Pozwala też lepiej rozumieć ten szczególny, głęboki, choć ambiwalentny – oscylujący między miłością a nienawiścią – uczuciowy związek, jaki do dziś łączy elity niemieckie z rosyjskimi. Enzensberger pokazuje, jak bliskie są stosunki generalicji obu państw. Cytuje stwierdzenie generała von Seeckta z 1920 roku: „Tak jak przed wojną Rosja i Niemcy są zdane na siebie. Gdy Niemcy staną u boku Rosji, będą nie do pokonania. Jeśli Niemcy zwrócą się przeciw Rosji, stracą jedyną nadzieję na przyszłość, jaką mają”. Ci, którzy toczyli tak bezwględną wojnę, przedtem spotykali się na wspólnych ćwiczeniach, stosowali w walce to, czego nauczyli się na wspólnych manewrach. Był wśród nich między innymi zdobywca Berlina generał Żukow. W Rosji szkolono też niemieckich pilotów (240 rocznie w latach 1924 – 1933), testowano niemieckie samoloty; oba kraje pracowały nad bronią chemiczną. Ostatnie spotkanie generalicji sowieckiej i niemieckiej odbyło się w lipcu 1933 roku, szkołę lotników rozwiązano w czerwcu, a we wrześniu 1933 roku zlikwidowano wszystkie bazy niemieckie w Rosji. Jednak, jak wiemy, już w 1939 roku Hitler zmienił politykę. Niestety, w 1941 roku popełnił fatalny błąd, atakując Związek Sowiecki.
Ernst Jünger w eseju „Węzeł gordyjski” napisanym w 1953, kiedy już znacznie złagodniał i stał się zwolennikiem pokojowo zjednoczonej Europy, sugeruje, że błędem spiskowców z 20 lipca było to, że po zabiciu Hitlera zamierzali zawrzeć pokój z państwami zachodnimi, by dalej walczyć z Rosją Sowiecką, i zastanawia się, dlaczego Hitler nie trwał w sojuszu zawartym w 1939 roku. „Przejście od paktu do sojuszu doprowadziłoby do strasznej koncentracji siły” (Der gordische Knoten, Essays I, Sämtliche Werke, t. 7. Stuttgart 1980, s. 434)
Jedną z postaci przewijających się w książce Enzensbergera jest Herbert Wehner, wówczas działacz Kominternu, głęboko zaangażowany w sprawy wywiadowcze, oskarżany o udział w czystkach i denuncjacje, po wojnie jeden z przywódców SPD i architektów polityki wschodniej Republiki Federalnej. Pamiętamy, jak wczesną zimą 1982 roku przyjechał do Warszawy, by wesprzeć moralnie generała Jaruzelskiego. Według Enzensbergera ostatnim aktem dziejów „zataczania się między Wschodem a Zachodem” było marzenie Gerharda Schrödera o stworzeniu osi Paryż – Berlin – Moskwa.
Tak mniej więcej wygląda „strona dobra” opisana przez niemieckiego poetę, który w czasie wojny był niemieckim chłopcem. Widać, że dzielą nas światy – któż z nas jest w stanie zrozumieć fascynację kominternowskimi agentami, nawet jeśli padali potem ofiarą czystek lub tracili wiarę w utopię? Dlaczego jedni mordercy, jak Woroszyłow, o których wiemy między innymi, że podpisał się pod rozkazem zamordowania polskich oficerów, mieliby być lepsi od innych, jak Hans Frank? Czy możemy podzielać szacunek dla pruskich oficerów, którzy współpracowali z Sowietami i nie mieli nic przeciwko inwazji Polski? Także Hammerstein wypowiadał takie opinie jak: „Pominąwszy tempo, Hitler chce właściwie tego samego co Reichswehra”.
Łatwiej jest jednak po lekturze tej książki zrozumieć, dlaczego do tej pory tak silna jest w Niemczech tendencja także w Polsce szukania partnerów przede wszystkim wśród dawnych komunistów, zwłaszcza niesłowiańskiego pochodzenia. To oni reprezentują – mimo wszystko – dobro, a nie polscy nacjonaliści z AK i ci, którzy kultywują pamięć o nich.
[srodtytul]Niemcy obrońcą Polski[/srodtytul]
Czytając dzienniki Hansa Franka, który mówi w nich o wolności i państwie prawa, potępia państwo policyjne, Rymkiewicz stara się zrozumieć, jak ktoś dokonujący strasznych zbrodni mógł zarazem twierdzić, że nie jest zbrodniarzem. Odpowiedzi można szukać, zdając sobie sprawę, że nigdy nie będzie ona ostateczna, także u takich autorów jak Jünger, który chciał wojny szlachetnej, rycerskiej, twierdził jednak, że ze „Wschodem” nie można było jej prowadzić. Ta wojna – odwieczna wojna Europy z Azją – była czymś zupełnie innym niż ta na Zachodzie. Tu nie obowiązywały żadne reguły – tak jak w walce Greków z barbarzyńcami.
[wyimek]Polacy, walcząc z Niemcami, nie zamierzali ich unicestwić. Nawet potem, gdy ich „wypędzali”, nie chcieli ich wszystkich pozabijać – po prostu nie chcieli ich już oglądać[/wyimek]
Nawet dla powojennego, zdemobilizowanego i zdemilitaryzowanego Jüngera Niemcy, które wydały Hitlera i wymordowały miliony bezbronnych ludzi, reprezentowały cywilizację zachodnią i wolność. A upadek Berlina będzie miał konsekwencje takie jak upadek Konstantynopola. Czy może być większa pycha? A gdzie w tym odwiecznym konflikcie było miejsce Polski? Czy jest ona według Jüngera Azją czy Europą? Otóż nie jest jednym ani drugim – jest tylko polem zmagań, obszarem spornym, przez który maszerowały wojska Wschodu (Rosji) i Zachodu (Niemiec). Prusy i Austrię przedstawia jako zaporę dla Azji; gdy one runęły – Polska i Bałkany padły łupem bolszewizmu. Tak więc Niemcy były obrońcą Polski i jej europejskiej tożsamości – także wtedy, gdy dokonywały mordu na Woli. Prawda Franka jest również prawdą Jüngera, laureata wielu powojennych nagród literackich, w tym nagrody imienia Goethego.
Inna jest epistemologia historyczna obu poetów. Enzensberger usiłuje poprzez dokumenty, wspomnienia, opublikowane książki dotrzeć do przeszłości, oddzielić fikcję od faktów. Napotyka na takie same trudności co Rymkiewicz – nieprzejrzystą gmatwaninę zdarzeń, luki w pamięci, sprzeczne relacje dotyczące tych samych wydarzeń. Rymkiewicz wie jednak, że niemożliwie jest to, co chce osiągnąć Enzensberger – dotrzeć do tego, jak „naprawdę było”. Jako fenomenolog życia zdaje sobie sprawę, że ujawnia się ono tylko w poszczególnych aspektach: „To, co jest życiem, wychodzi na jaw, staje się dostępne w swojej całości tylko we wszystkich swoich wyglądach, tylko przez wszystkie swojej strony”.
Jarosław Marek Rymkiewicz napisał swoją książkę dla Polaków, Enzensberger – dla Niemców. Niemcy i Polacy lepiej by się rozumieli nawzajem, gdyby czytali książki przeznaczone dla siebie, a nie te napisane specjalnie dla drugiej strony. Rymkiewicz nie wymaga przy tym od Niemców aktów ekspiacji czy zadośćuczynienia: „Nie mogę powiedzieć, że mam jakieś wielkie pretensje do Niemców, że czegoś od nich oczekuję czy czegoś żądam. Chciałbym tylko, żeby wiedzieli, co mi zrobili – zniszczyli moje dzieciństwo i zrujnowali moją ośmioletnią wyobraźnię. Została kupa gruzów, kupa trupów, wielka dziura, wielkie szambo wypełnione czarną krwią”.
„Umschlagplatz” został przełożony na niemiecki, idę jednak o zakład, że „Kinderszenen”, które w pewnym sensie są dopełnieniem tamtej historii, przełożone nie zostaną, nie wywołają dyskusji. I trudno nie pytać, dlaczego tak właśnie będzie i co to mówi o obecnym „pojednaniu”?
[ramka]
[b]O „Kinderszenen” pisali:[/b]
Paweł Lisicki [link=http://www.rp.pl/artykul/61991,203087_Pawel_Lisicki__Powstanie__polskosc__los.html]„Powstanie, polskość, los”[/link], 11.10.2008
Piotr Skwieciński [link=http://www.rp.pl/artykul/61991,206347_Ksiazka_na_nowe_czasy.html]„Książka na nowe czasy”[/link], 18.10.2008
Piotr Semka [link=http://www.rp.pl/artykul/61991,209773_Rymkiewicz_jest_tylko_jeden_.html]„Rymkiewicz jest tylko jeden”[/link], 25.10.2008
Grzegorz Górny [link=http://www.rp.pl/artykul/9148,223038_Mistyka__ziemi_i_krwi.html]„Mistyka ziemi i krwi”[/link], 22.11.2008[/ramka]