Piękne to słowa i pełne treści. Wczytywałem się w nie z uwagą i jedyne, czego nie byłem pewien, to czy bardziej przypominają mi sążniste odezwy "Trybuny Ludu" czy wybijane w rytm żołnierskich butów frazy z pism propagandy czasów wojny. W każdym razie Thomas Urban, korespondent wydawanej w Monachium gazety i znawca spraw polskich, nie zapomniał o niczym, co ma przerazić poczciwego niemieckiego czytelnika.

"Rzeczpospolita" to nie gazeta, ale organ. Czyj? Ano strasznych bliźniaków, marzących o konfrontacji z biednymi Niemcami. Groźni jej redaktorzy i strach budzący, bo są obrońcami narodowego honoru. Szkoda, że wybitny niemiecki publicysta nie pisze, na czym owa obrona honoru polega, ale czytelnik nieuświadomiony już wie, już słyszy, już widzi ten zgiełk hałastry i krzyki zdyscyplinowanych obrońców narodu. Szczególnie czytelnik dobrze wytresowany, któremu od dwóch lat znawcy tacy jak Urban wbijają do głowy, że w Polsce odradza się nacjonalizm i ksenofobia. Dlatego gdy słyszy bliźniacy, to widzi złość i strach.

Oczywiście, w horyzoncie intelektualnym Urbana nie mieści się to, że ktoś może mieć poglądy. A już szczególnie poglądy inne niż te, które dominują w niemieckiej prasie. Co to to nie. Jeśli zatem "Rzeczpospolita" pisze to, co pisze, to dlatego, że jej kierownictwo mianowali bliźniacy. A że to łgarstwo, że decyzje podejmował większościowy, prywatny brytyjski właściciel, to się dla niemieckiego korespondenta nie liczy. Kto by się tam faktami przejmował? Nie o to chodzi. Chodzi o wywołanie w niemieckich odbiorcach wrażenia. Mają reagować jak pies Pawłowa i bać się. Bliźniaków, Polaków, bitew o historię, polskiego rewizjonizmu i Bóg wie czego.

No, jeśli na tym polega rzetelne informowanie i wspomaganie polsko-niemieckiego dialogu - a mowa tu właśnie o tekście informacyjnym, pod znamiennym tytułem "Springer ubiega się o 'Rzeczpospolitą'" - to dziękuję bardzo. A może tu nie chodzi o informowanie, tylko o donos? Żeby tak ktoś wreszcie z "Rzeczpospolitą" zrobił porządek? Żeby przestała przeszkadzać, pytać, siać wątpliwości? Czyżby w roli takiego doradcy miał wystąpić Urban? Nie, przepraszam, to niemożliwe. W demokratycznym kraju, u naszych dobrych sąsiadów niezależny dziennikarz na pewno czegoś podobnego by nie wymyślił. To po prostu w głowie się nie mieści.

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/01/09/pawel-lisicki-jak-przestraszyc-niemcow/]skomentuj na blogu[/link][/b]