Dowódca kolumbijskich sił zbrojnych generał Freddy Padilla, opowiada, że wyznaczył do akcji dwunastu komandosów. Kryterium wyboru była nie tylko sprawność bojowa, lecz także uporządkowane życie duchowe. Przygotowując się do odbicia zakładniczki, komandosi przez kilka miesięcy codziennie zaczynali poranek od mszy świętej, odmawiali różaniec i przez godzinę adorowali Najświętszy Sakrament. Ich opiekunem duchowym był w tym czasie jeden z biskupów. Modlili się, by operacja przebiegła bezkrwawo.
27 czerwca po brawurowej akcji Ingrid Betancourt została uwolniona. Nikt nie zginął. Generał Padilla jest przekonany, że było to możliwe dzięki wstawiennictwu Matki Bożej. Podobnie uważa dowódca marynarki wojennej admirał Guillermo Barrera, który mówi, że broń duchowa, czyli modlitwa, jest o wiele potężniejsza niż broń konwencjonalna. Podaje przykład imperium sowieckiego, które rozpadło się nie pod naporem rakiet czy czołgów, ale – bez jednego wystrzału – na skutek tego, że Jan Paweł II wypełnił orędzie z Fatimy i zawierzył Rosję Niepokalanemu Sercu Maryi.
Także sama Ingrid Betancourt swoje uwolnienie traktuje w kategoriach nadprzyrodzonych. Opowiada, iż wolność zawdzięcza temu, że zawierzyła swoje życie Najświętszemu Sercu Jezusa. Przypadkowo w Radiu Maria usłyszała, że czerwiec jest miesiącem, w którym Kościół zachęca do takiego zawierzenia. Pomodliła się wówczas słowami: „Mój Jezu, nigdy Cię o nic nie prosiłam, bo onieśmielała mnie Twoja wielkość. Jestem zbyt nieśmiała, by prosić, ale teraz proszę Cię o bardzo konkretną rzecz. Nie wiem dokładnie, co to znaczy poświęcić się Najświętszemu Sercu, ale jeśli powiesz mi to w czerwcu, będę Twoją bez reszty”.
Pod koniec czerwca Betancourt była już na wolności. Pierwszym gestem, jaki wykonała po wyjściu z wojskowego helikoptera, który dostarczył ją w bezpieczne miejsce, było padnięcie na kolana i znak krzyża. Powiedziała, że największym zwycięstwem, jakie odniosła w niewoli, było zwycięstwo nad samą sobą – wyzbycie się nienawiści do porywaczy. „Bycie zakładnikiem to bycie w sytuacji nieustannego poniżenia – zwierzała się w jednym z wywiadów. – W obliczu tego doświadczenia możesz wybrać dwie drogi: albo pozwolisz sobie, by być zajadłym i zgorzkniałym, wypełnionym nienawiścią i mściwością, albo wybierzesz drogę, którą pokazał nam Jezus”.
[srodtytul]Bez rozdźwięku między wiarą a życiem[/srodtytul]
W wypowiedziach kolumbijskich polityków takie słowa, jak „Jezus Chrystus”, „Duch Święty” czy „Najświętsza Maryja Panna”, padają bardzo często. Nie tylko nie wstydzą się oni mówić głośno o swojej wierze, ale także nie widzą powodu, dla którego mieliby oddzielać swe życie duchowe od działalności publicznej. Wielu z nich nie ukrywa, że są zaangażowani w różne formacje duchowe, takie jak Odnowa w Duchu Świętym, Droga Neokatechumenalna czy Communione e Liberazione. Odwoływanie się przez polityków do własnych doświadczeń religijnych jest zresztą przyjmowane przez mieszkańców Kolumbii ze zrozumieniem.