Oryginalna nazwa wystawy „Napoleon – Traum und Trauma" – brzmi dźwięcznie tylko w niemczyźnie. Polskie tłumaczenie „Napoleon – marzenie i trauma" brzmi już znacznie mniej zgrabnie. Niegdysiejsza stolica RFN ma wyraźną ambicję pozostać symbolem pojednania narodów po obu brzegach Renu. Trudno uciec od wrażenia, że politycy w Paryżu i Berlinie po eksperymentach z wspólnym podręcznikiem historii postanowili się teraz pokusić o wypracowanie wspólnego wizerunku Napoleona – postaci, która przez prawie 150 lat dzieliła Niemców i Francuzów. To przecież napoleońska okupacja Niemiec pobudziła powstanie nowożytnego nacjonalizmu Niemców. To wojna przeciwko „francuskiemu tyranowi" w 1813 roku stanowiła pragenezę niemieckiego romantyzmu i w jakiejś części niemieckiego szowinizmu. To wspomnienia o upokorzeniu Niemców pod butem Korsykanina ożywiało niemieckie uczucia odwetu w wojnie z Francją w 1870, w 1914 i wreszcie w 1940 roku. Niemiecka mitologia historyczna miała wiele ikon antyfrancuskiego oporu – od rozstrzelanego w 1809 roku pruskiego majora von Schilla po królową Luizę, która w pruskiej historiografii była symbolem dumnego oporu Teutonów wobec francuskiego najazdu.
Po 1945 roku w RFN zaczęto doceniać rolę, jaką Napoleon odegrał w unowocześnieniu zatęchłych Niemiec z XVIII wieku i powstaniu na ich obszarze nowoczesnych państw z kodeksem Napoleona i unowocześnionym systemem administracji. „Na początku był Napoleon". To zdanie z historii Niemiec z 1983 roku pióra historyka Thomasa Nipperdaya weszło już do historycznej popkultury za Odrą. Nipperday wskazywał, że Napoleon odegrał rolę katalizatora potrzebnych przemian. Nauczył Niemców myślenia kategoriami narodu i narzucił im reformy, bez których tkwiliby w bezruchu coraz bardziej anachronicznego Świętego Cesarstwa Rzymskiego.
Ale niemiecki uraz do Napoleona – owa „trauma" z nazwy wystawy – przeniósł się do politycznie poprawnego tematu badań nad ofiarami wojennych kampanii epoki napoleońskiej i problemu rabunku dzieł sztuki z Niemiec do Paryża. Nic dziwnego, że kuratorem wystawy została Benedicte Savoy, francuska historyk z Politechniki Berlińskiej i autorka książki „Rabunek dzieł sztuki" opisującej napoleoński szaber na terenie Niemiec i szerzej całej Europy.
Wraz z panią Savoy zwiedzam bońską ekspozycję i pytam, czy nagromadzenie sporej ilości popiersi cesarza, jego ogromnych portretów w posrebrzanych cesarskich szatach nie było przypadkiem życzeniem Pałacu Elizejskiego, który zawsze jest wyczulony na glorię państwowości francuskiej. – Trafił pan kulą w płot – mówi pani Savoy. Owszem, prezydent Sarkozy objął patronat nad wystawą, ale nie narzucał niczego. Jeśli ktoś już pragnął zgromadzenia w jednym miejscu cesarskich popiersi i złotych napoleońskich orłów, to byłam ja. W Paryżu ostatnia wielka wystawa ku czci Napoleona została zorganizowana jeszcze za rządów de Gaulle'a w 1969 roku, gdy obchodzono 200-lecie urodzin cesarza. Potem wokół Napoleona zapadła cisza. Francuscy socjaliści akceptują pamięć o republikańskim generale Bonaparte, ale już nie przepadają za Napoleonem jako cesarzem. A Niemcy dali mi wolną rękę w kreowaniu wystawy – śmieje się filuternie Benedicte Savoy.
Geniusz epoki
Zobaczyłem Cesarza – tę duszę świata. Jechał przez miasto na jakiś rekonesans. To było coś wspaniałego ujrzeć taką indywidualność. Kogoś, kto koncentruje całą uwagę wyłącznie na sobie, siedzącego na koniu, zdobywającego świat i dominującego nad tym światem" – te słowa zapisał w 1806 r. ktoś, kogo o tani sentymentalizm trudno posądzić. To filozof Georg Wilhelm Friedrich Hegel, którego dzieła zainspirują potem marksistów.
Tę część wystawy otwiera Kamień z Rosetty – egipskie znalezisko francuskich archeologów, które nie byłoby możliwe bez wyprawy Bonapartego pod piramidy w 1798 roku. To dzięki temu, że Napoleon, podbijając Egipt, pamiętał o daniu szansy odkryciom naukowym, dziś nikt nie porównuje na poważnie kampanii Bonapartego z blitzkriegiem Hitlera. Za żołnierzami Napoleona szli tacy badacze jak Jean-Francois Champollion, a za czołówkami pancernymi Guderiana podążały Einsatzkommanda szykujące masowe mordy Żydów.