Nie było jednego wydarzenia w życiu francuskiego dyrygenta, które spowodowało tę zmianę. Stopniowo docierało do niego, że rodzinnej przeszłości nie da się wykreślić.
– Cztery lata temu, gdy straciłem ojca, zacząłem się zastanawiać, skąd pochodzę – opowiada. – Wiedziałem, że ze strony ojca była to Polska, ze strony matki Ameryka i Czechosłowacja.
Potem kuzyn mieszkający w Szwajcarii wydał książkę opisującą losy rodziny. Przypomniał nie tylko ich wspólnego pradziadka, warszawskiego bankiera Augusta Minkowskiego oraz prababcię Teklę, która w getcie pomagała osieroconym dzieciom. Przypomniał losy ich synów, również tego, który brał udział w kampanii wrześniowej, a został zamordowany w Katyniu, oraz znanego psychiatry, studiującego wcześniej w Warszawie, Monachium i Zurychu, który w 1915 roku zdecydował się zamieszkać we Francji. Jego żona też była z pochodzenia Polką, ich syn, lekarz pediatra, to właśnie ojciec Marca.
Gdy dwa lata temu Minkowski przyjechał do Warszawy, by w Operze Narodowej poprowadzić koncert, rozpoczął wędrówkę śladami przodków. Dzięki szwajcarskim krewnym (jedna z ciotek we wrześniu 1939 roku przedostała się z Warszawy do Bazylei i tam nadal żyje) wiedział, że pradziadek mieszkał niedaleko Teatru Wielkiego, na ulicy Fredry. Na rogu Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej, gdzie dziś wchodzi się do stacji metra, stała kamienica Augusta Minkowskiego, a w niej mieścił się jego bank. Marc pojechał też do Otwocka, gdzie był dom letniskowy pradziadków, szukał rodzinnej przeszłości w archiwach Żydowskiego Instytutu Historycznego.
To była zupełnie inna wizyta niż ta pierwsza w 1986 roku, gdy jako 23-letni muzyk grający na fagocie przyjechał z zespołem Jeana-Claude’a Malgoire’a. Warszawa zrobiła na nim przygnębiające wrażenie, dostrzegał, że wciąż jeszcze nie zdołała zatrzeć śladów wojennych zniszczeń, raziła przypadkowa, brzydka nowa architektura. Wtedy jednak myślał przede wszystkim o własnej przyszłości, szukał dla siebie miejsca w życiu.Gdy na początku lat 90. świat mówił już o nim jako o ekscytującym dyrygencie młodej generacji, brytyjski krytyk Roger Mills stwierdził w miesięczniku „Classic CD”: „Kto w przyszłości weźmie się za pisanie biografii Marca Minkowskiego, jej pierwszy rozdział powinien zatytułować »Frustracja«, drugi zaś: »Rewelacja«”.