Szczepionki niezgody

Szczepić się przeciwko nowej grypie czy nie? Naprędce przygotowane szczepionki mogą być nieskuteczne albo groźniejsze od samej choroby – twierdzą sceptycy. Bez szczepionek wiele osób umrze – oponują inni

Publikacja: 21.11.2009 14:00

Szczepionki niezgody

Foto: AP

Kiedy w Meksyku na nową grypę zaczęli umierać ludzie, świat wpadł w panikę. Zarazek błyskawicznie zawędrował do innych krajów, a Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) równie szybko ogłosiła pandemię. Okazało się, że w wielu aspektach nowy wirus zachowuje się inaczej niż grypa sezonowa: u jednej osoby może zaledwie pogorszyć samopoczucie, u innej wywołać błyskawicznie postępującą śmiertelną niewydolność oddechową.

Podczas gdy jedni straszyli zarazą na niespotykaną skalę, inni uspokajali, twierdząc, że to tylko przeziębienie, którego nie ma się co bać. Ale zaszczepić się i tak warto, bo to jedyny sposób ochrony przed pandemią.

Mętlik w głowach, jaki powstał w ciągu ostatnich miesięcy, z dnia na dzień się potęguje. No bo skoro to tylko przeziębienie, to po co szczepić? Jak mamy zaufać pośpiesznie wypuszczonym na rynek szczepionkom, których być może wcale nie potrzebujemy? Komuś przecież (w domyśle: firmom farmaceutycznym) mogło zależeć na wzbudzeniu paniki, która napędziłaby sprzedaż słabo przetestowanych, śmiertelnie niebezpiecznych szczepionek przerażonym rządom.

Szczepienia to chyba największa – obok antybiotyków – zdobycz medycyny. Dzięki nim udało się wyeliminować choroby, które nękały ludzkość od tysięcy lat.

Co się dzieje, kiedy społeczeństwa niemające kontaktu z danym patogenem zaatakuje śmiertelnie groźna epidemia? Scenariusz jest brutalny, a znamy go chociażby z historii podboju obu Ameryk. Przywleczone przez Europejczyków zarazki częstokroć sprawiały, że starcia zbrojne nie były już potrzebne. O zwycięstwie konkwistadorów w Meksyku zadecydowała ospa zawleczona tam w 1520 roku. W krótkim czasie mogła umrzeć połowa z 20-milionowej populacji Azteków. Na przybyszach z Europy ospa nie robiła jednak większego wrażenia. Dlaczego?

Mechanizm radzenia sobie z infekcją doskonalił się u Hiszpanów od setek lat. Kiedy ospa uderzała, ludzie albo umierali, albo się uodparniali. I tak do następnego razu, kiedy zaraza znów atakowała młodsze, bardziej wrażliwe na infekcję pokolenie. W końcu jednak społeczeństwa często nawiedzane przez epidemie w dużej mierze uodparniały się na nie.

[srodtytul]Wredny typ A[/srodtytul]

Ostateczny kres epidemiom ospy położyła szczepionka wynaleziona w 1796 roku przez Edwarda Jennera. Lekarz ten utarł na proszek pęcherzyki ospowe pobrane od cieląt cierpiących na lżejszą postać tej infekcji (ospę krowiankę) i podał je ośmioletniemu synowi biednego farmera. Następnie chłopiec został przez Jennera zarażony prawdziwą czarną ospą, na którą nie zachorował. W ten sposób odkryty został mechanizm uodpornienia poprzez szczepienia. W 1980 roku Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła kres ospy na Ziemi. Dzięki szczepionkom dzieci nie chorują dziś na Heinego-Medina, odrę czy krztusiec.

Ze szczepieniami na grypę nie jest już niestety tak różowo. Typ A, z jakim mamy obecnie do czynienia, wciąż nas przechytrza. To on najczęściej powoduje epidemie i pandemie, które pojawiają się na Ziemi co kilkadziesiąt lat. Nie potrafimy im skutecznie przeciwdziałać. Dzieje się tak dlatego, że grypa ta dość szybko zmienia strukturę białkową swojej otoczki, dzięki czemu przeciwciała osób, które już raz na nią chorowały, nie potrafią rozpoznać nowego szczepu wirusa jako zagrożenia.

Są jednak wyjątki. W naszych organizmach krążą przeciwciała‚ które krzyżowo reagują z różnymi mutacjami wirusa. Oznacza to‚ że jeśli kilka lat temu pojawił się akurat ten typ grypy‚ to mamy dziś na niego śladową odporność. Tak było prawdopodobnie podczas pandemii w 1957 roku wywołanej również przez wirusa H1N1. Osoby, które zetknęły się wówczas z zarazkiem, mogą być uodpornione na świńską grypę – twierdzą australijscy naukowcy w raporcie opublikowanym w tym roku w piśmie „New England Journal of Medicine”. Takiej odporności niestety nie mają ludzie poniżej 50. roku życia, dlatego to oni najczęściej zapadają na najcięższą postać choroby. Śmiertelność nowej grypy jest obecnie szacowana na jeden zgon na pięć tysięcy zachorowań.

[srodtytul]Szczepionka inna i podobna[/srodtytul]

Począwszy od 1945 roku, kiedy opracowano pierwszą szczepionkę przeciw grypie, naukowcy są zawsze o krok za wirusem. Próbują przewidzieć, które odmiany zaatakują najsilniej w kolejnym sezonie, i stworzyć odpowiednie preparaty. Zazwyczaj zawierają one kilka różnych szczepów wirusa. Szczepionka przeciw świńskiej grypie jest inna, bo kryje się w niej tylko pojedynczy szczep. Jednak pod każdym innym względem preparat ten nie różni się od szczepionek sezonowych, wykorzystywanych co roku w sezonie grypowym.

– Badania kontynuowane po zarejestrowaniu tych szczepionek wykazują, że już jedna dawka znakomicie stymuluje odporność – mówi dr Paweł Grzesiowski, kierownik Zakładu Profilaktyki Zakażeń i Zakażeń Szpitalnych w Narodowym Instytucie Leków. – Dlatego Światowa Organizacja Zdrowia zarekomendowała jednodawkowy schemat szczepień.

Dwie z dopuszczonych w Europie szczepionek przeciw świńskiej grypie – Focetria i Pandemrix – zawierają sztucznie otrzymanego wirusa z białkami pandemicznymi, trzeci – Celvapan – kryje w sobie całego zabitego wirusa pandemicznego, który jest hodowany nie w kurzych zarodkach, ale w komórkach pochodzących od ssaków. Dzięki temu maleje ryzyko alergii u osób uczulonych na białko kurze.

Oprócz tego w szczepionkach znajduje się szereg substancji pomocniczych czy konserwujących. I to o nie toczy się prawdziwa batalia medialna.

[srodtytul]Kontrowersyjna rtęć[/srodtytul]

Focetria i Pandemrix, wyprodukowane w niemal identyczny sposób, zawierają rtęć kryjącą się w związku o nazwie tiomersal (lub thimerosal). Jest to substancja bakteriobójcza i grzybobójcza dodawana standardowo do większości szczepionek przeciw grypie sezonowej. Nie zawiera jej Celvapan.

Hasło „rtęć” już samo w sobie działa jak wystrzał ostrzegawczy.

– Producenci nie podają, ile dokładnie jest tej rtęci w szczepionkach, i to jest mocno podejrzane – mówi prof. Maria Dorota Majewska z Zakładu Farmakologii Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Badaczka ta rozpętała ostatnio głośną dyskusję na temat dodatków do szczepionek. Jednym z koronnych argumentów jest szkodliwość obecnych w nich związków rtęci.

Tymczasem na stronie internetowej Europejskiej Agencji Leków można łatwo znaleźć informację o tym, że Focetria (tylko w opakowaniu wielodawkowym) i Pandemrix zawierają po 5 mikrogramów tiomersalu na dawkę.

– Rtęć jest jedną z najbardziej neurotoksycznych substancji, bowiem kumuluje się w mózgu – kontynuuje prof. Majewska. – Jej toksyczność jest znacznie większa w odniesieniu do noworodków i niemowląt, którym w Polsce podaje się m.in. zawierające ją szczepionki przeciw żółtaczce typu B i niektóre preparaty skojarzone przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi. Dokładanie jeszcze jednej szczepionki z rtęcią wzmaga szkodliwy wpływ tego pierwiastka na organizm.

Szkodliwości rtęci nie da się zaprzeczyć. Jednak, po pierwsze, szczepionki przeciw grypie nie wolno podawać dzieciom poniżej szóstego miesiąca życia. Po drugie, w preparatach znajduje się znikoma ilość tego pierwiastka.

– W puszce tuńczyka jest więcej rtęci niż w jednej szczepionce – ucina dr Grzesiowski. Pierwiastek ten dostaje się do naszych organizmów wtedy, gdy zjadamy ryby morskie, ale też poprzez stare plomby z amalgamatu. Rtęć zawarta w szczepionce przeciw grypie jest dla dorosłego człowieka mniej szkodliwa niż użądlenie osy. Na dzieci preparat podziała nieco silniej, ale według specjalistów z Zakładu Epidemiologii Państwowego Zakładu Higieny w Warszawie ten wpływ wciąż pozostaje nieszkodliwy, co potwierdzają m.in. badania włoskich naukowców opublikowane w tym roku w piśmie „Pediatrics”.

[srodtytul]Podejrzany skwalen[/srodtytul]

Drugą sporną sprawą są używane w Focetrii i Pandemriksie adiuwanty, czyli substancje wzmacniające odpowiedź immunologiczną organizmu. Podejrzliwość budzi fakt, iż preparatów z adiuwantami nie wolno podawać kobietom ciężarnym, a ponadto do obrotu przez amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków zostały dopuszczone wyłącznie te szczepionki przeciw grypie, które adiuwantów nie zawierają.

Adiuwanty nie są złem wcielonym. Światowa Organizacja Zdrowia zaapelowała do producentów o dodawanie ich, bo dzięki temu można aż czterokrotnie zwiększyć wydajność produkcji i szczepionki trafią do większej liczby ludzi. W dopuszczonych w Europie szczepionkach przeciw grypie używa się w tym celu skwalenu. Jest to związek naturalnie występujący w ludzkim organizmie, przetwarzany m.in. w cholesterol. Focetria i Pandemrix zawierają około 10 miligramów tej substancji, nie ma jej natomiast w Celvapanie.

– Nadmiar skwalenu może spowodować rozwój chorób autoimmunologicznych – twierdzi prof. Majewska. – Organizm wytwarza przeciw niemu przeciwciała, które mogą atakować nasze własne komórki. Z tego rozwijają się schorzenia typu reumatycznego czy neurologicznego.

Jako dowód badaczka przytacza przypadek szczepień przeciw wąglikowi zaaplikowanych żołnierzom amerykańskim przed wojną w Zatoce Perskiej, które miały wywołać u nich rozległe problemy zdrowotne. O winie skwalenu świadczyć miały wykryte u żołnierzy przeciwciała na ten związek. O tym, jak silna jest ta pogłoska, świadczy fakt zamieszczenia sprostowania na stronie WHO. Czytamy tam: „Skwalen nie został dodany do szczepionek zaaplikowanych weteranom wojny w Zatoce [...]. Przeprowadzono badania z udziałem niemowląt i noworodków nad szczepionkami zawierającymi skwalen, które nie wykazały żadnych wątpliwości co do ich bezpieczeństwa”. WHO dodaje, że szczepionki ze skwalenem są stosowane w Europie od 13 lat, w czasie których zużyto kilkadziesiąt milionów ampułek, nie odnotowując przy tym poważniejszych skutków ubocznych.

– Skwalen jest naturalnie występującym związkiem tłuszczowym, obecnym w roślinach, oleju z ryb, oliwie z oliwek. Nie ma dowodów na szkodliwość tego związku zawartego w szczepionkach. Żadne adiuwanty w zarejestrowanych szczepionkach nie są szkodliwe. Gdyby były, nie otrzymałyby dopuszczenia do rejestracji – mówi dr Grzesiowski.

Do zamieszania wokół wiarygodności szczepionek dokładają się i sami producenci, którzy zwietrzyli interes życia. Światło dzienne ujrzał niedawno kontrakt zawarty pomiędzy francuskim Ministerstwem Zdrowia a GlaxoSmithKline, wytwórcą Pandemriksu, w którym to dokumencie firma zastrzegła sobie, że za ewentualne skutki uboczne wywołane przez szczepionkę odpowiedzialność poniesie francuski rząd.

To zdecydowanie nie budzi zaufania i jeszcze bardziej opóźnia termin akceptacji którejś ze szczepionek przez nasze Ministerstwo Zdrowia.

– Podawanie szczepionek przeciw grypie ma sens przed sezonem grypowym, od września do grudnia – mówi dr Grzesiowski. – Nie inaczej jest w tym sezonie. Należy jednak podkreślić, że nawet późniejsze szczepienia mają pewien zakres ochronny wobec tych osób, które nie zachorowały.

A przecież na uzyskanie pełnej odporności po zaszczepieniu potrzebujemy trzech – czterech tygodni. Co się stanie, jeśli w tym czasie zetkniemy się z wirusem A/H1N1? W pierwszym tygodniu zapewne zachorujemy na grypę, w drugim częściowa ochrona może zmniejszyć u nas objawy. Po tym czasie szczepionka powinna już zadziałać. Tylko ile jeszcze możemy na nią czekać?

[i]Dziękuję prof. Andrzejowi Mycowi za pomoc w napisaniu artykułu[/i]

Kiedy w Meksyku na nową grypę zaczęli umierać ludzie, świat wpadł w panikę. Zarazek błyskawicznie zawędrował do innych krajów, a Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) równie szybko ogłosiła pandemię. Okazało się, że w wielu aspektach nowy wirus zachowuje się inaczej niż grypa sezonowa: u jednej osoby może zaledwie pogorszyć samopoczucie, u innej wywołać błyskawicznie postępującą śmiertelną niewydolność oddechową.

Podczas gdy jedni straszyli zarazą na niespotykaną skalę, inni uspokajali, twierdząc, że to tylko przeziębienie, którego nie ma się co bać. Ale zaszczepić się i tak warto, bo to jedyny sposób ochrony przed pandemią.

Pozostało 94% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą