Kiedy państwo przekracza granice

Sprawa małej Róży odebranej rodzicom przez sąd powinna dać do myślenia tym wszystkim, którzy widząc różne rodzinne patologie, chcieliby je leczyć, powiększając kompetencje urzędników.

Publikacja: 04.09.2009 21:38

[b][link=http://blog.rp.pl/lisicki/2009/09/04/kiedy-panstwo-przekracza-granice/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Okazało się bowiem, że oni również popełniają błędy. Nie da się łatwo naprawić krzywd moralnych, psychicznych i fizycznych, których ofiarą stała się rodzina Szwaków z Błot Wielkich.

Zwykle argumentem za wzrostem ingerencji państwa w życie rodzinne są przypadki nadużywania władzy przez rodziców. Ileż można przytoczyć tragicznych historii o wyrodnym ojcu lub matce, którzy znęcają się nad swymi dziećmi. Nic dziwnego, że opinia publiczna skonfrontowana z taką opowieścią – o niewinnym dziecku bitym lub choćby skrajnie zaniedbanym przez najbliższych – domaga się rozwiązania problemu. Słychać wtedy głosy tych, którzy chcieliby ograniczyć władzę rodzicielską i przekazać ścisły nadzór nad wychowaniem do różnych wyspecjalizowanych instytucji.

Taka reakcja to nic dziwnego. W końcu żyjemy w świecie, z którego pojęcie nieprzezwyciężonego zła zostało usunięte. Wszystko okazuje się tylko problemem do rozwiązania. Ostateczną konsekwencją takiego podejścia jest w ogóle zmiana rozumienia autorytetu i władzy rodziców: w niektórych państwach, jak Szwecja, straciły one już charakter czegoś naturalnego i przyrodzonego, co tylko w szczególnych przypadkach i pod wyraźnie ograniczonymi warunkami wolno państwu korygować, a stały się niemal zwykłą funkcją przekazaną przez urząd. Kto wykonuje ją źle, traci ją. Państwo w każdej chwili może ją rodzicom odebrać, ci zaś zmieniają się w publicznych funkcjonariuszy, którym powierzono jedynie zarząd nad dzieckiem. Tyle.

Ale właśnie historia Szwaków, o której od tygodni opowiada sobie Polska, pokazuje coś całkiem innego. Przypominam, że kilka dni po narodzinach małej Róży sąd – na podstawie opinii szpitala i kuratorki – odebrał im dziecko. Powód? Bałagan w domu i nieporadność rodziców. Tak jakby w Polsce mało było ubogich rodzin wielodzietnych. I jakby bieda mogła być powodem odebrania uprawnień rodzicielskich. Co gorsza, lekarze w szpitalu podali matce środki na powstrzymanie laktacji, a piersi kazali ścisnąć. Noworodek znalazł się w rodzinie zastępczej. W czwartek okazało się, że zdaniem biegłych z rodzinnego ośrodka w Poznaniu dziewczynka powinna wrócić do domu. Mimo to Róża trafi do rodziców najwcześniej po 18 września, bo na ten dzień wyznaczono termin rozprawy odwoławczej.

Historia Róży to przestroga. Ostrzeżenie przed zakusami różnej maści fachowców od naprawiania rodziny. Nawet jeśli są to lekarze, kuratorka i sędziowie. Ich bezduszność i ciasnota umysłu mogą być równie szkodliwe dla dziecka i rodziny jak pijaństwo, egoizm i głupota niektórych rodziców.

[b][link=http://blog.rp.pl/lisicki/2009/09/04/kiedy-panstwo-przekracza-granice/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Okazało się bowiem, że oni również popełniają błędy. Nie da się łatwo naprawić krzywd moralnych, psychicznych i fizycznych, których ofiarą stała się rodzina Szwaków z Błot Wielkich.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką