Dwa razy po 25 lat. Raz za szpiegostwo, czyli odebranie listu od znajomego, który zapraszał w odwiedziny do Berlina Zachodniego; i drugi raz za działalność antysowiecką, czyli za zaprenumerowanie wydanego na Zachodzie pisma nautystycznego. Taki wyrok usłyszał Joachim Gauck po swoim aresztowaniu w 1951 roku, zanim wywieziono go na Syberię. Joachim Gauck, ojciec tego Joachima, którego wszyscy doskonale znają jako pierwszego szefa Urzędu ds. Akt Stasi. Niedawno ukazała się w Niemczech autobiografia Joachima juniora zatytułowana „Winter im Sommer – Frühling im Herbst” (Zima w lecie – wiosna jesienią). Wspomnienia człowieka, którego dziesięć lat działalności wywarło ogromny wpływ na losy zjednoczonych Niemiec.
Przez dwa lata rodzina, która została w Rostoku, nie wiedziała nic o losach Gaucka seniora. Z Syberii wrócił do Niemiec dzięki amnestii w 1955 roku. Podczas nieobecności ojca do funkcji opiekuna domu dorastał najstarszy syn Joachim, urodzony w 1940 roku. Aresztowanie rodzica raz na zawsze określiło jego postawę polityczną – nie tylko nie ma zgody na łamanie praw przez enerdowskie władze, lecz także nie wolno o tym milczeć. Ze wspomnień wynika, że syn nigdy już nie nawiązał prawdziwego porozumienia z ojcem i to nie ojciec kształtował go w życiu.
[srodtytul]Ktoś musi zostać[/srodtytul]
Do czasu zamknięcia granicy w 1961 roku Niemcy z NRD mogli się cieszyć nieznaną w innych krajach socjalistycznych swobodą, podróżując właściwie bez przeszkód do Niemiec Zachodnich. W ciągu dekady – pisze Gauck – prawie wszyscy uczniowie z jego szkoły w Rostoku wyjechali. Jednak on sam, chociaż tuż przed zamknięciem granicy dostał od ciotki mieszkającej w Berlinie Zachodnim klucze do mieszkania, zdecydował się zostać. Dwudziestolatek, już wtedy żonaty, z małym dzieckiem, który gnieździł się kątem, nielegalnie, w suterenie u dziadków. A jednak uznał, że jego miejsce jest na Wschodzie. Jeśli wszyscy wyjadą, to kto zostanie, żeby się przeciwstawić temu, co tu się dzieje – to zdanie powtarza Gauck jak mantrę w każdym prawie rozdziale.
Jednym z najbardziej poruszających fragmentów opowieści Gaucka jest historia jego dzieci. Najstarsza trójka – dwaj synowie i córka – na początku lat 80. była już dorosła. Chłopcy chcieli studiować, ale nie zezwolono im nawet na maturę. Jeden zamiast upragnionej medycyny zdecydował się skończyć zawodówkę ortopedyczną, drugi w ramach buntu postanowił nie robić nic dla socjalistycznego państwa. Obaj złożyli wnioski o wyjazd na Zachód, które jednak systematycznie odrzucano. W listopadzie 1987 roku kazano im złożyć kolejny wniosek, a kilka dni później dostali zezwolenie na wyjazd z obowiązkiem sporządzenia listy wywożonych rzeczy i spakowania się do 17 grudnia. Rok później córka wyjechała za narzeczonym na stałe do RFN.
Joachim Gauck opisuje frustrację synów, którzy marzyli o wydostaniu się z klatki NRD, i swój przed tym opór. „Życzyłem sobie, żeby zostali i wzmocnili szeregi tych, którzy myśleli inaczej – tu, u nas, w NRD. Należą do nas, podpowiadało mi serce, do tych, którzy chcą wszystko zmienić, którzy zamiast uciekać, zostaną, którzy będą wierzyć, gdy innym zabraknie już wiary, którzy śpiewają te same piosenki co my, czytają te same sensy między wierszami; których kochamy”. Ale w końcu się poddał i w rozmowie z jednym z urzędników obiecał: – Pozwólcie moim synom wyjechać, przyrzekam, że ja zostanę.