Opowiem anegdotę. Na prośbę moich angielskich kolegów tłumaczę im artykuły z polskiej prasy na temat tego, co się dzieje po wyborach w PiS oraz, szerzej, w innych partiach. Anglicy, z którymi o tym rozmawiam, są zszokowani. Najpierw dostają wiadomość, że premier, lider zwycięskiej partii, bez żadnej konsultacji, sam z siebie, ogłasza, że marszałek Sejmu nie będzie już pełnił swojej funkcji. Tak samo gigantycznym szokiem dla nich jest to, że na posiedzeniu Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości nie wolno zabrać głosu. I że prezes Kaczyński zabrania dyskusji we własnym klubie parlamentarnym. Są też bardzo zdziwieni, gdy czytam im, że bardzo przecież delikatne wywiady Ziobry na temat Kaczyńskiego mogą być dla niego przyczyną jakichś kłopotów.
W normalnej partii politycznej zachodniego kręgu cywilizacyjnego, lewicowej czy prawicowej, jest oczywiste, że każdy ma prawo zadawać pytania. Zwłaszcza po przegranych wyborach zapytać, czy przywództwo, które przegrało, jest dobrym przywództwem. Takie zachowanie nikogo – od niemieckiej SPD po brytyjskich konserwatystów – nie dziwi, bo tak funkcjonują tamte partie. W związku z tym cieszy mnie ewolucja Zbyszka Ziobry. Jeśli jest zwolennikiem tego, aby można było dyskutować wewnątrz partii, to w tym sensie mu kibicuję.
Jak to się zakończy dla niego i ziobrystów, czyli jego zwolenników?
W moim przekonaniu są dwa scenariusze. Albo zostanie wyrzucony z partii, chociaż wydaje mi się to mniej prawdopodobne. Albo zostanie upokorzony i pokażą mu, gdzie jest jego miejsce. Dzisiaj wydaje mi się ten scenariusz bardziej prawdopodobny. Dla polityka o ambicjach takich jak Ziobro to, że dzisiaj na portalach są headline'y typu: „Jarek, Jarek, dopuść mnie do głosu", i prezes, który traktuje go jak gówniarza, to megaupokorzenie. Myślę, że Kaczyński pozwoli zostać w partii, ale przypuszczam, że za dwa i pół roku Zbyszek ze zdziwieniem się dowie, że nie będzie kandydował do Parlamentu Europejskiego.
Upokorzenie Ziobry zamyka jego sprawę, czy jednak nie, bo zacznie znów zbierać siły i uderzy za jakiś czas?
Myślę, że zaplanował starannie pierwsze starcie i podszedł do niego dość odważnie jak na standardy PiS. I myślę, że jest w szoku z powodu wyniku głosowania. W tajnym głosowaniu po jego stronie było tylko dwadzieścia kilka osób. To mało. Zdaje sobie sprawę, że nie wszyscy, którzy nie głosowali na Mariusza Błaszczaka [na szefa klubu parlamentarnego – red.] są gotowi wyjść razem z nim z PiS. Jego grupa nieoficjalnie mówiła, że może liczyć na 30 – 50 szabel. Kaczyński doprowadził do szybkiego powiedzenia: sprawdzam. Okazało się, że jest dużo mniej szabel. To oczywiste, że Ziobro w takim PiS jest skończony, w takim, w którym rządzi Kaczyński. Prezes ma wszystkie możliwości kontrolowania partii na poziomie statutowym, więc ziobryści nic nie mogą mu zrobić. Ich realną szansą był tylko rozłam, bo dzisiaj struktura PiS jest taka, że wewnątrz partii nie przeprowadzi się jej naprawy.