Blondyneczka w Himalajach

Z Kingą Baranowską, pierwszą Polką, która stanęła na szczycie Dhaulagiri w Nepalu, rozmawia Monika Rogozińska.

Publikacja: 20.06.2008 19:15

Kinga Baranowska

Kinga Baranowska

Foto: Archiwum Kingi Baranowskiej

[b]Czy spotkałaś niższą od siebie himalaistkę?[/b]

Kasia Skłodowska, z którą byłam teraz na wyprawie, jest niższa. Ja mam 160 cm. Wyglądałyśmy zabawnie, jak dwie dziewczynki, które przyjechały na wycieczkę. Nie wynajęłyśmy Szerpów, co też wzbudzało zaciekawienie.

[b]Nie byłyście jednak same. Sporo innych wypraw działało na Dhaulagiri.[/b]

Oczywiście, ale sytuacja była wyjątkowa. Dhaulagiri słynie z tego, że jest kapryśna pogodowo i dość trudna. Prawie nie ma na nią wypraw. W tym roku było ich dużo, ponieważ Chińczycy zamknęli Mount Everest.

[b]Jak to zamknęli?[/b]

Mieli wnosić znicz na Everest przed olimpiadą w Pekinie, więc nie dawali pozwolenia wyprawom na działalność w tym rejonie. Shisha Pangmę w Tybecie zamknęli, Cho Oyu na granicy z Nepalem chyba również. Przyznane wcześniej pozwolenia odwołali i ludzie zaczęli szukać innych „wolnych” ośmiotysięczników. Dlatego oblężone było Makalu, a także Everest od strony Nepalu. Działy się zresztą straszne historie z łącznością. Chińczycy blokowali łączność satelitarną. Nie działały telefony.

[b]Urodziłaś się i mieszkałaś w wiosce Łebno na Kaszubach. Kiedy zaczęłaś marzyć o wysokich górach?[/b]

Na I roku Wydziału Geografii Uniwersytetu Gdańskiego byłam na praktykach z geologii w Tatrach. Wcześniej nie widziałam żadnych gór, mogłam jedynie poczytać o nich w książkach, bo na wsi w czasie wakacji pomaga się rodzicom. Te praktyki były dla mnie magiczne. Zachorowałam na Tatry. Przechodziłam odcinki pięć razy szybciej niż inni, bo chciałam zobaczyć pięć razy więcej. Postanowiłam przenieść się na studia do Krakowa. Matka powiedziała, że zwariowałam. Na UJ mnie jednak nie przyjęli, mimo że miałam wymaganą średnią wyników w nauce. Nie było gdzie mieszkać, bo miejsca w akademikach już rozdzielono. Z czego ja będę pisać pracę jak nie z gór? – myślałam wtedy zrozpaczona. Bo już na I roku wiedziałam, że chcę pisać pracę magisterską z Tatr. Ostatecznie napisałam z klifów nad Bałtykiem. Na kursie studenckiego przewodnika po Tatrach przeszłam wszystko, co było możliwe, ale ile można chodzić po szlakach?Pewnego dnia siedziałam na zatłoczonym szczycie Kościelca. Dalej, na grani, zobaczyłam odpoczywającą dwójkę wspinaczy. Pomyślałam: co ja robię w tym tłumie? I zrobiłam kurs taternicki w Klubie Wysokogórskim Trójmiasto.

[b]W Alpach uprawiałaś raczej turystykę wysokogórską...[/b]

Fakt, nie mam zbyt wielu przejść wspinaczkowych w Alpach. Sporo chodziłam po różnych łatwiejszych i trudniejszych partiach Alp, np. w masywie Monte Rosa, rejonie Mont Blanc. Ale Matterhorn od strony włoskiej to jest wspinanie, podobnie jak Mount Kenia (5199 m) w Afryce.

[b]Skąd miałaś pieniądze na wyjazd do Afryki?[/b]

Mount Kenię zrobiłam na kredyt. Długo nie mogłam znaleźć pracy w Warszawie, do której się przeniosłam. Zapożyczyłam się i pojechałam do Afryki. Wróciłam i od razu znalazłam zatrudnienie.

[b]Czy chodzenie po górach stało się już twoją pracą? Czy jesteś zawodową himalaistką?[/b]

Cieszę się, że od tego roku do gór nie muszę już dokładać.

[b]Kto ci płaci za próby wejścia na ośmiotysięczniki?[/b]

Należę do sportowej drużyny Alpinusa. Operator telekomunikacyjny Exatel, gdzie obecnie pracuję, w tym roku również zaczął mi pomagać.

[b]Ratowałaś teraz na Dhaulagiri Artura Hajzera. Ten świetny niegdyś alpinista powrót w góry przechodzi z przeszkodami. Na Broad Peak złamał nogę, w Tatrach wygrzebano go niedawno z lawiny. Co się wydarzyło tym razem?[/b]

Jest wciąż dobrym i doświadczonym alpinistą, ale ostatnio miał pecha. Pierwszy raz widziałam osobę z obrzękiem mózgu. Artur przyszedł do obozu II (6800 m) po południu z Robertem Szymczakiem. Po paru godzinach gorzej się poczuł, Robert przestawał mieć z nim kontakt. Nasz namiot stał dwa metry wyżej. Gdy Robert zawołał, wyszłam: Artur stał w skarpetkach, bez rękawiczek, w samym polarze i wybierał się na dół. Nic innego do niego nie docierało poza tym, że musi schodzić. Robert przygotowywał strzykawkę z dexametazonem, Kasia szarpała się z zamkiem spodni Artura, by można było zrobić zastrzyk, ja klęcząc próbowałam założyć mu buty, a on się wyrywał w dół. Wystartował nie do końca ubrany. Robert też próbował iść, ale nie był w stanie i zawrócił do namiotu. Wiało potwornie. Zapakowałam do plecaka picie, ciepłe rzeczy, przede wszystkim rękawice, bo mam hopla na punkcie odmrożeń po tym, jak sama się odmroziłam na moim pierwszym ośmiotysięczniku.

Kiedy dogoniłam Artura, jedną rękę miał bardzo zmarzniętą, ale zaczął coraz logiczniej mówić. Widać było, że każde 100 m niżej jest dla niego błogosławieństwem. Te rękawice uratowały mu dłonie. Już po moim powrocie do Polski dowiedziałam się, że Artur Hajzer i Robert Szymczak weszli na szczyt Dhaulagiri.

[b]Czy chcesz zdobyć Koronę Himalajów – wejść na wszystkie 14 ośmiotysięczników?[/b]

Nie wiem. Po czterech ośmiotysięcznikach trudno o tym mówić.

[b]Który jest kolejnym celem?[/b]

Chciałam jechać teraz na dwa Gasherbrumy, ale muszę wyleczyć odmrożony ponownie palec.

[b]Akcja ratunkowa ci zaszkodziła?[/b]

Tak, ale inna. Schodziłam ze szczytu z Hiszpanką Martą. Dwaj inni wspinacze też szli w dół. Mieli tylko jedną latarkę. Poruszali się bardzo wolno. Bali się, że zabłądzą w ciemnościach. Prosili, żebyśmy na nich czekały. Byłyśmy przemarznięte, zmęczone, złe, ale co zrobić, nie zostawisz ludzi w potrzebie. W jednym miejscu czekałyśmy na nich cztery godziny. Marta przymroziła sobie wtedy dwa palce u rąk, mnie odnowiły się odmrożenia palca stopy. Następnego dnia słabszego z tej dwójki sprowadzał kolega z Czech. Drugi, pozornie sprawniejszy, sam się przepinał na linach poręczowych. Był zbyt słaby, by dobrze się asekurować, i spadł. Dziwna i bardzo smutna sytuacja.

[b]Pomagając, możesz utracić szansę wejścia na szczyt, zdrowie, życie. Czy na kursie wpajano wam zasady etyki górskiej?[/b]

Dobre wykłady na kursie nie zmieniają faktu, że na każdej wyprawie strasznie boję się sytuacji, w której będę musiała zostać z kimś w nocy na 8000 m albo decydować, czy ratować własną skórę i odejść... Koszmar.

[b]1 maja na szczyt Dhaulagiri weszłaś z pierwszą ligą światowego himalaizmu, między innymi z dwiema pretendentkami do niezdobytej wciąż przez kobietę Korony Himalajów: Austriaczką Gerlindą Kaltenbrunner i Hiszpanką Edurne Pasaban.[/b]

Gerlinde jest rewelacyjna. Jest niesamowicie miłą, ciepłą i bardzo silną kobietą, megasamodzielną. Była z jednym tylko wspinaczem, filmowcem. Natomiast Edurne jest zupełnie inna.

[b]Zawsze otoczona męską świtą, która może wybawić ją z opresji. Widziałam latem pod K2 od strony Pakistanu, jak sprowadzano Edurne ze szczytu. Sił jej wystarczyło na drogę tylko w jedną stronę.[/b]

Edurne nie jest kiepska kondycyjnie, ale ma inny styl działania, zawsze z dużą ekipą.

Dhaulagiri zresztą nie jest górą, po której należy chodzić tylko we dwójkę. Jest zbyt rozległa, niebezpieczna.

[b]Jak ci się układa współpraca na wyprawach z mężczyznami i kobietami? Słyszałam od himalaisty, że jesteś trudną osobą.[/b]

Jeśli jestem na szczycie w męskim towarzystwie, po powrocie z wyprawy zazwyczaj media mówią więcej o sukcesie kobiety. Niektórzy mężczyźni mają z tym problem. Nie przypominam sobie konfliktowych sytuacji. W bazie pod Nanga Parbat w ubiegłym roku byłam jedyną kobietą wśród uczestników pięciu wypraw. Weszliśmy jako pierwsi na szczyt: Piotrek Morawski 15 lipca, a ja trzy dni po nim. Nie wszystkim odpowiadało, że tak szybko zrobiliśmy swoje.

[b]Mała blondyneczka przyszła, weszła na szczyt i odeszła.[/b]

A do tego bez żadnego kierownika. Chilijczycy mieli Carlosa, lidera, który wszystkim sterował, wydawał polecenia. Umówiliśmy się (ja i Gorri, mój partner z Hiszpanii) z trzema chilijskimi wspinaczami, że razem pójdziemy na szczyt. Podchodzimy do nich o 1 w nocy, a oni ze łzami w oczach wychodzą z namiotu i mówią: „Kierownik nam zabronił”.

[b]Po wejściu Andrzeja Czoka i Jurka Kukuczki nową drogą na Everest wiosną 1980 r. Andrzej Zawada też zabronił wspinać się pozostałym członkom wyprawy. Obawiał się strat po sukcesie. Silni mężczyźni płakali jak dzieci.[/b]

Czytałam o tym w książkach i myślałam, że takie sytuacje już się nie zdarzają. Stałam i marzłam o 1 w nocy na mrozie minus 30 st. na wysokości 7300 m na stoku Nanga Parbat i nie mogłam uwierzyć, że ktoś może komuś zabronić się wspinać. To byli najsilniejsi ludzie z tej ekipy! Natomiast regułą jest, że pojawienie się na stoku kobiety budzi kontrowersje. Także gdy z całej grupy Polaków pierwsza na szczyt wchodzi kobieta...

[b]Z perspektywy swego doświadczenia co myślisz o Wandzie Rutkiewicz?Pierwsza Polka na Evereście, pierwsza kobieta na K2. Trudne życie miała....[/b]

Myślę, że teraz Gerlinde, Edurne dopiero do niej dochodzą, prześcigają ją. Przecież ona zrobiła już 20 lat temu te wszystkie rzeczy w znacznie trudniejszych warunkach. Myślę, że musiała być taranem psychicznym, w pozytywnym sensie. Forsowała swoje idee kobiecych wypraw na trudne cele wspinaczkowe bez względu na setki przeciwności.

[b]Ja zaś myślę o jej ogromnej samotności w tym wszystkim.[/b]

A cierpiała z tego powodu, że była samotna? Niektórzy to lubią.

[b]Czym innym jest samotne działanie i zdobywanie celów, czym innym samotność wynikająca z braku akceptacji sukcesów, z zazdrości. W jej przypadku rolę odegrał jeszcze moment historyczny. Po 1989 r. polscy alpiniści odchodzili od wspinania, żeby się urządzać w nowej rzeczywistości. Ona została w górach z młodszymi. Na wyprawie, na której zaginęła w 1992 r., Meksykanie nazywali ją Babcią. Miała 49 lat.[/b]

Bo jej program „Karawana do marzeń” (zdobywanie kilku ośmiotysięczników w ciągu roku) to był wtedy pomysł naprawdę hardcorowy. Wspinała się z nieznanymi jej, przypadkowymi ludźmi. To było smutne. Nie wiem też, czy kiedy brakuje sił, wspinaczka wciąż sprawia przyjemność.

[b]Czy masz jakiegoś idola, postać, która cię zafascynowała w górach?[/b]

Takim mistrzem dla mnie jest oczywiście Wojtek Kurtyka, wizjoner. Miałam okazję z nim porozmawiać. Patrzył w sufit i mówił: „Można by zrobić trawers tego i tego. Tak, to jest absolutnie XXI wiek!”. A ja tych nazw nawet nie kojarzyłam. Później zapytał: „A ty gdzieś byłaś?”. Co miałam mu powiedzieć? Że byłam na szczycie zdobytym po raz pierwszy w 1956 roku, w poprzednim stuleciu?

[b]Kiedyś wyprawę organizował sztab ludzi. Wymagało to pozwoleń i pieczątek różnych urzędów. Wysyłało się z Polski ciężarówkę z ekwipunkiem. Czy masz ekipę, która cię obsługuje, czy też sama przygotowujesz wyprawy?[/b]

Teraz w komórce mam jeden telefon do Nepalu, do mojego agenta. Mówię: „Pasang could you help me?”. I on wszystko robi. Szczegóły są kwestią ceny. Dziś to nie organizacja wyprawy, lecz zdobywanie pieniędzy na nią pochłania mnóstwo czasu.

[b]Jak długo chcesz wchodzić na ośmiotysięczniki?[/b]

Jeszcze przez kilka lat. Przecież to jest eksploatacja organizmu na maksa. Chcę wykorzystać czas, kiedy mam na to siłę i możliwości. Zresztą ile lat można jeździć do Pakistanu i Nepalu? Już teraz jestem znużona, kiedy kolejny raz podchodzę tą samą doliną.

[b]Czego cię uczą góry?[/b]

Cierpliwości. Kiedyś byłam strasznym nerwusem. Teraz nic mnie nie wyprowadza z równowagi. To jest fantastyczne uczucie. Góry uczą też pokory, ale to wiadomo.

[b]O dzieciach nie marzysz?[/b]

Może kiedyś? Wiem, że to dziwnie brzmi w wieku 32 lat. Ale nie czuję żadnego ciśnienia na posiadanie własnej rodziny.

[b]Która góra cię fascynuje?[/b]

Oczywiście K2. Chciałabym pojechać na Everest, bo jest najwyższy, ale tam jest taki tłum ludzi...

[ramka][srodtytul]Ośmiotysięczniki Kingi Baranowskiej[/srodtytul]

[ul][li]2003 r. – Cho Oyu (8201 m)[/li][li]2006 r. – Broad Peak (8047 m)[/li][li]2007 r. – Nanga Parbat (8125 m)[/li][li]2008 r. – Dhaulagiri (8167 m)[/li][/ul][/ramka]

[ramka][srodtytul]Dhaulagiri – Biała Góra (8167 m)[/srodtytul]

Siódmy co do wysokości z 14 ośmiotysięczników. Po dekadzie prób, został zdobyty w 1960 r. przez szwajcarską wyprawę w międzynarodowym składzie. Na szczyt weszło wtedy ośmiu wspinaczy, m.in. Austriak Kurt Diemberger. W ekspedycji uczestniczyli też Polacy: Adam Skoczylas i Jerzy Hajdukiewicz (lekarz). Pierwszą kobietą, która stanęła na szczycie Dhaulagiri, była Belgijka Lutgaerde Vivijs (1982 r.). W dziejach Dhaulagiri nasi alpiniści zapisali wybitne karty. Jako jedyni zimą na wierzchołku stanęli Jerzy Kukuczka i Andrzej Czok (styczeń 1985 r.). Niemal pionowe, 2,4 km wysokości urwisko wschodniej ściany pierwszy pokonali Wojtek Kurtyka, Ludwik Wilczyński, Rene Ghilini i Alex McIntyre (1980 r.). Brawurową wspinaczką w tej ścianie w 1990 r. zasłynął Krzysztof Wielicki. Najpierw „dla aklimatyzacji” wszedł samotnie na szczyt normalną drogą pierwszych zdobywców. Wrócił do bazy, by nocą, sam, bez jedzenia i biwaków nową drogą pokonać wschodnią ścianę w ciągu 16 godzin. Zainaugurował styl non stop wspinaczki w Himalajach.

Dhaulagiri slynie z kapryśnych warunków. W 1975 r. lawina pogrzebała pięciu uczestników japońskiej wyprawy. W lawinach zginęły też wybitne alpinistki: Brytyjka Ginette Harrison (cztery ośmiotysięczniki) i Francuzka Chantal Maudit (sześć osmiotysięczników). Austriaczka Gerlina Kaltenbrunner (11 ośmiotysięczników), która stanęła na szczycie tego dnia co Kinga Baranowska, w ubiegłym roku wydostała się z lawiny, która zabiła dwóch innych wspinaczy.[/ramka]

[b]Czy spotkałaś niższą od siebie himalaistkę?[/b]

Kasia Skłodowska, z którą byłam teraz na wyprawie, jest niższa. Ja mam 160 cm. Wyglądałyśmy zabawnie, jak dwie dziewczynki, które przyjechały na wycieczkę. Nie wynajęłyśmy Szerpów, co też wzbudzało zaciekawienie.

Pozostało 98% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą