– Ja, który wierzyłem w ten system, wierzyłem w słuszność realnego socjalizmu, nagle zrozumiałem, że to wszystko jest kłamstwem. Że kraj, w którym żyję, jest pod sowiecką okupacją. Że rządzą nim zdrajcy i zbrodniarze. Zacząłem myśleć o ucieczce – opowiada.
Po ratyfikacji przez władze NRD międzynarodowego paktu praw obywatelskich ONZ na początku 1972 roku, który gwarantował prawo do swobodnego poruszania się i wyboru miejsca zamieszkania, zaczął pisać podania o paszport. – Wszystkie zostały odrzucone. Wiedziałem, że jeśli chcę się stąd wydostać, będę musiał znaleźć inne rozwiązanie – wzdycha. W grudniu 1972 roku podejmuje pierwszą próbę ucieczki przez zieloną granicę w Górach Harzu na granicy Saksonii-Anhalt i Dolnej Saksonii. Kilka kilometrów od domu, w którym mieszkał z rodzicami i siostrą. – Wiedziałem, że to ryzykowne. Istniały trzy zagrożenia: że wdepnę na minę, zastrzelą mnie lub trafię do więzienia. Ale kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa – w jego głosie brzmi smutek. Była noc, kiedy próbował się przedrzeć przez granicę. Złapali go. – Zawieźli mnie do aresztu śledczego w Halberstadt. Tam mnie przesłuchali. Dokąd chciałem uciekać? Czy nie wiem, że to zdrada ojczyzny? Stanąłem przed sądem. Zostałem skazany na dziesięć miesięcy więzienia – ciągnie. Odsiedział tylko połowę. W ramach amnestii z aresztu trafił prosto na wieś w Brandenburgii, na prace przymusowe. – Chodziłem w kaloszach po polu i zbierałem ziemniaki. Nie wolno mi było wrócić do rodzinnego domu. Zbyt blisko granicy. Nie wolno mi było pracować w moim zawodzie. Wciąż myślałem o ucieczce – opowiada.
Był wtedy żonaty i miał dwuletnią córkę. Żona natychmiast złożyła podanie o rozwód. Zabroniła mu kontaktów z dzieckiem. Agenci Stasi nachodzili jego rodziców. – Terroryzowali moją rodzinę. W NRD nie tylko próba ucieczki była przestępstwem, ale także pomoc w ucieczce oraz zaniechanie zawiadomienia władz o tym, że ktoś zamierza uciec. Grozili rodzicom więzieniem. Nienawiść we mnie wciąż rosła – wspomina z goryczą.
Na początku grudnia 1973 roku podjął kolejną próbę ucieczki na Zachód. Tym razem przez granicę czesko-austriacką. – Znów mnie złapali. Zrobili mi proces, taki pokazowy. Patrzcie, oto zdrajca naszej socjalistycznej republiki! Dostałem trzy lata i dziewięć miesięcy. W najgorszym więzieniu NRD, w Cottbus w Brandenburgii. Odsiedziałem cały wyrok. W celi pięć metrów na sześć. Było nas 30 w tej brudnej śmierdzącej komórce. Pracowaliśmy ciężko od rana do wieczora. Wtedy już o niczym innym nie myślałem, tylko o ucieczce.
We wrześniu 1977 roku, po wyjściu z więzienia, mimo iż ma zakaz zbliżania się do granic NRD ucieka do Polski. – Dla nas Polska była wolnym krajem. Myślałem, że stamtąd łatwiej będzie mi się dostać na Zachód. Okazało się, że byłem w błędzie – w jego głosie brzmi sarkazm.