Przebacza ten, który wie

20 lat temu Joachim Gauck stworzył Urząd ds. Akt Stasi, który do dziś w potocznej mowie nosi jego nazwisko

Publikacja: 08.05.2010 04:10

Dwaj opozycyjni pastorzy Joachim Gauck i Wolfgang Ullmann podczas inauguracyjnego posiedzenia ostatn

Dwaj opozycyjni pastorzy Joachim Gauck i Wolfgang Ullmann podczas inauguracyjnego posiedzenia ostatniej kadencji parlamentu NRD, 5 kwietnia 1990 r.

Foto: EAST NEWS

Red

Dwa razy po 25 lat. Raz za szpiegostwo, czyli odebranie listu od znajomego, który zapraszał w odwiedziny do Berlina Zachodniego; i drugi raz za działalność antysowiecką, czyli za zaprenumerowanie wydanego na Zachodzie pisma nautystycznego. Taki wyrok usłyszał Joachim Gauck po swoim aresztowaniu w 1951 roku, zanim wywieziono go na Syberię. Joachim Gauck, ojciec tego Joachima, którego wszyscy doskonale znają jako pierwszego szefa Urzędu ds. Akt Stasi. Niedawno ukazała się w Niemczech autobiografia Joachima juniora zatytułowana „Winter im Sommer – Frühling im Herbst” (Zima w lecie – wiosna jesienią). Wspomnienia człowieka, którego dziesięć lat działalności wywarło ogromny wpływ na losy zjednoczonych Niemiec.

Przez dwa lata rodzina, która została w Rostoku, nie wiedziała nic o losach Gaucka seniora. Z Syberii wrócił do Niemiec dzięki amnestii w 1955 roku. Podczas nieobecności ojca do funkcji opiekuna domu dorastał najstarszy syn Joachim, urodzony w 1940 roku. Aresztowanie rodzica raz na zawsze określiło jego postawę polityczną – nie tylko nie ma zgody na łamanie praw przez enerdowskie władze, lecz także nie wolno o tym milczeć. Ze wspomnień wynika, że syn nigdy już nie nawiązał prawdziwego porozumienia z ojcem i to nie ojciec kształtował go w życiu.

[srodtytul]Ktoś musi zostać[/srodtytul]

Do czasu zamknięcia granicy w 1961 roku Niemcy z NRD mogli się cieszyć nieznaną w innych krajach socjalistycznych swobodą, podróżując właściwie bez przeszkód do Niemiec Zachodnich. W ciągu dekady – pisze Gauck – prawie wszyscy uczniowie z jego szkoły w Rostoku wyjechali. Jednak on sam, chociaż tuż przed zamknięciem granicy dostał od ciotki mieszkającej w Berlinie Zachodnim klucze do mieszkania, zdecydował się zostać. Dwudziestolatek, już wtedy żonaty, z małym dzieckiem, który gnieździł się kątem, nielegalnie, w suterenie u dziadków. A jednak uznał, że jego miejsce jest na Wschodzie. Jeśli wszyscy wyjadą, to kto zostanie, żeby się przeciwstawić temu, co tu się dzieje – to zdanie powtarza Gauck jak mantrę w każdym prawie rozdziale.

Jednym z najbardziej poruszających fragmentów opowieści Gaucka jest historia jego dzieci. Najstarsza trójka – dwaj synowie i córka – na początku lat 80. była już dorosła. Chłopcy chcieli studiować, ale nie zezwolono im nawet na maturę. Jeden zamiast upragnionej medycyny zdecydował się skończyć zawodówkę ortopedyczną, drugi w ramach buntu postanowił nie robić nic dla socjalistycznego państwa. Obaj złożyli wnioski o wyjazd na Zachód, które jednak systematycznie odrzucano. W listopadzie 1987 roku kazano im złożyć kolejny wniosek, a kilka dni później dostali zezwolenie na wyjazd z obowiązkiem sporządzenia listy wywożonych rzeczy i spakowania się do 17 grudnia. Rok później córka wyjechała za narzeczonym na stałe do RFN.

Joachim Gauck opisuje frustrację synów, którzy marzyli o wydostaniu się z klatki NRD, i swój przed tym opór. „Życzyłem sobie, żeby zostali i wzmocnili szeregi tych, którzy myśleli inaczej – tu, u nas, w NRD. Należą do nas, podpowiadało mi serce, do tych, którzy chcą wszystko zmienić, którzy zamiast uciekać, zostaną, którzy będą wierzyć, gdy innym zabraknie już wiary, którzy śpiewają te same piosenki co my, czytają te same sensy między wierszami; których kochamy”. Ale w końcu się poddał i w rozmowie z jednym z urzędników obiecał: – Pozwólcie moim synom wyjechać, przyrzekam, że ja zostanę.

[srodtytul]To się zjednoczmy[/srodtytul]

Joachim Gauck studia teologiczne wybrał – jak wielu jego kolegów – w dużej mierze z powodów politycznych. Po ich ukończeniu nie był pewny, czy naprawdę chce zostać pastorem. Ale przekonał się, że „dzięki Kościołowi jest w stanie zachować tę część osobistej niezawisłości, która pozwala żyć”. W latach 70. przeniósł się do mieszkania na nowo wybudowanym osiedlu z płyty, żeby założyć tam podwaliny pod nową parafię. Nie było to łatwe – jedynym sposobem było chodzenie od mieszkania do mieszkania i zapraszanie często przestraszonych i niechętnych ludzi na nabożeństwo w odległym kościele. Ale udało się – pod koniec swojej misji Gauck miał już kilka tysięcy parafian.

Enerdowskie kręgi kościelne były mocno przesiąknięte ideami lewicowymi, co było skutkiem kontaktów z zachodnimi intelektualistami. „My walczyliśmy o sprawiedliwość. Oni narzekali głównie na nieludzki kapitalizm, widzieliśmy zatem: nie tylko my mamy powody do krytyki”. I tak, paradoksalnie, opozycja w NRD była też trochę antykapitalistyczna. Między innymi dlatego do końca w większości optowała za „szlachetnym socjalizmem” w ramach odnowionego NRD, a nie za zmianą systemu. Gauck przytacza ładną anegdotę. W 1989 roku podczas spotkania, które miał jako przedstawiciel zawiązanego właśnie obywatelskiego Nowego Forum ze stoczniowcami, jeden z robotników zapytał go wprost: i co będzie z naszą stocznią, jeśli wygramy? Trzecia droga, coś takiego między socjalizmem a kapitalizmem – odpowiedział niepewnie Gauck. Ale robotnicy byli nieustępliwi i na kolejnym spotkaniu zapytali go jeszcze raz, co to znaczy. „Gospodarka rynkowa z zabezpieczeniami socjalnymi”. „Czyli tak jak na Zachodzie?”. „No tak”. „To się po prostu zjednoczmy” – odpowiedzieli stoczniowcy.

[srodtytul]Kapela Ericha[/srodtytul]

O tym, że pastor Joachim Gauck zajął się aktami Stasi przez zupełny przypadek, nie wszyscy wiedzą. Wybrany w 1990 roku na posła do pierwszego niezawisłego parlamentu (ale jeszcze odrębnego, enerdowskiego), nie został przydzielony do komisji ds. zjednoczenia Niemiec ani do komisji spraw zagranicznych (czym się żywo interesował), lecz do komisji spraw wewnętrznych, gdzie akurat gorącą sprawą była kwestia zajęcia się archiwami tajnej policji.

Już w pierwszych dniach grudnia 1989 roku, po pojawieniu się pogłosek, że służby bezpieczeństwa chcą zniszczyć archiwa, mieszkańcy NRD zaczęli zajmować siedziby Stasi, żeby zapobiec takim działaniom. Teraz trzeba było jednak podjąć decyzję, co dalej. Zajmujący się tym dotychczas oddział Komitetu Obywatelskiego, którego prace koordynował 23-letni student David Gill, został rozwiązany, rząd patrzył na jego działania nieprzychylnym okiem. W czerwcu na jego miejsce powstała z inicjatywy parlamentarzystów specjalna komisja, a na swojego pierwszego przewodniczącego powołała właśnie Gaucka. Pastor z Rostoku nie przypuszczał wtedy, że ta właśnie kwestia zajmie mu następne dziesięć lat życia, a zorganizowany przez niego urząd będzie do dzisiaj w mowie potocznej nosić jego nazwisko.

20 lat po upadku muru enerdowska codzienność wydaje się zamierzchłą przeszłością. Może dlatego wspomnienia Gaucka brzmią chwilami jak dość łopatologiczny wykład z historii, kiedy tłumaczy Niemcom, co to było FDJ, SED albo czym się zajmowała cenzura. Ale jeśli ostatnie badania na temat wiedzy historycznej wśród niemieckich nastolatków między 16. a 18. rokiem życia pokazują, że jedna czwarta z nich uważa, iż Erich Honecker był liderem rockowej kapeli, to może właśnie tak należy o historii opowiadać?

Uderzające w tej części wspomnień jest to, że Urząd ds. Akt Stasi, który jest wielką, sprawnie działającą instytucją zatrudniającą kilka tysięcy pracowników, był na początku wymyślany przez parę osób, a do pierwszych prac zatrzymano część archiwistów z byłego Stasi, bo ich pomoc była konieczna. Nikt bowiem nie wiedział, jak się zabrać do pracy archwizacyjnej. Ale przede wszystkim toczyły się ostre dyskusje, jak, komu i czy w ogóle udostępnić akta. Gdyby nie postawa Joachima Gaucka, który walczył do upadłego o udostępnienie ich nie tylko instytucjom, badaczom i dziennikarzom, lecz przede wszystkim obywatelom – urząd by nie powstał.

Niemałe znaczenie miała też świadomość, że nie wolno popełnić błędu z 1945 roku, kiedy przemilczano zbrodnie nazistowskie. Gauck podkreśla to wielokrotnie – dla niego otwarcie akt (przy wszystkich zabezpieczeniach tajemnic osobistych) oznaczało przede wszystkim zadośćuczynienie dla ofiar, którym przysługuje prawo wglądu do informacji o sobie. Tylko jeśli się o czymś wie, można przebaczyć – podsumowuje pastor.

[srodtytul]Tęsknota za tęsknotą[/srodtytul]

Ostatnie 20 lat napełniło Gaucka zdziwieniem, że ludzie przyzwyczajeni do życia w demokracji nie potrafią docenić podarowanej im wolności. Irytują go ironiczne spojrzenia rozmówców z Zachodu, którzy traktują go w takich chwilach, jakby „był naiwnym przybyszem z jakiejś prymitywnej kultury”. Dlatego w ostatnich rozdziałach swojej biografii uparcie przekonuje, powołując się na Ericha Fromma, że wolność jest nierozdzielna od odpowiedzialności. Jeśli tego elementu zaczyna brakować – ludzie z obywateli stają się konsumentami, a sama konsumpcja zawsze pozostawia niedosyt. „Wiara rodzi się nie z pojęcia »mieć«, ale z tęsknoty za »być«” – mówił Gauck podczas swojego kazania w 1988 roku do wiernych świętujących przyjazd na synod w NRD Helmuta Schmidta. A w 2009 roku dopisał: „dlatego ogarnia mnie czasami tęsknota za tęsknotą, która straciła swój cel, kiedy wymarzona wolność stała się rzeczywistością”.

Dwa razy po 25 lat. Raz za szpiegostwo, czyli odebranie listu od znajomego, który zapraszał w odwiedziny do Berlina Zachodniego; i drugi raz za działalność antysowiecką, czyli za zaprenumerowanie wydanego na Zachodzie pisma nautystycznego. Taki wyrok usłyszał Joachim Gauck po swoim aresztowaniu w 1951 roku, zanim wywieziono go na Syberię. Joachim Gauck, ojciec tego Joachima, którego wszyscy doskonale znają jako pierwszego szefa Urzędu ds. Akt Stasi. Niedawno ukazała się w Niemczech autobiografia Joachima juniora zatytułowana „Winter im Sommer – Frühling im Herbst” (Zima w lecie – wiosna jesienią). Wspomnienia człowieka, którego dziesięć lat działalności wywarło ogromny wpływ na losy zjednoczonych Niemiec.

Przez dwa lata rodzina, która została w Rostoku, nie wiedziała nic o losach Gaucka seniora. Z Syberii wrócił do Niemiec dzięki amnestii w 1955 roku. Podczas nieobecności ojca do funkcji opiekuna domu dorastał najstarszy syn Joachim, urodzony w 1940 roku. Aresztowanie rodzica raz na zawsze określiło jego postawę polityczną – nie tylko nie ma zgody na łamanie praw przez enerdowskie władze, lecz także nie wolno o tym milczeć. Ze wspomnień wynika, że syn nigdy już nie nawiązał prawdziwego porozumienia z ojcem i to nie ojciec kształtował go w życiu.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał