanie pieniędzy do Warszawy regulowała tangenta – algorytm do obliczania podziału dochodów.

Autonomia Śląska dzisiaj to już zupełnie inna sprawa. – Nie ma podmiotu, na rzecz którego Ruch Autonomii Śląska mógłby naprawdę działać. Obecne województwo śląskie nie ma nic wspólnego z tym międzywojennym. Wchłonęło Zagłębie Dąbrowskie, Częstochowę – przypominają przeciwnicy autonomii. – Przyznanie autonomii oznaczałoby rewolucję. Zmiany w konstytucji i podziale terytorialnym kraju.

– Bardzo przykre, że autonomii używa się przeciwko państwu polskiemu. A przecież Śląsk dostał autonomię od Polski. I nawet Wojciech Korfanty w pewnym momencie myślał, żeby z niej zrezygnować, póki, będąc w głębokiej opozycji, nie zaczął po przewrocie majowym wykorzystywać autonomii przeciwko sanacji – mówi Bronisław Korfanty, stryjeczny wnuk przywódcy Ślązaków. – I nawet prowadząc ostrą walkę polityczną, nigdy nie miał problemów z tożsamością, zawsze najważniejsza była dla niego Polska i mówił o tym w testamencie politycznym.

Przeciwnicy autonomistów zarzucają im, że starają się problem autonomii umiędzynarodowić. Autonomiści zaskarżyli Polskę do Strasburga, ponieważ nie chce zarejestrować Związku Ludności Narodowości Śląskiej, założyli biuro w Brukseli.

– Sekwencja zdarzeń układa się dla nas dobrze. Najpierw było nacjonalistyczne państwo z podejrzliwą, zaciętą twarzą Kaczyńskich. Skompromitowało to w oczach wielu ideę centralizacji. Teraz wysłano inny sygnał. Nawet jeśli jest to tylko retoryka decentralizacji i tak więcej sympatyków garnie się do nas, lokalny establishment przestał się obawiać, że sprzyjanie RAŚ może być uznane za działalność wywrotową – mówi Jerzy Gorzelik. – Nie jesteśmy już też tylko ruchem intelektualistów zamkniętych w wieży z kości słoniowej. Idea autonomii schodzi na stadiony.

Po stronie swych mocnych aktywów RAŚ zapisuje poparcie wybitnego reżysera Kazimierza Kutza. – Przekonał do idei autonomii środowisko „Gazety Wyborczej”, dla którego jest dużym autorytetem – mówi Gorzelik. – Dzięki temu mamy przełożenie medialne.

Na Śląsku krążyły nawet pogłoski, że Kazimierz Kutz, poseł PO obecnej kadencji, zgodził się być lokomotywą wyborczą dla listy PO po rozmowie z Donaldem Tuskiem, który obiecał mu poparcie dla autonomii. Pogłoski te przybrały na sile po wywiadzie Kutza dla jednego z miesięczników, w którym padły takie słowa.

– Mówienie o autonomii jest po prostu smutnym, absurdalnym żartem. Mówiliśmy o tym, jak ten region docenić – zdementował pogłoski obecny przy rozmowie wicepremier i minister spraw wewnętrznych i administracji Grzegorz Schetyna.

Nie rozumiem, dlaczego dzieci śląskie mają czytać Sienkiewicza czy uczyć się o romantyzmie i polskich uniesieniach. Ta kultura jest nam kompletnie obca – mówi Jerzy Gorzelik. A czy uczniowie na Śląsku powinni poznać dzieła Schillera? – No tak, bo Schiller to poeta europejski.

Siedząc w ogródku jednej z katowickich kawiarni, ten 39-letni historyk sztuki przedstawia swoją wizję przyszłości Śląska. Autonomia jest przyszłością tego regionu, co do tego nie ma żadnych wątpliwości.

– Takie są tendencje globalne. Bastionem centralizmu jest Francja, ale już słabnie. Wszystko jest kwestią czasu. Uważam, że dziesięć lat to realny termin, by autonomia Śląska stała się faktem. Wtedy do głosu dojdą u nas już nowe elity, dla których śląskość nie jest czymś prywatnym, jak dla starszego pokolenia, ale ostentacyjnie demonstrowanym.

Kiedy rozmawia się z Jerzym Gorzelikiem, liderem Ruchu Autonomii Śląska, odnosi się wrażenie, że do perfekcji opanował język politycznej poprawności. Autonomię starannie wpisuje w kontekst europejski, podkreśla, że umożliwi ona sprawne zarządzanie regionem, bo w końcu co wiedzą w Warszawie o śląskich problemach.

Czasem jednak, tak jak wtedy, gdy rozmawiamy o programach szkolnych, które powinny być na Śląsku inne, można wyczuć powściągane emocje.

– Trzeba czasem powiedzieć coś wprost, by skłonić ludzi do refleksji. Kiedy porównałem Polskę do małpy, która zepsuła zegarek, podniosły się oburzone głosy. Ale potem zaczęli o tym dyskutować na Śląsku poważni publicyści i, chociaż może nie podoba się im to sformułowanie, przyznają mi rację. Powiedzmy prawdę w oczy: Polska, zacofany kraj rolniczy, dostała Śląsk, jeden z najbardziej rozwiniętych regionów w Europie Środkowej. I Polacy ten region zdewastowali. Choć oczywiście nie twierdzę, że Polacy na zawsze są skazani na Polnische Wirtschaft, że ich gospodarka nie może się poprawić.

Piotr Spyra, prezes Ruchu Obywatelskiego Polski Śląsk, główny antagonista Gorzelika, ma żal do mediów, że kreują rzeczywistość.

– Czytaliśmy w „Gazecie Wyborczej”, że Ślązacy są smutni, bo w Strasburgu odrzucono ich roszczenia, by zarejestrować Związek Ludności Narodowości Śląskiej. Mogę zapewnić, że wielu Ślązaków otwierało wtedy szampana.

Ruch Obywatelski Polski Śląsk powstał w reakcji na działalność autonomistów. Lokalni politycy, samorządowcy, naukowcy postanowili działać wspólnie, zapisując w swej deklaracji programowej, że regionalizm nie wyklucza polskości.

– Kiedy pod auspicjami RAŚ reaktywowano klub piłkarski FC Katowice, wieloma osobami aż zatrzęsło. Nie chodzi o to, że klub ma konotacje niemieckie, w końcu każdy ma prawo do wyboru tradycji. Ale to klub bardzo specyficzny – mówi Piotr Spyra. – Po dojściu Hitlera do władzy zasłynął z antypolskości, w końcu lat 30. zaangażował się działalność dywersyjną, z Rzeszy szły tam nazistowskie publikacje i broń.

Kiedy Niemcy wkroczyli na te tereny, z FC Katowice starali się zrobić propagandową reklamę niemieckiego Śląska. Rozwiązany w 1945 roku klub został reaktywowany przez RAŚ w ubiegłym roku.

To właśnie takie jego działania sprawiają, że – jak napisał „Dziennik Zachodni” – „wielu widzi wystającą im zza ramienia blond czuprynę Eriki Steinbach”.

– Gorzelik jest mistrzem taktyki. Rozgrywa polityczną grę błyskotliwie. Zanim stanął na czele ruchu, rządzili tam starzy Ślązacy, oszołomy, które rąbały to, co myślą, prosto z mostu. Uznawani byli za folklor polityczny – mówi jeden z jego znajomych. – A on wyprowadził ruch na szerokie wody, stępiając oficjalną retorykę. Niektórzy członkowie ruchu zarzucają mu zdradę, powołują się na Kosowo, które wygrało na ostrym postawieniu sprawy.

– Bywa, że jestem atakowany na spotkaniach przez tych, którzy uważają, że nie jestem dość radykalny – przyznaje Gorzelik. – Ale to pojedyncze osoby.

Bronisław Korfanty pamięta jedną z ostatnich rozmów z synową Wojciecha Korfantego. Była wtedy starą kobietą, wkrótce zmarła.

– Opowiadałem jej, że niektórzy walczą w Strasburgu, by uznano, że istnieje narodowość śląska. Była wstrząśnięta. Powiedziała: – Jaki naród śląski? Przecież my w powstaniach za Polskę walczyliśmy.

– Jestem Ślązakiem i jestem Polakiem. Nikt nie może kazać mi wybierać. Nie ma konfliktu między patriotyzmem śląskim a polskim. W moim domu rodzinnym godoło się po śląsku, a tematem rozmów była Polska. I cała rodzina za polskość zapłaciła najwyższą cenę.

Kiedy po wybuchu wojny na Śląsk wkroczyli Niemcy, powstańcy śląscy znaleźli się na celowniku. Sam Wojciech Korfanty zmarł tuż przed wojną. Jego najbliższej rodzinie udało się przedostać na Zachód. Rodzina Jana, brata Wojciecha Korfantego, miała mniej szczęścia.

– Moją babkę Wiktorię miejscowi Niemcy nazywali „polską królową”. Tak się mówiło na Śląsku na tych, co ostentacyjnie trwali przy przy polskości. Zginęła w Auschwitz, dziadek wrócił z obozu w Buchenwaldzie jako cień człowieka i wkrótce zmarł. Wuja zakatowano w Krakowie na Montelupich.

Bardzo trudno pogodzić mu się z tym, co o powstaniach, które rozstrzygnęły o przynależności Śląska do Polski, mówi środowisko związane z Ruchem Autonomii Śląska.

– Wychodzi na to, że powstania śląskie były niepotrzebne, a nawet szkodliwe. W pewnych kręgach zaczął się rewizjonizm historyczny. Nawet nie mówi się o powstaniach, ale o górnośląskiej wojnie domowej. Albo o obaleniu prawowitej władzy – mówi ze smutkiem Korfanty.

Wymiana twardego dysku. To właśnie robi się teraz ze Śląskiem. Pewne informacje nie pasują do przyjętej tezy, więc się je wykasowuje. Śląsk tradycyjny, konserwatywny, katolicki, trwający przy polskości jest niewygodny, lepiej wstawić inne informacje – mówi Piotr Spyra.

Kiedy jako dziecko rozmawiał z babką, uderzyło go, że ze swego długiego życia zapamiętała jeden fakt związany z polityką. – Helena Spyrowa, żona kowala, opowiadała, jak jeszcze za cesarza Wilhelma przyjechał Korfanty. Miał szpicrutę i mówił, że trzeba Niemców stąd wyganiać – uśmiecha się Piotr Spyra. – Widocznie robiło to na upokarzanych Ślązakach nieprawdopodobne wrażenie.

Starcie ideologiczne między Ruchem Autonomii Śląska a jego przeciwnikami to również konflikt dwóch wizji Śląska.

– To, co proponuje Ruch Obywatelski Polski Śląsk, nie jest atrakcyjne dla młodego pokolenia. Trzeba pokazać multikulturowość regionu. Oni zaś pokazują jego monolityczną wizję. A poza tym ta promowana przez nich śląskość jest plebejska, ludowa – mówi Jerzy Gorzelik. – Młodzi ludzie wolą być dumni z faktu, że Śląsk wydał 11 noblistów, głównie z zakresu nauk ścisłych.

Kiedy jednak się słucha, jak przywódca Ruchu Autonomii Śląska opowiada o przeszłości Śląska, trudno oprzeć się wrażeniu, że dość arbitralnie rozkłada akcenty.

– Jurek Gorzelik zawsze był zafascynowany kulturą niemiecką i tego nie ukrywał. Gdy wylicza narodowości, które kształtowały przeszłość Śląska, polska pojawia się jakby grzecznościowo – mówi jeden z jego znajomych. – To paradoks, bo dziadek Gorzelika, Zdzisław Hierowski, historyk literatury, był wybitnym przedstawicielem pierwszego pokolenia młodej inteligencji Śląska, której przyszło żyć w Polsce. I była polskością zafascynowana. Był nawet działaczem Obozu Radykalno-Narodowego.

Można powiedzieć, że powstania śląskie były błędem, Korfanty zachłysnął się polskością i do tej polskości namówił Ślązaków. Z ich strony był to bunt społeczny przeciw Niemcom, którzy traktowali Śląsk jak kolonię. Ślązacy mogli być tylko gnębionym proletariatem. Poszli więc walczyć za Polskę, która była dla nich państwem wymarzonym, choć nieznanym, bo przecież od ponad pięciu wieków nie było jej na tych terenach – mówi Kazimierz Kutz. – I na tej Polsce się zawiedli.

Prawie 40 lat temu Kutz stworzył dwa filmy o powstaniach śląskich „Sól ziemi czarnej” i „Perła w koronie”, które dla paru pokoleń Polaków stały się świadectwem polskiego patriotyzmu Ślązaków. Ale dziś ma i do powstań śląskich, i do polskości Śląska zdecydowanie chłodny stosunek.

– Równie dobrze Ślązacy mogli wtedy walczyć o własne państwo. Mogło się im to udać. Bo za co Ślązacy mają kochać Polskę? Polacy, tak jak Niemcy, traktowali Śląsk jak kolonię, Ślązacy byli tu obywatelami drugiej kategorii. Polska nigdy nie rozumiała terenu pogranicza, jakim jest Śląsk – mówi Kutz. – Usiłowała spolonizować Ślązaków. A Ślązacy to odrębna rasa.

Ostatni spis powszechny wykazał, że 170 tys. obywateli RP deklaruje narodowość śląską. Gdyby spis przeprowadzono dzisiaj, mogłoby być ich więcej.

– Ludzie się wtedy bali, ten lęk już znika. Coraz więcej jest takich, którzy powiedzą, że są tylko Ślązakami, żadnymi Ślązakami-Polakami – twierdzi Kutz. – I ta fala dopiero się wznosi.

Chociaż bardzo krytycznie mówi o Polsce i Polakach, krytycznych słów nie szczędzi i Ślązakom. – To łagodne niedołęgi, są dupowaci, nie mają pędu do kariery, nie potrafią walczyć o swoje – irytuje się. – Gorzelik jest inny, ostry, wyrazisty i za to go cenię. Potrafi zrealizować cele, do takich należy przyszłość.

Bo Kutz nie ma wątpliwości, że przyszłość będzie inna.

– Moim zdaniem Kaczyńscy to ostatnia runda polskiego nacjonalizmu. Kiedy minie dziesięć lat i wreszcie zejdą ze sceny, Polska stanie się na Śląsku abstrakcją. Liczyć się będzie Heimat, matka, dom, kawałek ziemi, sąsiad.

Pomyliłeś adres. Obywatele Rzeczypospolitej? Tu takich nie znajdziesz” – to najczęstsza odpowiedź zalogowanych na forum Ruchu Autonomii Śląska internautów, których zabłąkany gość zapraszał do dyskusji o autonomii na stronie „obywateli RP”.

– Kiedy słucham wypowiedzi aktywistów Ruchu Autonomii Śląska, myślę, że gdyby nie byli to intelektualiści uniwersyteccy, a twarzy ruchowi nie użyczał szanowany na Śląsku Kazimierz Kutz, traktowano by ich inaczej – mówi miejscowy dziennikarz. – Szczerze mówiąc, uznano by ich za separatystów i byliby obiektem wnikliwego zainteresowania służb specjalnych.

„Ruch Autonomii Śląska stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa RP” – stwierdzono w nieautoryzowanym raporcie UOP, który w 2000 roku znalazł się w Internecie. Rozpętała się burza. Na konferencji prasowej Jerzy Gorzelik oświadczył, że teza ta wynika z nacjonalizmu agentów UOP werbowanych z kręgów Ruchu Obywatelskiego Polski Śląsk.

„Choć brzmi to niesympatycznie, nikt tu nie wyręczy państwa” – brzmi konkluzja opublikowanego sześć lat później referatu prof. Krzysztofa Kawalca z Uniwersytetu Wrocławskiego, który nie ma wątpliwości, że RAŚ propaguje w istocie separatyzm.

Przez dłuższy czas monitorował strony internetowe związane ze śląskimi autonomistami.

– Można tam znaleźć wiele tez o wymowie szokującej, porównywalnej z tymi, które ściągnęły represje na pracownika opolskiego uniwersytetu dr Dariusza Ratajczaka – twierdzi prof. Kawalec, przypominając historyka, który poniósł odpowiedzialność karną za propagowanie rewizjonizmu dotyczącego Holokaustu. Na poparcie swej tezy prof. Kawalec przytacza m.in. zamieszczane w Internecie teksty publicystów związanych z RAŚ, którzy odpowiedzialnością za wybuch II wojny światowej obarczają również Stany Zjednoczone oraz Polskę, a żołnierzy niemieckich poległych w czasie wojny określają mianem bohaterów. Cytuje też opinie aktywistów RAŚ wyrażających oburzenie z powodu „zdradzieckiej napaści goroli na Ślonskom Radiostacje w Gliwicach w siyrpniu 1939”.

– Problem z Ruchem Autonomii Śląska polega na tym, że nadają dwa typy komunikatów. Jeden przeznaczony dla prasy życzliwie relacjonującej demonstracje młodych sympatycznych ludzi, którzy w imię regionalizmu pod żółto-niebieskimi flagami Górnego Śląska domagają się autonomii. Drugi typ komunikatów, często sformułowany w języku nienawiści wobec obcego, odrzucanego państwa, nie przedostaje się do wiadomości publicznej – mówi jeden ze śląskich samorządowców.

Kiedy pytam mieszkańców Śląska o problemy, jakie ich nurtują, nie wskazują, że chcą autonomii. Proszę mi wierzyć, na Śląsku nie ma tendencji separatystycznych ani wśród hanysów, czyli rdzennych Ślązaków, ani wśród napływowych goroli – przekonuje socjolog z Uniwersytetu Śląskiego, prof. Marek Szczepański.

Podkreśla, że przekopał się przez zbyt wiele badań, by przegapić jakąś społeczną tendencję. Wszyscy ankietowani bez wahania wskazywali największy problem: likwidację tradycyjnych miejsc pracy. Gdy profesor Szczepański zaczynał badania, działało 66 kopalń, dziś została połowa. Śląskie eldorado się skończyło, ci, którzy nieśli misję cywilizacyjną i kopali czarne złoto, nagle przestali być potrzebni.

– To dręczy wszystkich. Mówią o tym pamponie, czyli starzy śląscy gospodarze, cysoracy, czyli dawni poddani Franciszka Józefa, a także werbusi i kresowiacy, bo taką mozaikę mamy na naszym Śląsku – wylicza socjolog. – Zmiany dotknęły zakorzenionych od pokoleń pnioków, zapuszczających korzenie krzoków, a nawet ptoków.

Śląsk ma jeszcze inny wielki problem – miliard ton odpadów i zanieczyszczeń, jakie spadły na ten region.

– Kiedy Goethe chciał na kontynencie europejskim zobaczyć maszynę parową, przyjechał do Starych Tarnowic. Dwa wieki później płacimy cenę za rozwój przemysłu – mówi śląski socjolog.

Trudno mu wyobrazić sobie sytuację, by autonomia była panaceum na problemy Śląska.

– Nie jestem pewien, czy potrzebujemy autonomii. Nie wątpię w dobrą wolę kolegi Gorzelika, który zresztą też pracuje na naszym uniwersytecie. Udało mu się wyzwolić pewną energię. Można by ją przekuć na postawy prometejskie, prospołeczne – przekonuje Szczepański. – Czy potrzebna jest autonomia, by rozwiązać wreszcie problem metropolii? Dlaczego Ślązak, który jedzie z Jaworzna do Gliwic, musi po drodze zmieniać bilety i uważać, do jakiego autobusu wsiada?

A jednak, gdy pytam Szczepańskiego, czy problem autonomii zawsze będzie tylko mrzonką grupy intelektualistów, a także ideą artykułowaną na stadionach, nie jest już tak kategoryczny.

– Jeśliby robić ostrożne prognozy, to można przewidywać, że idea autonomii może mieć większe poparcie. Będzie też większy procent ludzi, którzy identyfikować się będą wyłącznie jako Ślązacy, ewentualnie Ślązacy-Europejczycy. Tak się stanie, jeśli sytuacja gospodarcza będzie trudna.

współpraca Izabela Kacprzak

– Dać Polsce Śląsk to tak, jak dać małpie zegarek. No i po 80 latach widać, że małpa zegarek zepsuła – powiedział kilka lat temu podczas dyskusji panelowej Jerzy Gorzelik z Ruchu Autonomii Śląska. Nawiązał w ten sposób do słów premiera Wielkiej Brytanii Lloyda George’a, który po pierwszej wojnie światowej sprzeciwiał się przyznaniu Śląska Polsce. Na sali rozpętała się burza.

– Padały słowa, że skandalem jest, żeby taka osoba uczestniczyła w dyskusjach naukowych. Uznano to za przejaw wrogości wobec państwa polskiego – relacjonuje jeden z uczestników debaty. – Minęło kilka lat i Gorzelik nie budzi już takich emocji. Kontroluje swoje wypowiedzi, dba o dobry wizerunek autonomistów.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą