Status Finlandii czy wojna domowa?

Gdyby AK podjęła się fizycznej eliminacji komunistów, doprowadziłoby to do rozpadu państwa podziemnego a Stalin miałby jeszcze większą swobodę w zarządzaniu Polską

Aktualizacja: 20.12.2008 01:57 Publikacja: 19.12.2008 23:30

Status Finlandii czy wojna domowa?

Foto: Rzeczpospolita, Mirosław Owczarek MO Mirosław Owczarek

Red

Parę miesięcy temu w jednym ze skrajnie prawicowych pism ukazał się artykuł z pochwałą mordu dokonanego w 1944 r. na wysokich oficerach Armii Ludowej w imię „walki z komunizmem”. Odnosząc się do tej kwestii, dyrektor Biura Edukacji Publicznej Jan Żaryn w wypowiedzi dla „Gazety Wyborczej” wyraził opinię, że komunistów należało zabijać. Ten incydent właściwie został przemilczany z wyjątkiem krótkiej polemiki Adama Leszczyńskiego na łamach „Gazety Wyborczej”.

Tymczasem taka opinia okazuje się nie tylko incydentem. Piotr Skwieciński na łamach „Rzeczpospolitej” (6.12.2008) rozwija następującą tezę: w latach bezpośrednio powojennych komuniści mieli poparcie około 30 proc. społeczeństwa, sowietyzacja kraju dokonywała się więc przy poparciu liczącej się mniejszości. Gdyby zatem podczas okupacji siły patriotyczne zdecydowały się na krwawą rozprawę z komunistami, w 1944 r. Stalin nie miałby się na kim oprzeć, musiałby rozmawiać z autentycznymi siłami polskimi i zapewne skończyłoby się to nadaniem Polsce statusu Finlandii.

Ten rodzaj myślenia w tworzeniu scenariuszy historii alternatywnej poraża zarówno łatwością zaakceptowania scenariusza krwawej wojny i mordów bratobójczych, jak i całkowitym niezrozumieniem realnego układu sił w Polsce podziemniej, a także położenia Polski w ramach koalicji antyhitlerowskiej.

Dokonywana co najmniej po raz drugi w tym roku w polskiej publicystyce akceptacja morderstw czy nawet wojny domowej jako jednego z możliwych i akceptowanych scenariuszy rozwiązywania dylematów politycznych jest zjawiskiem nowym od kilku pokoleń i wystawia świadectwo autorom takich pomysłów. Trzeba wyjątkowego zacietrzewienia i odrzucenia dekalogu, by kreować jako pozytywny scenariusz wojny domowej i mordowania przeciwników politycznych.

Zapewne spotkam się z opinią, że komuniści to nie „bracia”. A jednak komuniści byli częścią polskiej społeczności, kolegami ze szkół, fabryk i uniwersytetów. Nierzadkie były rodziny, w których jeden z braci komunizował. Granica „komunizowania” w wielu środowiskach, zwłaszcza wśród młodzieży wiejskiej i robotniczej, też bywała nieostra. Szczególnie w czasie wojny. Za niemal komunistę uważano przed wojną Narcyza Wiatra, jednego z bohaterskich dowódców Batalionów Chłopskich, zastrzelonego przez UB w 1945 r. Za komunistę uważano Stanisława Bańczyka, w 1944 r. członka KRN i lidera „lubelskich” ludowców, który w 1945 i 1946 r. okazał się jednym z najtwardszych oponentów reżimu, a potem przez wiele lat był liderem emigracyjnego PSL. Od komunizmu czy komunizowania można było odejść, podobnie jak do komunizmu się zbliżyć. Była to bowiem postawa i system poglądów, nie tylko kalkulacja czy tym bardziej „zaprzedanie się Sowietom”.

W latach okupacji jedynie Narodowe Siły Zbrojne uważały za dopuszczalne mordowanie rodaków, których podejrzewano o sprzyjanie komunistom. Rzadko się jednak przypomina, że skrajny antykomunizm NSZ łączył z równie skrajną wrogością do systemu demokratyczno-parlamentarnego i planował stworzenie po wojnie dyktatury nacjonalistycznej. W dokumentach programowych projektowano ustrój oparty na ideologii nacjonalizmu, który dziś nazwalibyśmy totalitarnym. Prawa udziału w życiu publicznym zamierzano pozbawić nie tylko komunistów i Żydów, ale też wszelkie kierunki polityczne nieakceptujące założeń i kierownictwa hierarchicznej Organizacji Narodu. Trzeba więc ideologię, którą głosił NSZ, zaliczyć do kierunków totalitarnych, mieszczących się w „rodzinie” faszystowskiej. Z punktu widzenia tej organizacji komunizmem były też postawy skrajnie radykalne, z pewnością za takich uważano zarówno Wiatra, jak i Bańczyka.

[srodtytul]*[/srodtytul]

Stosunkowo nieliczne na szczęście zbrodnie, jakich dopuszczał się NSZ, względnie inne grupy skrajnie prawicowe, na podejrzewanych o komunizm wywoływały sprzeciw większości organizacji Polski podziemnej, w tym ludowców i socjalistów. Godzili się oni na współdziałanie z umiarkowaną prawicą i powściąganie swych radykalnych projektów programowych w imię solidarności narodu wobec okupanta.

Podjęcie walki zbrojnej z komunistami, jaką Skwieciński uważa za pożądaną, musiałoby poprzedzić wyeliminowanie z gremiów decyzyjnych ludowców, socjalistów, demokratów, większości piłsudczyków, a także dokonanie rozłamu w AK. W konsekwencji nastąpiłby rozpad państwa podziemnego i wojna wewnętrzna między trzema obozami konspiracji zwalczającymi się z bronią w ręku – 1) nacjonalistycznym z NSZ z sojusznikami, 2) demokratów różnych odcieni tworzących poprzednio główny trzon Polski podziemnej, 3) komunistów.

Jak wiadomo, kiedy zacznie się wojna domowa, rozkręca się spirala agresji i pomówień, łatwo więc sobie wyobrazić, że nacjonaliści wyrżnęliby zatem prewencyjnie także część ludowców, socjalistów i demokratów, jak to uczynili latem 1944 r. z Makowieckim i Widerszalem, oficerami Komendy Głównej AK związanymi ze Stronnictwem Demokratycznym. Gdyby ta wojna domowa toczyła się bez udziału Niemców lub Rosjan, być może po latach skończyłaby się albo ustanowieniem dyktatury typu faszystowskiego albo zwycięstwem demokratów i delegalizacją ugrupowań nacjonalistycznych.

Wojna toczyła się jednak z Niemcami i pod niemiecką okupacją, to był przeciwnik główny, który do ostatnich chwil dokonywał ludobójczych zbrodni. Mordował polskie elity i wysiedlał z Zamojszczyzny polskich chłopów, rozstrzeliwał zakładników na ulicach i torturował podejrzanych w katowniach gestapo. Wobec tego okupanta panowała niemal powszechna mobilizacja, która była siłą Polski podziemnej. Naruszenie tej solidarności byłoby niezrozumiałe. Dla większości Polaków i dla świata.

Polska była częścią koalicji antyhitlerowskiej, co zapewniało jej określone korzyści. Zmniejszały się one wyraźnie w miarę wzrostu znaczenia Związku Sowieckiego, ale nie wygasły całkowicie. Co najmniej od czasu ujawnienia sprawy katyńskiej w kwietniu 1943 r. Stalin zmierzał do podważenia pozycji Polski w ramach koalicji, wysuwając oszczercze oskarżenia pod adresem rządu polskiego w Londynie oraz Armii Krajowej. Na konferencji w Teheranie w listopadzie 1943 r. mówił Churchillowi i Rooseveltowi, że AK kolaboruje z Niemcami i morduje partyzantów, którzy chcą walczyć z okupantem. Te słowa puszczono mimo uszu, nie spotkały się z należytą polemiką, ale było oczywiste, że są oskarżeniem bez pokrycia.

Gdyby – jak chce Skwieciński – AK sprzymierzona z NSZ podjęła walkę zbrojną z komunistami i oczywiście oddziałami partyzantki sowieckiej, Stalin zyskałby dowody i położył je na stół. Czy to wzmocniłoby Polskę w koalicji antyniemieckiej, której Związek Sowiecki był częścią nieodłączną, a komuniści liczącym się partnerem w ruchu oporu we Francji i we Włoszech, a także w Jugosławii i w Grecji? Wybuch wojny domowej w polskim podziemiu podciąłby pozycję rządu w Londynie wobec aliantów i skompromitował w ich oczach Polskę.

Bardzo wątpliwe, by nasze aspiracje do wolności i niepodległości znalazły wówczas przychylność w gabinetach świata zachodniego. Raczej „polski kłopot” byłby pozostawiony Stalinowi do rozwiązania. A kiedy nadszedłby koniec wojny, zapewne nikt nie rozważałby sprawy rekompensaty za utracone na wschodzie terytoria w postaci granicy na Odrze i Nysie. Wrocław i Szczecin stałyby się raczej częścią sowieckiej strefy okupacyjnej Niemiec.

[srodtytul]*[/srodtytul]

Stalin by sobie poradził. Powojenna Polska byłaby tylko jeszcze bardziej zależna od ZSRR. Rządziliby nią ci komuniści, którzy przeżyliby ową wojnę domową i z pewnością braliby za nią odwet, a liczba ofiar byłaby nieporównanie większa, niż faktycznie miało to miejsce. Braki kadrowe zawsze można było uzupełnić obywatelami sowieckimi polskiego pochodzenia, którzy i tak przecież kierowali do 1956 r. polską armią.

Uzyskanie w tych warunkach statusu Finlandii jest tylko mało poważną grą wyobraźni redaktora Skwiecińskiego.

Wymyślanie scenariuszy alternatywnych stało się ostatnio modne. Nie służy jednak poważniejszemu namysłowi nad sprawami polskimi. Może być groźne, jeśli analizę zastępuje się życzeniami i wyobrażeniami oderwanymi od realiów i ustaleń historyków. Bywa też groźne, jeśli w takich scenariuszach uwzględnia się scenariusz wojny domowej jako pozytywny oraz rozgrzesza zbrodnie i morderców. Redaktor Skwieciński sam zauważył, że poparcie dla rządów powojennych wyrażało około 30 proc. obywateli. Ilu z nich miałoby zginąć w przewidywanej jako „droga do wolności” wojnie domowej?

[i]Andrzej Friszke. Historyk, docent w Instytucie Studiów Politycznych PAN, wykładowca Collegium Civitas, członek redakcji „Więzi”, członek Kolegium IPN (1999 – 2006). Autor prac z najnowszej historii Polski, m. in.: „Opozycja polityczna w PRL 1945-1980”, „Polska. Losy państwa i narodu 1939 – 1989”, „Przystosowanie i opór. Studia z dziejów PRL”. [/i]

Parę miesięcy temu w jednym ze skrajnie prawicowych pism ukazał się artykuł z pochwałą mordu dokonanego w 1944 r. na wysokich oficerach Armii Ludowej w imię „walki z komunizmem”. Odnosząc się do tej kwestii, dyrektor Biura Edukacji Publicznej Jan Żaryn w wypowiedzi dla „Gazety Wyborczej” wyraził opinię, że komunistów należało zabijać. Ten incydent właściwie został przemilczany z wyjątkiem krótkiej polemiki Adama Leszczyńskiego na łamach „Gazety Wyborczej”.

Tymczasem taka opinia okazuje się nie tylko incydentem. Piotr Skwieciński na łamach „Rzeczpospolitej” (6.12.2008) rozwija następującą tezę: w latach bezpośrednio powojennych komuniści mieli poparcie około 30 proc. społeczeństwa, sowietyzacja kraju dokonywała się więc przy poparciu liczącej się mniejszości. Gdyby zatem podczas okupacji siły patriotyczne zdecydowały się na krwawą rozprawę z komunistami, w 1944 r. Stalin nie miałby się na kim oprzeć, musiałby rozmawiać z autentycznymi siłami polskimi i zapewne skończyłoby się to nadaniem Polsce statusu Finlandii.

Pozostało 88% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą