Donald Tusk lekceważy kulturę

Rozżaleni twórcy szykują swój niezależny kongres. Z obawy przed konsekwencjami szefowie instytucji kulturalnych nie chcieli wypowiadać się dla „Rzeczpospolitej” pod nazwiskiem.

Publikacja: 18.09.2010 01:01

Donald Tusk lekceważy kulturę

Foto: Rzeczpospolita, Andrzej Krauze And Andrzej Krauze

Nikt nie zamierzał sprawdzić na własnej skórze, czy jest prawdą, że po tym jak Michał Zadara skrytykował premiera, jego kancelaria kontaktowała się z MKiDN, żądając zwolnienia reżysera, jeśli jest szefem teatru. W każdym razie Zadara potem nie miał szans na dyrekcję w stołecznym Studio, choć był jednym z najmocniejszych kandydatów. W Narodowym Starym Teatrze jego spektakle przestały być grane...

– Minister Bogdan Zdrojewski zaczął kadencję od cichej wojny ze stowarzyszeniami twórczymi – uważa Maciej Strzembosz, prezes Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych.

– Jest wręcz odwrotnie i to stowarzyszenia podkreślały, że przez wiele lat nie zdarzyła się taka sytuacja, by minister kultury tak często jak ja spotykał się z ich reprezentacją, odwiedzał stowarzyszenia. Wszystkie konsultacje, jakie prowadziłem, zakończyłem sukcesem – mówi Bogdan Zdrojewski.

– Ministerstwo stosowało zasadę dziel i rządź – kontynuuje Maciej Strzembosz. – Do komitetu organizacyjnego Kongresu Kultury nie zaproszono szefów najważniejszych stowarzyszeń – Jacka Bromskiego, prezesa Stowarzyszenie Filmowców Polskich, Macieja Englerta, szefa Unii Polskich Teatrów, Jerzego Kornowicza, prezesa Związku Kompozytorów Polskich oraz Sergiusza Sterny-Wachowiaka, prezesa Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

Resort, zdaniem twórców, wolał się porozumiewać z twórcami za plecami prezesów, którzy mieli mandat środowiska. Na liderów strony społecznej podczas zjazdu kreował Andrzeja Wajdę i Agnieszkę Holland.

– To nieprawda – zaprzecza Bogdan Zdrojewski. – Oddałem organizację kongresu pod przewodnictwo profesora Piotra Sztompkego. Nie ingerowałem w nią, by uniknąć zarzutu o zdominowanie obrad przez urzędników ministerialnych i stowarzyszenia. Każdy mógł się na kongres zgłosić, zarejestrować i być. Skąd się może brać żal? Ministerstwo zaprosiło na kongres tylko 200 osób –wyłącznie tych, którzy pracowali nad raportami. To ledwie szósta część gości. Pozostałe 900 osób zgłosiło się samodzielnie.

Duże kontrowersje dotyczą ustawy medialnej.

– Minister nie wsparł projektu, nad którym pracowali artyści, natomiast promował słaby projekt profesora Tadeusza Kowalskiego, szefa Filmoteki Narodowej – mówi nasz rozmówca. – Miał on, de facto, doprowadzić do likwidacji mediów publicznych, pozostawiając jedynie pewien katalog zadań misyjnych realizowanych przez komercyjnych nadawców. Ostatnio właśnie takie rozwiązanie skończyło się katastrofą telewizji i radia w Nowej Zelandii. Poza tym, w efekcie upadku TVP – TVN i Polsat miałyby szansę na udział w dodatkowym pół miliardzie złotych wpływów z reklam.

– Prawda jest inna – odpowiada minister. – Byłem współorganizatorem procesu legislacyjnego, który zakończył się stworzeniem założeń do ustawy. Przygotowali je profesorowie Kowalski i Jędrzejewski. Na tym moja rola się skończyła. Projekt poselski, który powstał na podstawie ministerialnych założeń i wszedł pod głosowanie, odbiegał od nich.

Napięcia związane z Kongresem Kultury zaczęły się na spotkaniu premiera ze środowiskiem filmowym. Donald Tusk chwalił RMF Classic jako najlepsze misyjne radio, wskazywał na Teatr Polonia jako świetny przykład samofinansującej się sztuki. Krystyna Janda protestowała, bo jej teatr, choć prywatny, korzysta z publicznych dotacji.

– Z panem ministrem kultury – powiedziała do Bogdana Zdrojewskiego Agnieszka Holland przed kongresem – możemy porozmawiać i się porozumieć. Ale wyższe władze pozostają na nasze uwagi głuche. Może uważają artystów za darmozjadów albo sądzą, że uprawiamy lobbing. Tymczasem kolejne ekipy rządzące interesują się mediami publicznymi wyłącznie ze względu na dostęp do programów informacyjnych – zgodnie z hasłem „jak załatwić polityczną konkurencję".

– To nie była kokieteria Agnieszki pod adresem ministra – mówi Maciej Strzembosz. – Z ministrem rozmawiało się dobrze, bo lubi przyznać rację każdemu rozmówcy. Tylko mało z tego wynikało. Radość twórców, że ministrem kultury z ramienia PO nie został Rafał Grupiński, który mówił, że sprawdzianem sensowności istnienia muzeum jest to, czy utrzymuje się z biletów, musiała więc ustąpić rozczarowaniu.

[srodtytul]Atak w tabloidach[/srodtytul]

Pierwszy panel na kongresie poprowadziła Agnieszka Holland. Relacje obiegły wszystkie serwisy informacyjne, bo twórcy po raz pierwszy otwarcie skrytykowali politykę kulturalną PO i lekceważenie spraw kultury przez Donalda Tuska. Premier rozjuszył uczestników kongresu, tym bardziej że zapowiedział obecność w Krakowie, jednak ostatniej chwili odwołał przyjazd.

– Chciałem podziękować panu premierowi, że zaszczycił nas swoją nieobecnością – powiedział Grzegorz Jarzyna.

– Donald Tusk nigdy nie potwierdził ostatecznie swojej obecności – komentuje po roku minister kultury.

– Obecne władze chcą podkreślić, że nie kierują się ideologią, tylko chodzi im o to, by rządził rynek, by odbyła się decentralizacja państwa i prywatyzacja – mówił na kongresie Michał Zadara. – I to właśnie jest ich ideologia. Krytykuje się niedochodową misyjną działalność radiowej Dwójki, podając jako pozytywny przykład RMF Classic – że niby na poważnej muzyce da się zarobić. Przecież to brednie! Neoliberalne rozwiązania dla kultury to zwalnianie pracowników instytucji kultury i wynajmowani przestrzeni supermarketom. Cięcia budżetowe w kulturze odbywają się w czasie, kiedy premier Tusk ogłasza z dumą, że Polska jest jedynym europejskim krajem z przyrostem gospodarczym. Czyli, że są pieniądze, a na pewno nie ma ich mniej. To gdzie one są? Wszyscy wiemy gdzie: w Stadionie Narodowym. Elity polityczne nie interesują się kulturą w najmniejszym stopniu. Czy widzieliście państwo prezydenta lub premiera w teatrze? Nie. Dość często za to premier się fotografuje przy grze w piłkę. Szósty artykuł konstytucji nakłada na państwo obowiązek zagwarantowania obywatelom Rzeczypospolitej równego dostępu do kultury. Nie na firmy prywatne, nie na fundacje, nie na organizacji społeczne, tylko właśnie na państwo. Ten artykuł dziś nie jest realizowany.

– 70 procent Polaków – ze wsi i mniejszych ośrodków – ma kontakt z kulturą tylko poprzez telewizję – mówiła Agnieszka Holland. – Musimy ją odzyskać z rąk polityków dla społeczeństwa.

– Projekt budżetu zakłada dalszy spadek nakładów na kulturę tylko do pół procenta, czyli skazuje społeczeństwo na regres cywilizacyjny – denerwował się Paweł Potoroczyn, dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza.

Donald Tusk mógł mieć jeszcze inny powód, by nie przyjeżdżać do Krakowa.

– Szykowaliśmy happening. Mieliśmy wyłożyć całe wejście do auli UJ wykładziną z napisami „Nie deptać kultury” – mówi szef instytucji kultury. – Tusk musiałby po tym przejść. I przeczytać o tym, co robi na co dzień.

– Dla władzy największym zaskoczeniem było to, że przebiliśmy się do tabloidów – uważa Maciej Strzembosz. – Tak długo, jak mówiliśmy do społeczeństwa poprzez „Rzeczpospolitą” albo „Gazetę Wyborczej”, prawda o polityce Tuska i PO trafiała tylko do inteligenckich gęgaczy i nic z tego nie wynikało. Większość ludzi kultury, którzy byli w komitecie poparcia Bronisława Komorowskiego, mówiła prywatnie, że to beznadziejny kandydat i że Platforma jest beznadziejna. Jedyne, co skłaniało ich do poparcia, to strach przed kaczyzmem. Dopóki będzie istniał, zawsze będą popierać PO. Jednak czytelnicy tabloidów to znacznie większa masa wyborców. Dlatego takie wrażenie wywarł wywiad, którego udzielił im Krzysztof Krauze. Przystojny mężczyzna, który podoba się wszystkim czytelniczkom, a i zwróci uwagę czytelników, mówił, że rząd Platformy tworzą ludzie niewykształceni, odbiegający od europejskich standardów. Gdy tak się mówi do czytelników tabloidów – władza czuje się zagrożona.

[srodtytul]Liberalizm anachroniczny[/srodtytul]

Kolejną świętością rządu PO skrytykowaną przez ludzi kultury była pseudonowoczesna, neoliberalna polityka. Sprowokował krytykę Leszek Balcerowicz, mówiąc o artystach, że mają mentalność działaczy radzieckich.

– Niektórzy uważają, że sztuka zginie bez państwa – grzmiał. – A może czas skończyć z tym, że kultura wysoka kojarzy się z dziełami, za które odbiorcy nie chcą płacić. Dziś inflacja pojęcia narodowych instytucji kultury przypomina dawny spadek wartości tytułów hrabiowskich.

– Jestem oburzony wystąpieniem Leszka Balcerowicza – komentował Maciej Nowak, dyrektor Instytutu Teatralnego. – Groził mi jak sekretarz PZPR albo Savonarola, chciał zdławić dyskusję.

Przeciwko teoriom pseudoliberałów z PO mówiły fakty. Wiceminister kultury Monika Smoleń przypomniała, że rząd wydaje na udział statystycznego Polaka w kulturze trzykrotnie mniej niż Niemcy i Hiszpania, dwukrotnie mniej niż Węgry.

– Szanuję wasz dorobek w ekonomii – mówił Waldemar Dąbrowski, dyrektor Opery Narodowej, zwracając się m.in. do Balcerowicza. – Ale porównywanie jej ze zwykłą produkcją jest bez sensu, bo ona opiera się na talentach. Przydałoby się kilku polityków z talentem.

Jeszcze przed kongresem zaczął formować się Komitet Obywatelski Mediów Publicznych. U jego początków stała wizyta Iwo Zaniewskiego u premiera Tuska. Zaniewski, malarz i autor przebojowych telewizyjnych reklamówek piwa Żubr i Plusa z kabaretem Mumio, pomagał w kampanii PO i cieszył się zaufaniem tego środowiska. Zaproponował radykalną reformę TVP poprzez oddanie jej w ręce środowisk inteligenckich.

[wyimek]Po tym jak Michał Zadara skrytykował premiera, nie miał szans na dyrekcję w stołecznym teatrze Studio, choć był jednym z najmocniejszych kandydatów[/wyimek]

Rząd mógł być zaskoczony, że pełnomocnikami komitetu zostali – ponad światopoglądowymi podziałami – Agnieszka Holland, lewicowy dziennikarz Jacek Żakowski, Iwo Zaniewski oraz kojarzony z prawicą Maciej Strzembosz. Jeszcze w Krakowie Beata Stasińska, szefowa WAB, prof. Andrzej Mencwel i Michał Zadara podjęli pomysł Pawła Potoroczyna, szefa IAM, i zaproponowali uchwałę w sprawie „1 procenta dla kultury”.

Premier zaakceptował wszystkie założenia ustawy obywatelskiej o mediach, z wyjątkiem zasad finansowania.

– Zniósłby budżet w wysokości miliarda, ale byliśmy zdania, że docelowo potrzeba 2 mld, by media nie były komercyjne – mówi członek komitetu.

Ostatecznie przegłosowano nowelizację obowiązującej ustawy, która jeszcze przed wyborami samorządowymi miała zapewnić wpływ PO na media publiczne.

– Ucieszyłem się inicjatywą komitetu. Podkreślono rolę mediów, wcześniej często lekceważoną. Ale sam projekt nieco rozczarował. Sami autorzy potwierdzali, że utracił pierwotną prostotę. Stał się skomplikowany. Wymagał w związku z tym ogromnej pracy legislacyjnej. Powinna być wykonana. Telewizji trzeba przywrócić misyjność – komentuje minister Zdrojewski.

Gdy rozmawiałem z twórcami o polityce kulturalnej PO, słyszałem zaskakująco mocne oceny.

– Dlaczego odszedł Paweł Śpiewak? Nie mógł znieść, że górę w partii biorą tacy pseudobiznesmeni jak Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki. W jakim stylu pracują – wszyscy się przekonaliśmy.

Padają argumenty, że neoliberalizm, który prezentuje PO, jest anachroniczny.

– Nawet najbardziej konserwatywni politycy rozumieją dziś rolę kultury. Jest ona częścią rynku, ekonomii. Buduje kapitał społeczny, bez którego nie może się powieść żadna modernizacja czy duży projekt cywilizacyjny.

Ludzie PO często posługują się przykładem liberalizmu amerykańskiego.

– Nie wiedzą chyba, że produkcja filmów w Ameryce oparta jest na wielkich subwencjach publicznych, które są wpisane w system podatkowy poszczególnych stanów. W stanie Michigan ulga sięga nawet 42 procent. Można ją odpisać bądź sprzedać.

– Trudno sobie wyobrazić duże europejskie państwo bez telewizji publicznej, która jest platformą komunikowania wartości, idei, historii. Premier nie musi czytać arcydzieł, ale powinien zrozumieć, że ludzie kultury i mediów mają taki sam wkład w prosperity Polski jak przemysł samochodowy.

– Myślę, że kultura pozostała już ostatnią rzeczą, z której Polacy mogą być dumni. Odbierzmy im jeszcze tę dumę, to co nam zostanie? Reprezentacja narodowa w piłkę nożną? Przecież autostrad, metra i szybkich pociągów nie mamy.

[srodtytul]Artyści to darmozjady[/srodtytul]

Niewiele wiemy o artystycznych gustach premiera, a niewykluczone, że wpływają na jego poglądy na kulturę.

– Tłumaczyłem kiedyś Donaldowi, jak działają media publiczne i system praw autorskich – mówi Maciej Strzembosz. – Mówiłem, że jeżeli wybitny reżyser starszego pokolenia nakręcił kiedyś popularny serial, to po każdym jego odtworzeniu otrzymuje tantiemy uzupełniające jego głodową emeryturę. Tusk kiwał głową, ale potem na jakimś spotkaniu powiedział, że ludzie kultury to cwaniacy, którzy opowiadając się za abonamentem, stworzyli sobie dodatkowy ZUS. Tymczasem zwykli ludzie żyją tylko z emerytur. Tusk uważa, że jego misją od Boga jest modernizacja kraju, która polega też na tym, żeby darmozjadów zagonić do roboty. A dla niego ludzie kultury to darmozjady.

Można przeczytać, że premier lubi muzykę barokową.

– Ale nikt nie widział go na żadnym koncercie – mówi jeden z artystów. – Wizerunek Tuska kreuje się tak jak wszystko w PO, dlatego bardzo trudno stwierdzić, co jest prawdą. Rozsiewano opinię, że Tusk wiele czyta. Wysypał Tuska Palikot, mówiąc, że robi mu streszczenia ciekawszych książek. Wszystko to miałoby niewielkie znaczenie, gdyby premier nie szkodził kulturze i działał zgodnie z europejskimi standardami. Ale tak nie jest.

– Na Kongresie Kultury minister Michał Boni wezwał mnie do tablicy, sugerując, że premier, wbrew temu, co powiedziałem, chodzi do teatru i wspomniał, jak rozmawiał z szefem o „Apolonii” Krzysztofa Warlikowskiego – mówi Michał Zadara. Rozmawiałem z aktorami Nowego Teatru i żaden nie potwierdził obecności Donalda Tuska na widowni, a dałaby się chyba zauważyć. Chyba że premier nie chce, by ludzie wiedzieli, że chodzi do teatru, bo szkodzi to jego image'owi jako twardziela grającego w piłkę. To chyba byłoby jeszcze gorsze

– Donald Tusk nie lubi atmosfery otwarć, kongresów, fety – tłumaczy Bogdan Zdrojewski. – Unika, z małymi wyjątkami, premier. Po drugie informacja, że nie jest uczestnikiem życia kulturalnego, jest kompletnie nieprawdziwa. Chodzi na przykład na koncerty Sinfonii Varsovii. Jest bywalcem opery. Pojawia się w teatrze. Ale nie na celebrach. Trzeba to uszanować.

Przyglądając się polityce prowadzonej przez PO na szczeblu samorządowym, trudno nie zauważyć, że dzieje się źle. Łódź ubiegająca się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016 straciła imprezę o europejskiej renomie – Camerimage, a Festiwal Dialogu Czterech Kultur podupadł.

W stolicy przez kilka lat władze nie były w stanie zrealizować obietnic budowy siedziby Nowego Teatru Krzysztofa Warlikowskiego. Fatalna jest sytuacja w Teatrze Polskim. Andrzej Seweryn od kilkunastu miesięcy przygotowywał się do prowadzenia tej sceny. Podpisał kontrakty z europejskimi reżyserami. Przed rozpoczęciem dyrekcji dowiedział się, że dla Polskiego nie ma pieniędzy. Pat trwa do dziś.

Klapą zakończył się koncert w 30. rocznicę strajku w Gdańsku zorganizowany przez Europejskie Centrum Solidarności, współprowadzone przez władze Gdańska i MKiDN. Koncert pochłonął 9 mln zł i był żenujący.

– Europejskie Centrum Solidarności ma taką formułę, by w Gdańsku, mieście niezwykle ważnym dla naszej najnowszej historii, wypracowywać kompromis – komentuje Bogdan Zdrojewski. – Niestety, w kulturze rodzi on wysokie ryzyko popełnienia błędów. Jestem jednak pełen szacunku dla ojca Zięby. Dorobek Centrum jest znaczący. Tylko w tym roku przygotował dwa fantastyczne wydarzenia, które oceniam niezwykle wysoko: koncert Leszka Możdżera i Pawła Mykietyna. To była klasa światowa. Koncert Możdżera został zarejestrowany. Będzie płyta. Teraz czekamy na wyłonienie nowej, mocnej ekipy Centrum.

[srodtytul]Obywatele się buntują[/srodtytul]

Środowiska twórcze chcą odzyskać podmiotowość.

– Pod inicjatywą 1 procenta dla kultury podpisało się 100 tysięcy osób – mówi szef jednej z instytucji kultury. – Apel w tej sprawie skierowany do premiera sygnowali przed wyborami Bronisław Komorowski, Jarosław Kaczyński, Grzegorz Napieralski i Waldemar Pawlak. Stowarzyszenie Obywatele Kultury, firmujące tę inicjatywę, otrzymało list od Donalda Tuska, który zamiast konkretów zadeklarował powołanie międzyresortowego zespołu. SLD jest dla kultury o wiele bardziej życzliwy niż PO. Może to nieważne podczas wyborów samorządowych, ale przy parlamentarnych...

– Nakłady spadały od 1989 r. do 2006 r. – komentuje minister Zdrojewski. – W przyszłym roku budżet państwa przeznaczy na kulturę o 5,4 proc. więcej niż w tym roku. Po raz kolejny zanotowaliśmy wzrost. Wierzę, że – tak jak deklarował premier – możemy osiągnąć jeden procent w okresie dwóch kadencji parlamentu.

– Problem polega na tym, że Donald Tusk myśli kategoriami kalendarza politycznego – mówi jeden z twórców. – Kiedy rozmawiał z Komitetem Obywatelskim, kalkulował, że strona społeczna pomoże odebrać TVP braciom Kaczyńskim. Nie chodziło o wybory prezydenckie, tylko o parlamentarne, gdzie kilka procent zdobyte z pomocą propagandy może dać samodzielne rządzenie. Śmierć Lecha Kaczyńskiego odwróciła sytuację. Teraz PiS patrzy z nadzieją na naszą działalność. Wcześniej popierała nas tylko grupa związana z Grażyną Gęsicką. Tymczasem Platforma, uchwalając nową ustawę medialną, zakiwała się na śmierć. Efekt posunięć prezydenta Bronisława Komorowskiego oraz parlamentarnych gierek jest taki, że prezydent Komorowski również nie może ręcznie sterować TVP, bo Jan Dworak jest osobą niezależną. Ludzie kultury mają nadzieję, że zorganizuje on uczciwe konkursy.

Środowisko szykuje kolejne inicjatywy: zabrało się już za organizację niezależnego Kongresu Kultury. Dla partii, która nazwała się obywatelską, jest to sygnał, by zacząć poważniej traktować ludzi sztuki.

[ramka][b]Sprostowanie[/b]

W artykule autorstwa Jacka Cieślaka „Kultura Tuska” (Plus Minus 18.09) znalazły się nieprawdziwe informacje. Nie jest prawdą, że Michał Zadara po tym, jak skrytykował premiera „nie miał szans na dyrekcję w stołecznym Studio, choć był jednym z najmocniejszych kandydatów”. Pragnę oświadczyć, że kandydatura p. Zadary na dyrektora teatru Studio przez władze Warszawy nigdy nie była brana pod uwagę ani też pan Zadara nie składał nam swojej oferty w tym zakresie.

[i]—Marek Krzeszowski p.o. dyrektora Biura Kultury Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy[/i][/ramka]

Nikt nie zamierzał sprawdzić na własnej skórze, czy jest prawdą, że po tym jak Michał Zadara skrytykował premiera, jego kancelaria kontaktowała się z MKiDN, żądając zwolnienia reżysera, jeśli jest szefem teatru. W każdym razie Zadara potem nie miał szans na dyrekcję w stołecznym Studio, choć był jednym z najmocniejszych kandydatów. W Narodowym Starym Teatrze jego spektakle przestały być grane...

– Minister Bogdan Zdrojewski zaczął kadencję od cichej wojny ze stowarzyszeniami twórczymi – uważa Maciej Strzembosz, prezes Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych.

Pozostało 97% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy