Nie będzie panu brakowało Sejmu?
Wojciech Mojzesowicz:
Aktualizacja: 16.07.2011 01:01 Publikacja: 16.07.2011 01:01
Foto: ROL
Nie będzie panu brakowało Sejmu?
Wojciech Mojzesowicz:
A jasne, że będzie. Będę sobie myślał: „Szkoda, że mnie tam nie ma, przynajmniej bym wystąpił i wygarnął".
Czego nauczyła pana polityka?
Że ludzie mogą być dużo bardziej podli i cyniczni, niż przypuszczałem. I zderzyłem się z tym.
Kiedy najbardziej?
Pamięta pan nocną konferencję po taśmach Renaty Beger? Te słowa Tuska, Komorowskiego, przepraszam, prezydenta Komorowskiego, bo ja jednak szanuję urząd, to był szok. Mnie się wtedy sufit zawalił na głowę!
Ale właściwie dlaczego?
Bo ja w tym Sejmie, w tym hotelu jestem od dwudziestu lat i takich rozmów odbywały się tutaj tysiące. Ci sami ludzie, którzy mnie tak krytykowali, prowadzili je wtedy i prowadzą dzisiaj! Czego to ja nie widziałem przy takich targach Bronisława Komorowskiego, Donalda Tuska czy Marka Borowskiego? I oni wyskakują o północy i urządzają konferencję, że zamach stanu, że skandal?!
To było histeryczne, fakt.
A dzisiaj premier negocjuje tygodniami z Bartoszem Arłukowiczem, który za ministerialną posadę i pierwsze miejsce na liście przechodzi do jego klubu...
...Albo z Joanną Kluzik-Rostkowską.
Mnie o tym niezręcznie mówić, ale ma pan rację. Albo taki Tomasz Nałęcz, który popierał już chyba wszystkich kandydatów na prezydenta z wszystkich partii, odnajduje się na posadzie u prezydenta Komorowskiego. Ile on wazeliny użył! To przecież stołek w zamian za wchodzenie nie powiem gdzie ...
Tu i tak będę pana musiał ocenzurować.
To powiem tylko o Marku Borowskim, wtedy następnym oburzonym, a dziś łaszącym się do PO, żeby go do Senatu poparła. I co, to nie są targi? Tylko że już nikt na korupcję polityczną się nie oburza.
Skoro już pan od tego zaczął, to jak w ogóle doszło do rozmów z Renatą Beger? Był wrzesień 2006 roku, Kaczyński chciał się pozbyć Leppera z koalicji, a pan, minister w jego kancelarii, został wydelegowany do rozmów z byłą koleżanką klubową.
Miałem się z nią spotkać u mnie, ale nie byliby w stanie mnie tam nagrać. Dlatego zadzwoniła wieczorem, tłumacząc się, że przyjechał do niej mąż, który mnie potem za wszystko przepraszał. Mówiła, że jest bardzo zmęczona, źle się czuje i nie chce wychodzić.
I przyszedł pan. Później był także inny minister z kancelarii, Adam Lipiński, który zastanawiał się, jak jej ulżyć w spłacie długów.
No dobrze, ale co ja jej powiedziałem? Spytała, czy może liczyć na wiceministra rolnictwa. To odpowiedziałem, że tu wszystko zależy od Jarosława Kaczyńskiego. Nic poza tym!
Beger złożyła zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przez pana przestępstwa.
Ale ja z nią nie handlowałem, nie umawiałem się na żadne biznesy, a jak mnie podpuszczała o radę nadzorczą dla męża, to powiedziałem, że skoro nie ma uprawnień do zasiadania w nich, to nie ma szans! Przepraszam, dzwoni syn...
Proszę odebrać.
Opryskuje rzepak i musiał się skonsultować. Zresztą, kiedy rozmawiałem z Renatą Beger, też dzwonił. Właśnie siał i szukał porady...
W nocy siał?
Czasem pracuje się do późna.
Wróćmy do tych taśm.
To był dla mnie straszny cios, tym większy, że tak się zachował ktoś z mojego środowiska, była koleżanka klubowa.
Ma pan do niej żal?
Nie, raczej mi jej szkoda, bo zdaje się, że ona musiała to zrobić. No, ale o tym ani słowa więcej, nie rozpowiadam plotek. To nie ona grała w tym wszystkim pierwsze skrzypce.
Wiadomo, że to Janusz Maksymiuk skontaktował TVN z nią.
A ja wiem, że wokół Samoobrony były służby, a one rządowi Kaczyńskiego nie sprzyjały. I mam swoją teorię na temat ich roli w tej sprawie, ale ponieważ nie mam dowodów, to nie będę snuł takich rozważań.
Czemu nie złożył pan wtedy mandatu, tylko podał się do dymisji?
Gdybym to zrobił, to dałbym dowód na to, że było coś więcej, że mam nieczyste sumienie. Przeprosiłem za wulgarne słowa, które tam z mojej strony padły, i uważam, że to był błąd.
Leppera znał pan od bardzo dawna.
Przez dwa lata chodziłem z nim do klasy w technikum, fajny kolega.
Teraz też jest fajny?
Od dłuższego czasu nie utrzymujemy żadnych kontaktów, ale przecież jakbym go tu spotkał, to i zagadałbym, i rękę mu podał.
Kiedyś blisko współpracowaliście.
Spotkaliśmy się na strajkach chłopskich w 1999 roku, na pewno to, że się znaliśmy ze szkoły, ułatwiło nam kontakt. Wtedy on poprosił, bym mu pomógł.
W ten sposób po ośmiu latach przerwy w 2001 roku wrócił pan do Sejmu. Tym razem z Samoobrony.
Miałem tam dość silną pozycję, co było nie na rękę wielu ludziom, którzy robili wszystko, by przekonać Leppera, że jestem dla niego zagrożeniem. Strach przed tym, że przejmę Samoobronę, to jedno, ale mam silne podejrzenia, że ta partia była mocno sterowana przez służby specjalne.
Lepper też był sterowany przez służby?
Nie wiem, ile on naprawdę wiedział, ile nie, ale wielokrotnie od bardzo przytomnych ludzi słyszałem, że służby Samoobronę stworzyły i służby zdecydują, kiedy ją zamknąć. I zamknęły.
W takim razie zrobiły to wbrew Lepperowi.
Ja mu wiele wybaczyłem, bo jestem przekonany, że on nie ze wszystkiego zdawał sobie sprawę i nie wiedział, co się może wydarzyć.
Samoobronę pogrążyła seksafera. To też prowokacja służb?
Nie chcę bronić Leppera, ale powiem tylko tyle, że o prowadzeniu się bardzo wielu polityków można opowiadać bardzo różne historie. Przez cały czas mieszkałem w hotelu sejmowym w tym samym pokoju. Zdążyłem poznać to miejsce, posłów, ich zwyczaje, też te nieoficjalne.
Gdzie się pije więcej: tu czy na wsi?
Wszędzie równo.
Jak pan trafił do polityki?
Otarłem się o nią w 1980 roku, kiedy prosto ze strajku chłopskiego pojechałem na zjazd reaktywujący Związek Młodzieży Wiejskiej. To było zderzenie dwóch światów: prawdziwych Wici, czerpiących z tradycji ruchu ludowego, i aparatu ZSL-owskiego w sojuszu z Waldemarem Świrgoniem, który wtedy wygrał...
A potem został najmłodszym sekretarzem KC PZPR.
Wtedy prawdziwy ruch ludowy przegrał. Ja odszedłem po wprowadzeniu stanu wojennego.
To po co pan wstąpił w latach 80. do ZSL, wiernej przybudówki PZPR?
U nas wtedy, w 1987 roku, do ZSL zapisało się wielu działaczy chłopskiej „Solidarności" i na poziomie gminnym można się było z ludźmi dogadać.
Ale pan rozsmakował się w polityce i w 1989 roku wystartował z miejsca przeznaczonego dla ZSL.
Nie było to łatwe, bo ZSL-owski aparat miał innego kandydata, ale w drugiej turze zwyciężyłem. Nie nazwałbym tego dumą, ale na pewno czułem wtedy radość. Myślę nawet, że to była moja największa radość polityczna w życiu.
Wtedy, nie później, gdy zostawał pan ministrem?
Bez wątpienia wtedy, 22 lata temu, to był najpiękniejszy czas.
W takim razie to pan płaci za piwo, bo ja panu wtedy, w 1989 roku, rozlepiałem plakaty.
Pan? Te czarno-białe?
Bo był pan popierany przez Komitet Obywatelski „Solidarność". Sam to dopisywałem na plakatach.
Bóg zapłać. Ale też bądźmy szczerzy, to poparcie miałem za nazwisko, bo to ojciec działał w „Solidarności" Rolników Indywidualnych.
Trafia pan do Sejmu kontraktowego.
Myśmy, wchodząc tam w 1989 roku, rzeczywiście mieli poczucie, że zmieniamy Polskę. Jak przyszliśmy do Sejmu, szybko urwaliśmy się z partyjnej smyczy. I choć została nazwa: Sejm kontraktowy, to kontrakt bardzo szybko się skończył.
Nic dziwnego, przecież powstał rząd Mazowieckiego.
To nie było takie oczywiste, bo w Klubie ZSL ludzie ówczesnego przewodniczącego Romana Malinowskiego bardzo chcieli starej koalicji, chcieli wejść do rządu Kiszczaka, ale przegrali. Przy wyborze szefa klubu okazało się, że połowę i jeden głos mieliśmy my, często dawni znajomi z ZMW, którzy nie chcieli koalicji z PZPR. Malinowskiemu i aparatowi walił się wtedy świat.
No i się zawalił. A pan zmienił partię, potem znowu...
Dla mnie pierwszym zderzeniem z twardą polityką było to, że rząd, na który głosowałem i który popierałem, wysłał policję na chłopów protestujących w Ministerstwie Rolnictwa. Wszystko się pokomplikowało. Na początku lat 90. był jeszcze autentyczny, niepodporządkowany zeteselowskiemu aparatowi ruch ludowy.
W 1991 roku wszedł pan z jednej z tych list do Sejmu. Dwa lata później już się nie udało. I musiał pan czekać aż do Samoobrony, do 2001 roku. A jak trafił pan do PiS?
Już po kilku miesiącach wiedziałem, że nie wytrwam w Samoobronie, i w szóstkę stworzyliśmy Polski Blok Ludowy.
Potem przytulony przez PiS.
Wcześniej mieliśmy nawet przez moment jeden klub z PSL, ale potem tam wygrała opcja Pawlaka i nie dało się rozmawiać. A PiS był tym, z kim nasze wiejskie, solidarnościowe środowisko się utożsamiało. Tak mówię o PiS, a wie pan, że Anna Fotyga chciała mnie postawić przed Trybunałem Stanu (śmiech)?
Za co?!
Chciałem zdobywać dla Polski nowe rynki zbytu na Wschodzie. Wie pan, ja wielkim dyplomatą nie jestem, ale wiedziałem, że bez wsparcia Unii Europejskiej to się nie uda, bo z Rosjanami można wypić wódkę, można się zabawić, ale interesy są interesami i my, jako członek Unii, powinniśmy na Moskwę naciskać też przez aparat z Brukseli.
W czym problem?
Ja to robiłem, a pani minister zamiast wyjaśnić ze mną niejasności, zaalarmowała którejś soboty premiera, że mam dziwne konszachty z Rosjanami. Jadę z żoną na wesele, a tu dzwoni podenerwowany premier i muszę mu wszystko tłumaczyć.
Może to drobiazg był; próbował pan z Fotygą rozmawiać?
A owszem, ale kiedy pofatygowałem się do MSZ, to mnie nie przyjęła. No, wie pan, z rosyjskim agentem gadać nie będzie (śmiech). Na posiedzeniu rządu też nie odezwała się ani słowem, choć siedzieliśmy koło siebie.
Słucham?!
Proszę pana, ona traktowała mnie, jakbym jej co najmniej pułk Kozaków pod Warszawę sprowadził. To była jej nieufność posunięta do granic groteski.
Pan z tego PiS odchodził jakieś sto razy i tyleż razy wracał. Aż w końcu wylądował pan w PJN.
Bo się z nimi zgadzam, kibicuję im. Ja też uważam, że kampania wyborcza Jarosława Kaczyńskiego była dobra, nie rozumiem czemu PiS od niej odszedł, bo gdyby nie to, już miałby te wybory wygrane.
Poznał pan prezydentów, premierów, był ministrem... Ten świat pana nie zmienił?
Dał mi trochę satysfakcji z tego, że można coś zrobić i nie zawieść ludzi. Trafiłem do Sejmu 22 lata temu jako chłopak z małej wioski, kompletnie bez doświadczenia, nie wiedziałem, jak tu się poruszać. I przez te lata popełniłem sporo błędów, ale nie podłości. Nigdy nie robiłem świństw, nie załatwiałem niczego dla siebie, żadnych biznesów.
To czemu pan odchodzi?
Wie pan, nie nazwę tego protestem, bo kim znowu jestem, taki mały poseł, ale to mój gest sprzeciwu wobec tego, co się dzieje w polityce.
A co się dzieje?
Czym jest dzisiaj Sejm? Jak się traktuje posłów? Kiedyś z ich zdaniem się liczono, jakoś ich szanowano. Gdy na posiedzeniu komisji odrzucono informację rządu, to była to polityczna sprawa, to był kłopot, bo minister wiedział, że nie ma racji, skoro nawet koalicyjni posłowie nie chcieli go bronić. A teraz? Nikt się tym nie przejmuje.
Bo politykę robi się gdzie indziej, nie w Sejmie.
Więc po co ja mam tam siedzieć? A poza tym, kto ją robi?! Co to za ludzie, co to za posłowie...
No jasne, ci z Samoobrony byli lepsi.
Nie wszyscy, ale przynajmniej niektórzy na czymś się w życiu znali. A na czym się zna Hofman, Olszewski czy Napieralski? Co oni robili, gdzie zarobili uczciwie złotówkę poza polityką, bez kontaktów, układów i protekcji? Ja w ich wieku przynajmniej wiedziałem, co to jest praca, systematyczność, wysiłek. Oni wiedzą, co to piar.
Co złego w piarze?
On niszczy politykę, bo poseł nie zastanawia się co, ale jak powiedzieć. Ja tam nie miałem czasu chodzić do specjalisty, żeby mnie uczył, jak ogłupić naród.
Dlaczego ogłupić? Może: jak się komunikować?
A co, ja nie umiem się komunikować? Robiłem to przez 20 lat, uczciwie, ludzie rozumieli, co do nich mówię, i jakoś mnie wybierali. I nie musiałem uciekać z okręgu. Od 22 lat ciągle startowałem z tego samego miejsca, gdzie znają moją rodzinę, mnie i głosowali na mnie. Doceniają mnie tutaj. W każdej ważniejszej chwili byli ze mną. Jak zostałem ministrem, to wszyscy do mnie przyszli gratulować, napić się, ale wcześniej, gdy były taśmy Beger, to przyszedł sołtys z kolegami i powiedzieli: „Wojtek, nie przejmuj się, przecież nic złego nie zrobiłeś". Sołtys mnie nawet teraz pyta: „Czemu ty nie kandydujesz?".
Na sołtysa?
Na sołtysa nie miałbym szans, mamy świetnego... (śmiech). Do Sejmu mnie wysyła. Ale wie pan, dobre wyniki miałem też w mieście, a sprawami tramwajów się przecież nie zajmowałem. Widocznie ludzie uważali, że jestem uczciwy, no i że coś umiem.
A co pan umie? I nie pytam o rolnictwo.
Wiem, że to brzmi górnolotnie, ale przez te lata poznałem państwo, wiem dobrze, jak ono funkcjonuje.
Coś z tej wiedzy wynika?
Chyba tyle, że jeszcze lepiej widzę nieudolność władzy i zasłanianie się piarem. Widać bezradność tej ekipy wobec tego, co się dzieje na świecie. W sprawie gospodarki nie mają nic do powiedzenia poza zwiększaniem zatrudnienia w administracji. A ja prowadzę firmę – bo duże gospodarstwo jest jak firma – i widzę, że Europa zaczyna się sypać, a opowiadanie, że u nas będą cuda i zielona wyspa, to bzdura. Cudów nie będzie. A co robi władza? Upaja się prezydencją.
To jest historyczne wydarzenie.
Ale pozbawione znaczenia! To nie jest tak, jak się ludziom próbuje wmówić, że rządzimy Europą, bo jesteśmy najlepsi i sobie świetnie radzimy. Mogę dać panu przykład?
Proszę bardzo.
Kiedy byłem małym chłopcem, u nas na wsi była taka laska stróżka, którą co dobę przekazywano kolejnemu sąsiadowi. To był symbol stróżowania we wsi nocą. Jednej nocy stróżowaliśmy my, następnej sąsiad, potem kolejny i znowu wracało do nas. I prezydencja stała się taką przekazywaną laską bez żadnej władzy, wyłącznie symboliczną.
Jakieś uprawnienia z tego wynikają, choć niewielkie.
Niech pan spyta Europejczyków, kto rządzi w Brukseli. Mamy Parlament Europejski z bardzo miłym, sympatycznym i uśmiechniętym przewodniczącym Buzkiem na czele. Tym samym, który był najgorszym premierem wszech czasów i przez którego AWS katastrofalnie przerżnął wybory. Dziś wszyscy go kochają.
Bo miły jest...
Wie pan, w Europie jest jak w Amwayu: wszyscy się kochają, tylko nikt nie wierzy, że to naprawdę. Ale dobrze, prócz Parlamentu jest Rada Europejska z przewodniczącym Van Rompuyem i tą minister spraw zagranicznych, jest Komisja Europejska z panem Barroso, no i jeszcze polska prezydencja. I nikt nie wie, kto w tym całym bałaganie rządzi?!
Jak to kto? Niemcy. Czasem pytają o zdanie Francji.
No nie, ja jednak jestem demokratą i wierzę, że większość zdecyduje. No i Buzek rządzi. Z Tuskiem... (śmiech).
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Rzeczpospolita
Nie będzie panu brakowało Sejmu?
Wojciech Mojzesowicz:
Kiedy staniemy na obrzeżach Bielska Podlaskiego na lokalnej drodze między wsiami Kotły a Hryniewicze Duże, trudno domyślić się, że jesteśmy na magistrali ważnej nie tylko dla kraju, ale i Europy.
Pamiętam wyraz twarzy Jaruzelskiego, gdy składał przysięgę i był pytany przez marszałka Sejmu, czy przyjmuje wybór. Powiedział, że przyjmuje. Ale miałem wrażenie, że ma świadomość, iż przegrał partię, do której usiadł, dając zielone światło dla Okrągłego Stołu - mówi Aleksander Hall, uczestnik Okrągłego Stołu.
Jak nigdy dotąd będę śledzić kampanię przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.
„TopSpin 2K25” to najlepszy komputerowy symulator tenisa. I to niezależnie od nawierzchni!
Kiedy rozmawiam z tłumaczką Anną Wasilewską o tym, co po sukcesie „Wojny” Louisa-Ferdinanda Céline’a trzeba jeszcze przetłumaczyć z jego dorobku, przychodzi news, ze PIW kupił prawa do wielkich powieści „Nord” i „Rigodon”.
20 lat naszego kraju w Unii to okres, w którym zrealizowano ponad 200 mld dol. bezpośrednich inwestycji, zagranicznych oraz czas dynamicznego rozwoju różnych sektorów, szczególnie usług i przetwórstwa przemysłowego.
Mało kto w porywach „konstytucyjnego patriotyzmu” pamięta, że 3 dzień maja to również nasze, dziennikarskie branżowe święto, światowy Dzień Wolności Prasy.
Politycy, którzy negują zagrożenia klimatyczne, kierując się politycznymi kalkulacjami, są odpowiedzialni za to, że wraz ze wzrostem temperatury na Ziemi maleją szanse na uniknięcie zmian, które okażą się bardzo niekorzystne. I nieodwracalne.
W czasach, gdy w Europie – w tym Polsce – rosną eurohejterskie nastroje, najgorszym, co można zrobić, jest osłabienie państw i samorządów w procesie decydującym o europejskich inwestycjach.
Gdy sytuacja budżetowa jest niełatwa, rodzi się pokusa, by obietnice wyborcze wdrażać tak, aby nikt w praktyce z nich nie korzystał.
Złoty we wtorek nieznacznie tracił na wartości. Krajowi inwestorzy rozpoczynają już majówką, ale globalny rynek czeka na ważne informacje z USA.
Polskimi mediami wstrząsnęła właśnie informacja, że na polskich F-35 nie będzie biało-czerwonej szachownicy lotniczej. Jeśli jest coś, co może w tym przypadku dziwić, to zaskoczenie, jakie wywołała ta informacja.
Dane o inflacji w Polsce nie wpłynęły na notowania złotego. Analitycy wierzą w siłę naszej waluty w dłuższym terminie.
Ten 1 maja jest symboliczny. To data akcesji do Unii Europejskiej. Świętujemy już 20. rocznicę. Ale to niecała prawda o nas w Europie.
24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na Ukrainę. Władze obwodu lwowskiego przekazały 700 dronów ukraińskiej armii.
— Żeby Ukraińcy mieli zdolności ofensywne co najmniej w skali operacyjnej, musieliby mieć przewagę nad armią rosyjską. A oni do końca wojny jej mieć nie będą — ocenił gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych i komentator sytuacji na froncie.
Sprawa audytów w Centralnym Porcie Komunikacyjnym nie została jeszcze zamknięta, więc nie można podjąć decyzji, co dalej stanie się z tą inwestycją – powiedział na antenie Polsat News wicepremier Krzysztof Gawkowski.
„Mistrzostwo Niemiec w ręku Polaków. Triumf piłkarzy Schalke 04, drużyny z naszych rodaków” - pisała w 1934 polska prasa sportowa. Niemiecki „Kicker” odpowiedział oświadczeniem władz klubu pod tytułem „Koniec z polskimi plotkami”. Kończyło się „niemieckim sportowym pozdrowieniem Heil Hitler!” i miało „po wsze czasy położyć kres nieprawdziwej i nierzeczowej gadaninie” na temat narodowości graczy mistrza Niemiec.
Odkąd prezydent Władimir Putin rozpoczął inwazję na Ukrainę, za ataki i prześladowania Rosjan – znaczących lub nie – obwinia się agentów Moskwy w całej Europie i poza nią.
Eksperymentalny lot myśliwcem F-16 kierowanym przez sztuczną inteligencję odbył sekretarz Sił Powietrznych Frank Kendall. „Brak takich rozwiązań w naszej armii to ryzyko dla naszego bezpieczeństwa” – skomentował.
Od początku inwazji Rosji na Ukrainę w punktach kontrolnych odebrano Ukraińcom ponad 11 tys. sztuk broni palnej, w tym granatniki - wynika z danych ukraińskiej policji.
Organ kontroli rynku żywności w Indiach polecił kontrole u wszystkich producentów przypraw po wykryciu zanieczyszczeń w dwóch znanych markach.
- Za wszelką cenę trzeba bronić polskiej suwerenności i polskiej niepodległości. To jest dzisiaj nasz największy obowiązek - powiedział prezydent Andrzej Duda podczas uroczystości w dniu Święta Narodowego Trzeciego Maja.
Francja ma kolejną aferę finansową. Dotyczy kilku członków rodziny Mulliez, właścicieli sieci Auchan, Leroy Merlin, Décathlon i Boulanger, których zatrzymano do złożenia zeznań. Śledztwo dotyczące nieprzejrzystych struktur podatkowych rodzinnego imperium trwa od kilku lat.
Siemens wygrał w USA przetarg na dostawę składów superszybkich pociągów dla linii łączącej Las Vegas z Los Angeles. Przegranym jest producent francuskich TGV, Alstom.
Trzy osoby zginęły w wypadku na ul. Vogla w warszawskim Wilanowie. Z niewiadomych przyczyn kierowca auta marki BMW zjechał z pasa drogi i uderzył w drzewo.
Mało kto w porywach „konstytucyjnego patriotyzmu” pamięta, że 3 dzień maja to również nasze, dziennikarskie branżowe święto, światowy Dzień Wolności Prasy.
Volkswagen rozbudowuje paletę modeli ID. Siódemka to duża limuzyna, która ma zastąpić nie tyle Passata, ile powoli schodzącego z rynku Atreona. Volkswagen obiecuje duży zasięg i niewielkie zużycie energii.
Firmy samochodowe zaczęły bardzo źle ten rok. Kwartalny zysk netto Volkswagena zmalał o 21,6 proc.. Mercedesa-Benza o 24,6 proc., Tesli nawet o 55 proc., obroty Stellantisa o 12 proc. — Spodziewaliśmy się słabych wyników, ale te ogłoszone są jeszcze gorsze — przyznał Philippe Houchois, analityk w banku inwestycyjnym Jefferies.
Przebywający z wizytą w Kijowie szef brytyjskiej dyplomacji David Cameron powiedział, że Ukraina ma prawo użyć broni dostarczonej przez Londyn do uderzenia w cele w Rosji.
Słoneczna majówka to kiepski czas dla kina. Na ekrany wchodzą tylko cztery nowe filmy. Radzę zwrócić uwagę na „Kaskadera” Davida Leitcha i „Lato, kiedy go zabrakło” Gyorgi Karpatiego
Uwspółcześniona „Zemsta” Aleksandra Fredry w warszawskim Teatrze Komedia rozgrywa się w środowisku gangsterskim. Brawurowym Papkinem jest Maciej Stuhr.
14 maja zaczyna się 77 Festiwal Filmowy w Cannes. Honorowym gościem będzie Meryl Streep nagrodzona w tym roku Złotą Palmą za całokształt twórczości
Rosja planuje wdrożenie składającego się z trzech elementów planu destabilizacji i zwycięstwa na Ukrainie - powiedział generał Wadym Skibicki z ukraińskiego wywiadu wojskowego.
Wygląda na to, że ktoś celowo próbuje wywołać niepokoje społeczne w dotychczas spokojnym i gościnnym kraju. Trudno w inny sposób zrozumieć działanie rządzącej partii.
Propozycja powstrzymania się od dotychczasowych działań, jaką otrzymać miał prokurator Ostrowski, dotyczy jego sprzeciwu wobec zmian jakie w prokuraturze wprowadza od kilku miesięcy minister Bodnar.
Nie jest potrzebne żadne międzynarodowe śledztwo w sprawie eksplozji rosyjskich gazociągów na dnie Bałtyku, oświadczyły kategorycznie władze Szwecji. Domaga się tego Kreml, który jest także jednym z podejrzanych o wysadzenie rur Gazpromu.
W trakcie prac prowadzonych w willi Kossaków w Krakowie robotnicy znaleźli rękopisy, które najpewniej należały do młodej Magdaleny Samozwaniec.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas