Wystąpienie Radosława Sikorskiego, w którym zdefiniował on powstanie warszawskie jako „narodową katastrofę", jest wyrazistym przykładem tendencji niszczenia narodowej pamięci. Ważne są wszystkie elementy tej deklaracji. Wybór medium, którym jest Twitter, czyli sieć informacyjna redukująca przekaz do kilku słów i najprostszych sensów, oraz fakt, że osoba piastująca jedno z ważniejszych stanowisk w rządzie, które zobowiązuje do szczególnej dbałości o wygłaszane sądy, w ten wyjątkowo nonszalancki sposób rozstrzyga jedno z najważniejszych i najbardziej bolesnych wydarzeń naszej historii.
Sierpień i wrzesień to wyjątkowo znaczące miesiące dla polskich najnowszych dziejów. Obchodzimy wtedy rocznice powstania warszawskiego, powstania „Solidarności", wybuchu II wojny światowej i kampanii wrześniowej. Możemy więc mieć pewność, że teraz właśnie nastąpi wysyp „demaskatorów" i „demitologizatorów" tych wydarzeń, a w konsekwencji całej naszej tradycji. Rola to wyjątkowo łatwa, bezpieczna i opłacalna. Wystarczy ogłosić zbrodniczość i głupotę powstania albo absurd kampanii wrześniowej, dodać, że czas już skończyć z mitem nieracjonalnej bohaterszczyzny, „odrzucić koronę cierniową", zburzyć „martyrologiczny cokół", zdemitologizować, zdemaskować, zdekonstruować, skonfrontować się ze wstydliwą stroną naszej historii itd., itp., a sukces gotowy.
Wszystkie te frazesy, które nijak się mają do naszej rzeczywistości, gdyż tym, co szwankuje w Polsce, są konstrukcja naszej pamięci oraz mity, które ożywiałyby naszą zbiorową egzystencję i osadzały ją na twardszym fundamencie. Cała erupcja tego współczesnego konformizmu sprzedawanego jako odważny i buntowniczy jest elementem głębszej wojny o pamięć. Właściwie jest to kampania przeciw pamięci. Stanowi ona element wojny kulturowej, która jest najważniejszą batalią współczesnego świata.
Wielość pamięci, które nie układają się w żaden choćby w miarę spójny kształt, staje się wielością „narracji", czyli opowieści o naszej rodzimej historii, powoduje, że przestaje być ona wspólna, rozpada się i zatraca znaczenie.
Dla piewców europeizacji to dobra nowina. Jak pokazywał to prof. Andrzej Nowak w „Uważam Rze", koncepcja wspólnych europejskich dziejów ma przezwyciężyć krajowe historie, które wcześniej muszą zostać poddane dekonstrukcji, zakwestionowane, uśmiercone. Tak więc rozbijanie narodowych pamięci służyć miałoby powołaniu w ich miejsce jednej wielkiej europejskiej opowieści. A likwidacja narodowych historii to unicestwienie narodów w znanym nam dzisiaj kształcie.
Utopijny projekt kontynentalnej krainy to odrzucenie realności, którą stanowią narody, na rzecz wymyślonej za biurkami europejskich intelektualistów wielkiej konstrukcji społecznej. Takie nieliczące się z rzeczywistością pomysły nigdy nie przynosiły dobrych rezultatów i zawsze radykalnie różniły się od wyjściowych zamierzeń. Obecny kryzys UE pokazuje, że jej instytucje coraz bardziej służyć zaczynają kontynentalnym potęgom zamiast mitycznej całości. To samo odnosiło się będzie do wspólnej historii, której ofiarą padną słabsze kraje, w tym i Polska.