Bestsellery - książki listopada

Publikacja: 03.12.2010 14:09

Bestsellery - książki listopada

Foto: Archiwum

[b]1.[/b] W „RockMannie, czyli jak nie zostałem saksofonistą” Wojciech Mann opowiada między innymi o tym, jak festiwal Jazz Jamboree w Warszawie nawiedził w 1967 roku Georgie Fame, podówczas znana postać brytyjskiej sceny muzycznej. Artysta przywiózł ze sobą najnowszy model organów Hammonda, na których zamierzał zagrać w Sali Kongresowej. „Organy Hammonda – pisze pan Wojtek – są tak skonstruowane, że najlepiej działają po podłączeniu do prądu. Dodatkowo towarzyszył im oryginalny głośnik Leslie, który też wymaga zasilania. Dla polskiego inżyniera była to informacja banalna i artysta został zapewniony, że w try miga prąd się znajdzie. Pewien kłopot stanowił fakt, że potrzebne były przynajmniej dwa gniazdka do organów i do Leslie. Inżynier wywiązał się z zadania znakomicie. Przyciągnął na środek sceny długi przewód zakończony kawałkiem deski, do której przybite były gwoźdźmi gniazdka. Już po chwili można było uruchomić rozpakowane urządzenia, ale tu czyhała pułapka. Producent organów, nie wiedząc, gdzie, kiedy i w jakich warunkach będą one używane, nie zaopatrzył przewodów zasilających w żadne wtyczki, logicznie rozumując, że w kraju, w którym będą uruchamiane, takie wtyczki zostaną zamontowane. I tu chytry kapitalista się mylił. W Kongresowej nie było wtyczek. Czas nieubłaganie mijał. Jednak dla inżyniera nie było problemu. Na oczach ogłupiałego Fame’a wepchnął gołe druty do dziurek z prądem i umocował je w tych dziurkach bardzo porządnie zapałkami. Anglicy próbowali nieśmiało sugerować, że przydałoby się uziemienie, ale inżynier stanowczo wyjaśnił, że to są fanaberie. Tym bardziej że sprzęt działa. Przyznaję, że całą akcję obserwowałem nieco z boku, tłumacząc jedynie niezbędne fragmenty, bojąc się zarówno zerwania koncertu, jak i gwałtownego porażenia kogoś z zainteresowanych. Na szczęście do niczego takiego nie doszło i artysta wystąpił o czasie ku zachwytowi widowni”.

[b] 2.[/b] Złota myśl z „Walkirii” Paulo Coelho: „Świat należy do ludzi, którzy mają odwagę marzyć i ryzykować, aby spełniać swoje marzenia. I starają się robić to jak najlepiej”.

[b] 3.[/b] Od Małgorzaty Kalicińskiej zawsze człowiek się czegoś dowie. W „Zwyczajnym facecie” zainteresował mnie, na przykład, następujący dialog: „ – Posłuchaj – szepcze Kasia.- Jaki to ładny język, śpiewny taki...

– Tak? – odszeptuję. – Mnie się wydawał początkowo strasznie trudny, twardy.

– Umiesz coś powiedzieć po fińsku?

– No pewnie!

– Powiedz!

– Riusleipa, juustoa ja maitoa, kiitos.

– I co to niby znaczy?

– Poproszę ciemny chleb, ser i mleko.

– Eeee...

– Jopas jotain, onpa kova sade! To znaczy: Do cholery! Ale pada.

– Przeklinasz?

– Ja?! W życiu! Przecież wiesz. – Robię minę niewiniątka i nadymam się.

– Tato!

– Nie klnę!

– Tato!

– No dobrze, ale tylko jedno...

– Dawaj!

- Cóż, to dorosła kobieta i sama, słyszałem, klnie jak szewc!

– Perkele! Znaczy też coś jak cholera, ale z dodatkiem jasna.

– Słabe!

– No, a co ty chciałaś?

– Mocniejsze!

– Eee, daj spokój!

– Daj coś mocniejszego! Jak cię szlag trafia, to co wołasz?

– Ja pod nosem klnę po polsku.

– A Fin?

– Fin woła: Satana!

– Do diabła?! Daj spokój, tak to zapewne dzieci klną.

– Kasiu... jesteśmy w Muminkowie, nie wypada. –

- Ostatnie, co? Takie męskie! Jak klnie wkurwiony Fin? Tatku, no?

– Zebrałem się w sobie i powiedziałem (bo nikogo blisko nie było): – Vittu!

– To coś jak kurwa mać? Nie brzmi – skwitowała rozczarowana i nareszcie rozbawiona Kasia.

– I dobrze – odpowiedziałem”.

No i proszę, już nie musze kupować sobie „Rozmówek polsko-fińskich”. Oszczędność, dwa w jednym. –

[b]4.[/b] Po edycji „Co z tym życiem?” Małgorzaty Ohme i Kingi Rusin ta druga wyraziła nadzieję, że książka ta pomoże innym żyć lepiej. Na razie pomogła autorkom. –

[b]5.[/b] Książka „Jedz, módl się i kochaj” Elizabeth Gilbert stała się największym w dwudziestoletniej historii poznańskiego Rebisu hitem tego wydawnictwa. Proszę, jakie to proste: najedz we Włoszech, pomódl się w Indiach, miłością zachłyśnij się na Bali. Chcesz – masz.

[b]6.[/b] Jarosław Urbaniuk, współautor „Nie potrafię schudnąć. Przepisy specjalnie dla Polaków” Pierre Dukana, po zastosowaniu diety francuskiego doktora schudł 20 kilogramów. Trudno o lepszą zachętę.

[b] 7.[/b] „Nie potrafię schudnąć” Pierre Dukana w wersji nie tylko dla Polaków. Ponoć też skutkuje.

[b] 8.[/b] „Książę mgły” to pierwsza książka w dorobku literackim Carlosa Ruiza Zafona, autora „Cienia wiatru”. I nie ma co przedłużać, książka słaba.

[b]9. [/b]„Zrób sobie raj” to kolejna, po „Gottlandzie”, książka Mariusza Szczygła o Czechach, o których potrafi pisać jak nikt inny. Zróbcie sobie, drodzy państwo, raj czytelniczy – przeczytajcie koniecznie!

[b]10.[/b] „Egzekutor” Stefana Dąmbskiego to świadectwo wyjątkowe – historia człowieka, który w szeregach Armii Krajowej pełnił rolę kata. Po latach pytał potencjalnych czytelników i siebie samego, czy jest mordercą. I chyba udzielił sobie odpowiedzi twierdzącej, odbierając sobie życie (w 1993 roku).

[b]11.[/b] „Daleko od Wawelu” Michała Majewskiego i Pawła Reszki – książka o Lechu Kaczyńskim inna niż dotąd wydane. Mniej hagiografii, za to więcej interesujących, ogólnie nieznanych wiadomości.

[b]12.[/b] W „Zaginionych królestwach” Normana Daviesa, fragmentami bardzo interesujących, znajdujemy taką uwagę w rozdziale o „Wielkim Księstwie, które nie miało królów”: „W 1696 roku, po śmierci Sobieskiego, język administracji Wielkiego Księstwa zmienił się z ruskiego na polski. Oznaczało to, że rządząca szlachta została spolonizowana w takim stopniu, iż główny rodzimy język Litwy stał się niezrozumiały dla wyższych sfer. Kanceliści musieli dokonać kolejnej poprawki. Skrót, który przez całe wieki brzmiał VKL lub MDL, został przekształcony w WXL: W od Wielkie, X od Xsięstwo i L od Litewskie. Była to ironia losu: polonizacja Wielkiego Księstwa nabierała tempa w chwili, gdy wpływy rosyjskie miały się poszerzyć”.

[b]13.[/b] Na trylogię „Millennium” Stiega Larssona składa się m.in. „Dziewczyna, która igrała z ogniem”. Przypomnieć o co w niej szło? Otóż w prologu tej powieści – „półnaga Lisbeth leży w mrocznym pokoju, przywiązana skórzanymi pasami do łóżka – streszcza powieść biograf Stiega Larssona, Barry Forshaw. – Jest tu więziona od czterdziestu trzech dni. Aby pozostać przy zdrowych zmysłach, fantazjuje o podpaleniu swojego prześladowcy, który nagle pojawia się – jest wysoki, ma rudobrązowe, zmierzwione włosy, kozią bródkę i okulary w czarnej oprawie. Pachnie wodą po goleniu, mówi wyraźnym, niskim głosem, starannie podkreślając każde słowo. Składa jej życzenia z okazji urodzin. W tym momencie Larsson sprawia, że nasze napięcie osiąga szczyt. Mężczyzna próbuje ją zgwałcić, ale dziewczyna broni się. On zaciska mocniej wiążące ją pasy. Myślimy, że spróbuje ponownie, ale on rezygnuje i wychodzi. Dziewczyna znowu zaczyna marzyć o tym, aby oblać go benzyną. Autor, jak zawsze świadomy wartości zatajania kluczowych informacji, teraz uderza w nas – dziewczyna ma zaledwie trzynaście lat”. Wciąż się państwo zastanawiają, jakim cudem przeciętny skandynawski pismak wyprodukował książki sprzedawane w milionowych nakładach? Właśnie dlatego.

[b]14.[/b] O „Nieposkromionej” P.C. Cast i Kristin Cast nie napiszę już ani słowa. Rozumiemy się bez słów, drogi czytelniku. –

[b]15.[/b] Beata Pawlikowska ma swoich wyznawców, którym „Blondynka na językach” spodoba się na pewno. A innym podobać się nie będzie. Tak urządzony jest ten świat.

[b]16[/b]. „Oskarżona: Wiera Gran” - bohaterka książki Agaty Tuszyńskiej posądzona została o kolaborację, na stare lata o to samo oskarżyła Władysława Szpilmana. Skandal z gettem w tle rozwija się w najlepsze.

[b]17.[/b] Zgodnie z tytułem „Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki” tegorocznego noblisty Mario Vargasa Llosy to książka mocno pikantna. Bohater powieści budzi się, na przykład, około dziewiątej, patrzy na swoją „dziewczynkę” i zaczyna „całować jej plecy, bardzo powoli, wygiętą pupcię, kark i ramiona, a potem, odwróciwszy ją na drugi bok, piersi i usta. Udawała, że śpi, ale nie spała, ponieważ ułożyła się na plecach tak, by móc mnie przyjąć. Poczułem, że jest mokra, i po raz pierwszy udało mi się wejść w nią bez kłopotu, nie czując się, jakbym był w łóżku z dziewicą. Kochałem ją, kochałem ją, nie mogłem bez niej żyć. Zacząłem ją błagać, żeby porzuciła monsieur Arnoux i zamieszkała ze mną, zarobię mnóstwo pieniędzy, będzie zadowolona, będę spełniał wszystkie jej kaprysy, będę... - Zrehabilitowałeś się – wybuchnęła śmiechem. – A nawet wytrzymałeś dłużej niż innymi razy. A już myślałam po wczorajszym fiasco, że straciłeś potencję...”. Kto to powiedział: nie znacie dnia ani godziny...

[b]18.[/b] „Good night, Dżerzi” Janusza Głowackiego wszedł na listę, czy się jednak utrzyma na niej długo – wątpię. Krytyka zagłaskuje autora, ale co komu po zagłaskanym Głowackim? –

[b]19.[/b] Przyznam się, że „Mistyfikacji” Harlana Cobena, gdyby nie odnosiła się do koszykówki i Celtów z Bostonu, chyba bym nie zdzierżył. Najwyraźniej Coben przejada się.

[b]20.[/b] „Listy na wyczerpanym papierze” Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory – edycja niepotrzebna. Proszę mi wierzyć, nie jestem pruderyjnym ramolem, ale uważam, że naprawdę nie wszystko musi być na sprzedaż. Tymczasem to, co się dzieje wokół Agnieszki Osieckiej, przekroczyło już granice dobrego smaku. I w dużej mierze ponosi za to winę córka poetki Agata Passent. Niezależnie od traumy, jaką przeszła na skutek alkoholizmu matki.

[b] 21.[/b] „Cukiernia pod Amorem 2. Cieślakowie” Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk – dalsze losy rodu Zajezierskich. Czy te wszystkie sagi nie mogą mieć, jak Bóg przykazał, początku i końca? Niestety, rozrastają się w nieskończoność.

[b]22.[/b] Reklamowanie książek oddane zostało w ręce niebezpiecznych psychopatów. Co powiedzieć bowiem o takiej „laurce” dla „Ofiary losu” Camilli Läckberg? „Mówiąc najkrócej, to doskonały wybór dla tych, którzy lubią morderstwa i codzienne dramaty. W końcowych rozdziałach smutek fascynująco miesza się ze szczęściem. Wiele książek porusza, ale ta wstrząsa”.

[b] 23.[/b] „Bóg. Życie i twórczość” Szymona Hołowni – popis amatorskiej eschatologii, czego autor specjalnie nie kryje. Lekkie, łatwe, a czy przyjemne? Tak sobie.

[b]24.[/b] Nicholasa Sparksa „Ostatnia piosenka” kolejny miesiąc wzrusza polskie nastolatki. Starsze panie, zdaje się, także.

[b]25.[/b] Sławomir Koper w „Życiu prywatnym elit artystycznych Drugiej Rzeczpospolitej” pisze m.in. o dziwacznym widowisku „Gwiazdy areny” wystawionym w przedwojennej Warszawie w namiocie cyrku braci Staniewskich. Było to karkołomne połączenie kabaretu, rewii i sztuki cyrkowej. „A premiera - czytamy - omal nie przyniosła zupełnej klapy; zwierzęta cyrkowe zachowywały się w sposób całkowicie nieprzewidywalny. Eugeniusz Bodo kreujący rolę pogromcy lwów znalazł się w prawdziwym niebezpieczeństwie, uratował go dopiero zawodowy treser. Pieski Sempolińskiego, zestresowane gwarem publiczności, w ogóle nie chciały wykonywać jego poleceń, a gołębie siadać na ramionach i głowie Toli Mankiewiczówny. Na dodatek kucyk, który miał gonić Stanisława Sielańskiego, zupełnie się znarowił i przerażony aktor uciekł przed nim za kulisy.

Przedstawienie uratowali Ordonka i Sym. Igo był wysportowanym mężczyzną i jego akrobatyczne popisy na trapezie na wysokości drugiego piętra (bez siatek zabezpieczających) zrobiły wrażenie, podobnie jak woltyżerka Hanki. A oboje w trakcie swoich popisów jeszcze śpiewali. I chociaż recenzent narzekał, że »szkoda głosu Ordonki dla widowiska w namiocie«, to spektakl odniósł duży sukces”.

A Warszawa aż huczała od pogłosek na temat rzekomego romansu Ordonki i Igo Syma. Tak, tak, tego samego, który później po okupowanej stolicy chodził w hitlerowskim mundurze, aż go dosięgła sprawiedliwość z rąk oddziału egzekucyjnego Związku Walki Zbrojnej. Podobno wydanie wyroku zlecił osobiście generał Grot-Rowecki.

[b] 26.[/b] Fascynacja Wojciecha Cejrowskiego Ameryką jest powszechnie znana. W jego „Biografii” spisanej przez Grzegorza Brzozowicza akcentuje, że „nie jest to turystyczne zauroczenie po kilku wycieczkach, tylko dojrzała miłość do grobowej deski”. A w USA najbardziej lubi Południe. „Mieszkają tam fajni ludzie – dowodzi – często pogardliwie nazywani red-neckami (czerwonymi karkami). Nie są wcale głupolami, chociaż niewątpliwie różnią się od nowojorczyków. Kim jest red-neck? Tym, kim był pan Cejrowski w programie telewizyjnym »WC kwadrans«. Pochodzisz z ciemnogrodu! Proszę bardzo, mówcie tak, ale ja jestem z tego dumny. I’m proud of it. Jesteś zaściankowy! Tak, i jestem z tego dumny. Uważasz, że mężczyzna powinien mieć jedną żonę? Tak właśnie uważam. Chodzisz do kościoła co niedziela? Tak, i jestem z tego dumny. Czy jesteś za tym, żeby sklepy były zamknięte w niedzielę? Tak powinno być. Czy jesteś za tym, żeby w klasach wisiały krzyże? Żądam tego. Czy jesteś za tym, żeby kreacjonizm był jedną z możliwych opcji stworzenia świata obok ewolucjonizmu? Tak, i jestem z tego dumny. Uważam, że świat został stworzony przez Pana Boga w ciągu siedmiu dni. Taka jest mniej więcej filozofia red-necka”.

[b]27.[/b] „Sztuka pierdzenia” Pierre-Thomasa-Nicolasa-Hurtauta - ileż to zależy od dobrego tytułu!

[b]28.[/b] „Kobietę na końcu świata 2” Martyna Wojciechowska tak streszcza: „Etiopia wprowadziła autorkę w melancholijny nastrój i skłoniła do przemyśleń na temat braku sprawiedliwości na świecie, Borneo natomiast przywróciło uśmiech za sprawą gromadki wesołych orangutanów, które – nie tylko w przenośni – weszły jej na głowę!”

[b]29.[/b] „Jaśki” Jeana Philippe Arrou-Vignoda nie dorównają popularnością „Mikołajkowi”, z którym są nieco natrętnie porównywane. Ale małych i dużych czytelników, jak widać, mają.

[b]30.[/b] Jeśli jakaś Polka po lekturze „Arabskiej żony” Tanyi Valko zechce poślubić muzułmanina, to znaczy, że jest pozbawiona krzty rozumu. Ale żyjemy w wolnym świecie, w którym panuje poprawność polityczna i wszelka inna – zatem, proszę bardzo...

[i] Ranking sporządziła Anna Pietruczak [/i]

[i]Komentarz Krzysztof Masłoń [/i] [/b]

[b]1.[/b] W „RockMannie, czyli jak nie zostałem saksofonistą” Wojciech Mann opowiada między innymi o tym, jak festiwal Jazz Jamboree w Warszawie nawiedził w 1967 roku Georgie Fame, podówczas znana postać brytyjskiej sceny muzycznej. Artysta przywiózł ze sobą najnowszy model organów Hammonda, na których zamierzał zagrać w Sali Kongresowej. „Organy Hammonda – pisze pan Wojtek – są tak skonstruowane, że najlepiej działają po podłączeniu do prądu. Dodatkowo towarzyszył im oryginalny głośnik Leslie, który też wymaga zasilania. Dla polskiego inżyniera była to informacja banalna i artysta został zapewniony, że w try miga prąd się znajdzie. Pewien kłopot stanowił fakt, że potrzebne były przynajmniej dwa gniazdka do organów i do Leslie. Inżynier wywiązał się z zadania znakomicie. Przyciągnął na środek sceny długi przewód zakończony kawałkiem deski, do której przybite były gwoźdźmi gniazdka. Już po chwili można było uruchomić rozpakowane urządzenia, ale tu czyhała pułapka. Producent organów, nie wiedząc, gdzie, kiedy i w jakich warunkach będą one używane, nie zaopatrzył przewodów zasilających w żadne wtyczki, logicznie rozumując, że w kraju, w którym będą uruchamiane, takie wtyczki zostaną zamontowane. I tu chytry kapitalista się mylił. W Kongresowej nie było wtyczek. Czas nieubłaganie mijał. Jednak dla inżyniera nie było problemu. Na oczach ogłupiałego Fame’a wepchnął gołe druty do dziurek z prądem i umocował je w tych dziurkach bardzo porządnie zapałkami. Anglicy próbowali nieśmiało sugerować, że przydałoby się uziemienie, ale inżynier stanowczo wyjaśnił, że to są fanaberie. Tym bardziej że sprzęt działa. Przyznaję, że całą akcję obserwowałem nieco z boku, tłumacząc jedynie niezbędne fragmenty, bojąc się zarówno zerwania koncertu, jak i gwałtownego porażenia kogoś z zainteresowanych. Na szczęście do niczego takiego nie doszło i artysta wystąpił o czasie ku zachwytowi widowni”.

Pozostało 86% artykułu
Plus Minus
Tomasz P. Terlikowski: Adwentowe zwolnienie tempa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą