Sto pięćdziesiąt tysięcy Warszawiaków zgodziło się ze mną, że mogłoby być inaczej. I tego chcieli. To za mało, aby wygrać. Ale dość, żeby rozważyć dalszy ciąg, skoro tak wielu nie jest wszystko jedno.
Co myśli młody Polak, wracając do kraju po rocznym pobycie na stypendium w jednym z europejskich uniwersytetów i rozpoczynając pracę w prywatnej firmie? Nie jest źle. Potwierdza się opinia, że w morzu kryzysu Polska pozostała zieloną wyspą rozwoju. Pojawiają się szanse na obniżenie długu publicznego. Unia zaakceptuje być może polską propozycję innego księgowania składek przekazywanych funduszom emerytalnym. „Róbmy swoje, róbmy swoje” – powtarza młody człowiek słowa piosenki Młynarskiego. To na niej wychowali się rodzice. I wszystko ułożyłoby się całkiem dobrze, gdyby nie spadł śnieg.
[srodtytul]Władza się schowała[/srodtytul]
Padało dwa dni bez przerwy, jak zdarza się w Polsce na początku zimy. I nagle się okazało, że nie wystarczy, iż robi się swoje, gdy to co nasze i wspólne zamienia się natychmiast w lawinową frustrację. Mimo że to nie było tornado w Zatoce Meksykańskiej ani black-out w Kalifornii, awaria ciepłownicza ogarnęła dwie trzecie Częstochowy, a bateria rakiet Patriot opuszcza Polskę, bo tak ciężko się po niej poruszać. Doprawdy nie trzeba powodzi ani zimy stulecia, żebyśmy uświadomili sobie, że jesteśmy obywatelami państwa, na które nie możemy liczyć. Działają natomiast urzędy skarbowe i straż miejska wymierza mandaty kierowcom. A my, ślizgając się lub tonąc w błocie, słyszymy, że władz nie stać na lepsze odśnieżanie, bo już przed rozpoczęciem kalendarzowej zimy kończą się na nie pieniądze.
Jak zwykle w takich momentach władzy nie ma. Schowała się. Nie widać jej spod śniegu. Zasypał właśnie nasze krajowe „być na własnych śmieciach”. Nie widzimy policjantów na blokujących się skrzyżowaniach. Pojawiają się dopiero wtedy, gdy wezwie ich ktoś do wypadku. Przecież nic tu nie da się zrobić, chociaż nie spotkał nas kataklizm, lecz zwykła zima pod tą szerokością geograficzną. Jak 10 kwietnia w Smoleńsku, gdzie była zwykła mgła, tylko zabrakło logistyki. Jako obywatele odpowiadamy wciąż wobec państwa. Tylko nasze państwo, od władz rządowych po samorządowe, nie odpowiada wobec nas jako obywateli.
W projekcie „Platforma Obywatelska” kryterium stanowi zdobycie i zachowanie władzy. To jedynie udaje się Tuskowi, Schetynie, Gronkiewicz-Waltz, Komorowskiemu. Ich projekty dla Polski czy dla Warszawy pozostają tylko sloganami, spotami telewizyjnymi, plakatami na billboardach. Politycy nie mają planów rzeczowych, czasowych i finansowych. Projektów, których realizację obywatele mogliby kontrolować i rozliczać z niej. Mediatyzacja polityki spowodowała, że narracje wizualne zdominowały realne ciągi wydarzeń, faktów, dat. Pieniądz i czas płyną w przestrzeni słów. Ważne, czym przykryć mogą prawdę. Palikotem, dopalaczami, chemiczną kastracją pedofilów? Na ekranach pulsują reklamy. A władza ściemnia. Pracę polityczną zastępuje PR – tworzenie faktów medialnych. Nawet minister finansów to polubił. Może zgadza się dług publiczny?