Jeśli po czterystu latach nadal trwają ostre spory o księdza Piotra Skargę, samo to dowodzi, że był postacią wybitną. Jednakże jego oceny zaprezentowane ostatnio (Kazimierz Bem i Marek Horodniczy, „Rzeczpospolita" z 29 września) wypadły jednostronnie i nie chwytają istoty rzeczy.
Zaczęło się od ogłoszenia przez Sejm roku 2012 rokiem Piotra Skargi, Józefa Ignacego Kraszewskiego i Janusza Korczaka. To jednak detal. Podzielam podejrzenia obu publicystów, że posłowie wiele o księdzu Skardze nie wiedzieli, poza tym, że nawoływał do naprawy Rzeczypospolitej i że wymienia się go w historii literatury polskiej. Mógłbym jeszcze dodać, że w obliczu gigantycznego wzrostu zadłużenia państwa i podatków, niskiej jakości prawodawstwa, pogorszenia się sytuacji międzynarodowej Polski, kryzysu zaufania do rządzących itd. nasz Sejm mógłby poświęcić czas na coś innego niż ogłaszanie kolejnej rocznicowej fety. Niemniej jednak w przypadku Skargi utrafił chyba celniej, niż zamierzał, mimo kontrowersji, jakie jego postać wzbudza.
Właściwa miara
Z tymi kontrowersjami nie należy oczywiście przesadzać. W stuleciu zacietrzewienia, jakie nastąpiło po reformacji protestanckiej, trudno znaleźć postać odpowiadającą naszym oczekiwaniom co do ekumenizmu (może Erazm z Rotterdamu, zresztą ksiądz katolicki; o tym pisałem niedawno w sieci). Przykładanie kryteriów politycznej poprawności do innej epoki, co zaprezentował Kazimierz Bem, wydaje się pozbawione sensu.
Epoka ta była burzliwa i obfitowała w akty przemocy, ale łącząc ze Skargą polemista mija się z faktami. Pisze, jakoby „bezlitośnie tępił innowierców". A tymczasem sławny jezuita zwalczał protestantyzm, ale napisał też: „Złe heretyctwa, ale sąsiedzi i bracia dobrzy, z którymi się w jednej ojczyźnie powiązała miłość". Gdzie indziej: „Złe błędy, ale natury chwalebne; złe odszczepieństwo, ale krew miła" („Kazania przygodne"). Przeciw przemocy przypomniał przypowieść Jezusową o kąkolu i pszenicy, która zabrania wyrywać chwasty, każąc czekać na sąd boży (kąkol zły, ale plewidło gorsze). Chciał nawracać, a nie tępić. Przypomina to radę św. Augustyna, by kochać ludzi, a zwalczać błędy.
Bem przypisuje też Skardze jako doradcy Zygmunta III udział w sprowokowaniu rokoszu Zebrzydowskiego, czyli warcholskiej próby obalenia tego króla i zaprowadzenia dominacji szlachty i magnaterii w państwie. Ten zarzut ma się nijak do faktycznych wpływów kaznodziei, a tym bardziej do jego intencji. Sprzeciw Skargi wobec specustawy o karaniu sprawców zamieszek religijnych był uzasadniony, gdyż prawo powinno karać przestępstwa jako takie, a nie mnożyć przepisy na każdą okoliczność.
W tych i innych atakach na Skargę spotykamy powtarzanie polemik antyjezuickich z tamtej epoki. Ich badacze zdaje się uwierzyli w to, co w nich wyczytali, choć była to epoka agresywnej i nierzetelnej propagandy korzystającej ze sporej (większej niż dziś) wolności słowa. Gwałtowna retoryka była więc inaczej odbierana niż obecnie. Ale akurat Skarga się miarkował! A sam był ofiarą fizycznych napaści, w tym ze strony protestantów w Rydze i służby radziwiłłowskiej.
Druga strona medalu
Kazimierz Bem występuje jako protestant (reformowany, czyli o orientacji kalwińskiej). Jako taki przybiera pozy uciśnionej niewinności, skarżąc się, i to z perspektywy USA, na los mniejszości w Polsce dzisiejszej, a jeszcze bardziej dawnej. Ciśnie się na usta uwaga, że to właśnie twórców protestantyzmu, Lutra, Zwingliego i Kalwina, można by obarczyć odpowiedzialnością za wojny domowe w epoce reformacji, dodając do tego oczywiście winę książąt niemieckich i szwajcarskich radnych miejskich, którzy wykorzystali okazję do rozciągnięcia swojej władzy nad Kościołem. Bez walki ze strukturami Kościoła katolickiego protestantyzm zapewne nie stałby się osobnym wyznaniem, lecz ruchem reformatorskim skupionym na Chrystusie, Piśmie Świętym, wierze i łasce.
Porządki totalitarne w kalwińskiej Genewie są znane, podobnie jak krwawe prześladowania katolików w Anglii, podbitej Irlandii, Skandynawii. Nazwa protestantów wzięła się stąd, że zaprotestowali oni przeciwko... wolności kultu dla katolików w krajach pod rządami reformatorów.
Co do tonu wypowiedzi, jeden tylko przykład z Lutra. Gdy mu zarzucano, w pełni słusznie, dodawanie do przekładu Biblii słów nieobecnych w oryginale, odpowiedział broszurą, w której powtarza się kilkadziesiąt razy epitet „papistowskie osły" (do poczytania po polsku w zajmującej antologii „Klasycy dziennikarstwa"). O Żydach pisał z nienawiścią i obrzydliwie. Przy okazji sprostuję propagandową legendę o przybiciu tez reformatorskich na drzwiach kościoła w Wittenberdze w 1517 roku – zmyślono ją kilkanaście lat później; Luter tezy napisał i rozpowszechnił prywatnie, a owe drzwi były metalowe.