Drugą plagą wydawało się w tamtym czasie AIDS. Medycyna była bezradna wobec choroby, która nagle pojawiła się w najbogatszych państwach Zachodu i zaczęła zbierać śmiertelne żniwo. Freddie Mercury, Rock Hudson i wielu innych celebrytów zmarło na dżumę XX wieku, która pochłonęła ponad 30 mln ofiar. Choć choroba ta w niektórych rejonach świata wciąż jest poważnym problemem, dzięki nowoczesnym terapiom osoby zarażone powodującym ją wirusem HIV mogą żyć z nim kilkadziesiąt lat. Wymaga to jednak nieustannego przyjmowania leków. Tymczasem w ostatnim tygodniu naukowcy poinformowali, że po raz drugi w historii udało się całkowicie wyleczyć pacjenta zarażonego tym wirusem. „Pacjent z Londynu" dzięki przeszczepowi szpiku uzyskał odporność na HIV, ponieważ dawca był nosicielem specyficznej mutacji sprawiającej, że wirus nie może przeniknąć i namnażać się w limfocytach. Sukces ogłoszono, gdy okazało się, że przez dwa lata po zabiegu we krwi pacjenta nie stwierdzono obecności wirusa.
Nic chyba nie budziło większej grozy pod koniec XX wieku jak właśnie epidemia AIDS. Dziś w Polsce umiera z jej powodu kilkadziesiąt osób rocznie. Nie, nie można powiedzieć, że problem zniknął lub że został definitywnie rozwiązany. Ale wydaje nam się, że niebezpieczeństwa czają się zupełnie gdzie indziej, niż wydawało się 10, 20 czy 30 lat temu.
Mimo nieustannego rozwoju nauki wciąż nie jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłości, wciąż nie potrafimy przewidzieć... rozwoju samej nauki. Nowe odkrycia naukowe dokonują się dzięki wysiłkowi naukowców, ale też – jak na przykład w astronomii – dzięki sztucznej inteligencji, czyli specjalnie zaprogramowanym maszynom, które analizują niezliczoną liczbę danych zebranych podczas obserwacji kosmosu. Jednak, jak alarmowali ostatnio amerykańscy uczeni, sztuczna inteligencja wcale nie jest cudownym sposobem na odkrywanie nowych praw przyrody. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co się stanie największym problemem dla świata w perspektywie kolejnych kilkudziesięciu lat. Przeludnienie? Globalne ocieplenie? A może problemy społeczne wynikające z automatyzacji pracy? Napięcia wynikające z nierówności ekonomicznych i fakt, że nowoczesne technologie te nierówności bardzo pogłębiają? Albo to, że coraz częściej się przekonujemy, że demokracja, jaką znaliśmy, okazuje się niekompatybilna z internetem. A może jakieś zjawisko, którego sobie jeszcze nie uświadomiliśmy?
Na pewno nie są to dziura ozonowa ani AIDS. Któż mógł się spodziewać, że w 2018 roku znacznie poważniejszym problemem niż wirus HIV okaże się wirus odry, który nagle powrócił. Bo dzięki antyszczepionkowcom zaczynają wracać choroby, które nie miały już dłużej być dla ludzkości problemem.
Czynnikiem, którego nie jesteśmy w stanie przewidzieć, są nie tylko ograniczenia nauki i naszego rozumu, ale też konsekwencje ludzkiej głupoty. Wiele problemów, które dziś wydają się nam najpoważniejszymi, jest właśnie jej konsekwencją albo – w najlepszym wypadku – nieumiejętności oszacowania skutków naszych działań.