[b]Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/malkowska/2008/12/19/kupa-sztuki-z-przewaga-ekskrementow/" "target=_blank]blog.rp.pl/malkowska[/link][/b]
Blood, sweat and tears – tych substancji domagał się od rodaków Theodore Roosevelt. Takiej samej ofiary z krwi, potu i łez żądał Winston Churchill od brytyjskich żołnierzy – w słusznej sprawie pokonania hitlerowskiej potęgi. Takich samych wydzielin postanowili nie szczędzić członkowie amerykańskiej grupy jazz-rockowej. Nie były to czcze przechwałki – Blood, Sweat & Tears na scenie dawali z siebie wszystko.
Dziś etos żołnierski, a tym bardziej twórczy, nikogo nie podrywa do walki. Zwycięstwo bez wysiłku – oto ideał współczesności. Na każdym polu.
[srodtytul]Niehonorowy krwiodawca[/srodtytul]
Jednak krew, pot i łzy wciąż stanowią element artystycznej praktyki. I to w dosłownym sensie. Londyńska National Portrait Gallery (NPG) zaapelowała do sponsorów o zrzutę na krew Marka Quinna. Proszę się nie obawiać – 44-letni rzeźbiarz, reprezentant Young British Artists (w skrócie Brit-Art), cieszy się dobrym zdrowiem. Niepotrzebna mu transfuzja. Przeciwnie, to on pozbywa się czerwonej cieczy produkowanej przez jego organizm. Trudno jednakże nazwać Quinna honorowym krwiodawcą. Za życiodajny płyn zażyczył sobie 350 tysięcy funtów. Okazyjnie tanio! Rabat specjalnie dla narodowej galerii, której, mimo obniżki, nie stać na zakup. Liczy więc na dotację.