Eric Karpeles. Prawie nic. Józef Czapski. Biografia malarza

Józefa Czapskiego, często udzielającego wywiadów w amerykańskim radiu, nadal uprzedzano, że każda otwarta wzmianka o tym, co się wydarzyło w Katyniu, i o odpowiedzialności Sowietów zostanie ocenzurowana.

Publikacja: 29.03.2019 16:00

Eric Karpeles. Prawie nic. Józef Czapski. Biografia malarza

Foto: Rzeczpospolita

Giedroyc, który mieszkał w Maisons-Laffitte przez pięćdziesiąt lat, dysponując jedynie podstawową znajomością francuszczyzny, wielokrotnie tonem na wpół drwiącym, na wpół zazdrosnym zwracał uwagę na kosmopolityzm Czapskiego, nazywając go swoim „ministrem spraw zagranicznych". Unikając publicznych wystąpień, podróże po świecie i kwestowanie scedował na Czapskiego. Do umysłów i portfeli ludzi wrażliwych na sprawy wolności słowa w Polsce prowadzić miał wyczerpujący harmonogram wystąpień na kwestach w najważniejszych skupiskach Polaków w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Takie nagłośnienie problemu miało poszerzyć zasięg „Kultury" i posunąć naprzód realizację Uniwersytetu na Obczyźnie.

Dwudziestego trzeciego listopada 1949 roku Czapski wypłynął z Liverpoolu na pokładzie „Empress of Canada". Przygotował różne odczyty – na temat zbrodni katyńskiej, swojego pobytu w sowieckim obozie jenieckim, religii i literatury rosyjskiej oraz o Prouście. Ambitny plan podróży zawiódł go do Montrealu, Nowego Jorku, Bostonu, Filadelfii, Chicago i Toronto, a także do mniejszych miejscowości – Syracuse, New Bedford, Orchard Park. Wszędzie Polacy witali go z otwartymi ramionami, umieszczali w dobrych hotelach jako znakomitego gościa lub podejmowali we własnym domu jak członka rodziny. Za każdy z odczytów otrzymywał skromne honorarium; zbierano je razem z drobnymi datkami dla „Kultury".

Tuż przed wyjazdem Czapskiego do Ameryki proklamowano niepodległość Chińskiej Republiki Ludowej. Kilka tygodni po jego przybyciu Związek Sowiecki wycofał swojego przedstawiciela z Rady Bezpieczeństwa ONZ. W Stanach Zjednoczonych opinia publiczna zwracała się przeciwko Stalinowi. Mimo to Czapskiego, często udzielającego wywiadów w amerykańskim radiu, nadal uprzedzano, że każda otwarta wzmianka o tym, co się wydarzyło w Katyniu, i o odpowiedzialności Sowietów zostanie ocenzurowana. W Bostonie wygłosił na Harvardzie dwa odczyty po polsku, a następnie dwa w języku angielskim, którym władał niezbyt pewnie. W odczycie zatytułowanym „Człowiek rosyjski – przed rewolucją i po rewolucji" powiedział, cytując Rilkego, że „znalazł ogrom wielkoduszności w sercach tych okrutnie uciskanych ludzi".

„Widziałem w tym jednym roku – z 1941 na 1942 – dziesiątki tysięcy twarzy sowieckich. W szpitalu sowieckim, gdzie chorowałem na tyfus, patrzyłem na lekarzy sowieckich i na siostry-pielęgniarki. O tej ostatniej kaście ludzi sowieckich umiem tylko myś-leć z szacunkiem i wdzięcznością.

Co uderzało mnie najbardziej w tym tłumie jako odróżniające człowieka sowieckiego od znanego mi przed 20 laty człowieka rosyjskiego?

Przede wszystkim niesłychane zglajchszaltowanie. Erenburg, który wówczas właśnie otrzymał najwyższą nagrodę literacką Stalina, mówił mi w Moskwie, że badani jeńcy niemieccy są tak strasznie nudni, bo wszyscy mówią dosłownie to samo. Wszyscy mówią jak tuby propagandy hitlerowskiej. [...] Zasadniczym powodem tego zwężenia i spłycenia myśli, tego, że biegnie ona zawsze tylko po dozwolonych przez schemat oficjalnych ścieżkach – jest s t r a c h".

Miłosz „nie dość interesujący"

WWaszyngtonie Czapski dwukrotnie spotkał się z Czesławem Miłoszem, pełniącym obowiązki attaché kulturalnego w ambasadzie Polski Ludowej. Znali się sprzed wojny. W trakcie okupacji niemieckiej Miłosz i Maria Czapska byli w kontakcie. Marynia przekazała Miłoszowi swój egzemplarz „Drogami klęski", książki Jacques'a Maritaina o upadku Francji, która znaczyła dla Miłosza tak wiele, że natychmiast przetłumaczył ją na polski. Miłosz nigdy nie wstąpił do partii komunistycznej, ale był zatrudniony w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Razem z żoną Janiną przybył do Stanów Zjednoczonych w 1946 roku, doceniał możliwość wyrwania się z Polski. Poeta początkowo przyjął pracę w wydziale kultury i sztuki z entuzjazmem, poważnie traktując powierzone mu popularyzowanie polskiej kultury. Zwierzchnicy chwalili go za inteligencję i umiejętności organizacyjne, ale zauważyli, że jeśli chodzi o sprawy polityczne, wymaga kontroli. To wcale nie dziwi, zważywszy na grząski grunt powojennych lojalności w kraju i za granicą. W konsulacie w Nowym Jorku Miłosz szybko awansował do rangi drugiego sekretarza. Przeniesiono go do ambasady w Waszyngtonie.

Upoważniony przez Giedroycia Czapski poszedł do Miłosza, by go zapewnić, że gdyby kiedyś potrzebował przystani na Zachodzie, zawsze znajdzie azyl w siedzibie „Kultury". Gdyby zdecydował się na ucieczkę, to przy amerykańskim histerycznym strachu przed komunistyczną infiltracją udzielenie mu schronienia w Ameryce było mało prawdopodobne. Miłosz czuł się coraz bardziej jak w matni między dwoma światami, z których żaden nie był w jego przekonaniu lepszy od drugiego. Zachód, jego zdaniem, nie miał duszy, pozbawiony był wartości potrzebnych do pogodzenia sztuki z wiarą. Życie biegło tu dalej, jakby wojna się nie wydarzyła, ludzie na ulicach Manhattanu byli „wolni od tego, co we mnie krążyło jak rozpalony ołów" („Zniewolony umysł"). Na Wschodzie mierziły go narzucona tandeta estetyczna i powszechny strach. (...) Miłosz wiedział, że zerwanie z Polską skończy się natychmiastowym zapisem cenzorskim na jego twórczość. (...)

Czapski słuchał uważnie lamentów Miłosza. Sam wiedział, do czego są zdolni Sowieci. Miał przekonujący argument na rzecz uchodźstwa – siebie, artystę emigranta. Mógł wypowiadać się jak chciał, wolny od ingerencji państwa. W zakulisowych rozmowach próbował eksponować znaczenie Miłosza jako pierwszego intelektualisty tego formatu, który rozważa ucieczkę z bloku sowieckiego. Zarazem w ostrym liście do Giedroycia zwrócił uwagę na element, który uważał za wadę poety, mianowicie fakt, że wymyślił on sobie fałszywą rzeczywistość, bufor, który miałby oddzielać marzenia marksizmu od realnego barbarzyństwa komunizmu. Informując Jamesa Burnhama o katuszach, jakie przeżywa Miłosz rozdarty między podjęciem decyzji osobistej i politycznej zarazem, musiał przyznać się do porażki, kiedy ambasada amerykańska oznajmiła, że polski literat jest „nie dość interesujący", żeby przyznać mu azyl.

Czapski szczegółowo zapisywał, dokąd jeździł i kogo spotykał, zapełniając kartki wrażeniami oraz anegdotami niczym dwudziestowieczny Tocqueville. Czytelnicy „Kultury" podróżowali razem z nim – „Notatki amerykańskie" ukazały się na łamach miesięcznika w ośmiu odcinkach między czerwcem 1950 a styczniem 1951 roku.

„Nie znam kraju, w którym by kierowcy taksówek byli bardziej rozmowni i w lepszych humorach niż kierowcy w Stanach. Wszyscy zagadują, wszyscy pytają, jak mi się podoba Ameryka, i wszyscy tak Amerykę wychwalają, że przybysz z Moskwy prawdopodobnie by sobie wyobrażał, że każdy kierowca to suto płatny agent propagandy kapitalizmu.

How do you like this country? – zdanie sakramentalne, nieustannie powtarzane. [...]

Kiedy już znudziły mnie stale te same zapytania, odwróciłem rolę.

–?How do you like this country? — spytałem szofera (ojciec i matka Żydzi z Warszawy). Szofer aż się odwrócił, tak mu się moje zapytanie wydało głupawe, i tylko odpowiedział:

–?It is my country!"

W bagażu Czapskiego jechało mnóstwo papieru, ołówków, pędzli i akwarel. Prowadził rysunkową kronikę podróży. (...) Szkicowniki Czapskiego pęcznieją od obrazów odzwierciedlających nowojorską energię i różnorodność. Szczególnie licznie reprezentowani są na nich Murzyni, eleganckie matrony w odświętnych niedzielnych strojach, jazzmani w kapeluszach z szerokim rondem, mechanicy samochodowi pochylający się nad silnikiem, bezdomni rozparci na fotelach w metrze. Zafascynowany opowieściami czarnych kobiet w każdym wieku i rozmiarze przemagał nieśmiałość, by prosić je o rozmowę. Siadając w kącie hotelowego baru, szkicował damy w futrach i wspaniałych kapeluszach usadzone na wysokich stołkach, usługujących im barmanów w białych marynarkach i czarnych muszkach, rzędy kieliszków najrozmaitszej wielkości i kształtu oraz wyeksponowane butelki z alkoholem z wymyślnymi dzióbkami do nalewania. Kierował spojrzenie na ludzi rozmemłanych i ubogich, na samotne postaci czytających w autobusach. Rysunki grupy marynarzy w pociągu, przeważnie śpiących, tchną erotyzmem. Kryjąc się za szkicownikiem, Czapski obserwował ich sen, a jego oczy wędrowały podczas rysowania po rozciągniętych na siedzeniach wysportowanych ciałach. (...).

Lechoń odrzucony

Pewnego deszczowego popołudnia zjadł obiad z Lechoniem. Do 1939 roku był on attaché kulturalnym ambasady polskiej w Paryżu, po upadku Francji przeniósł się do Brazylii, a potem do Nowego Jorku, gdzie walnie przyczynił się do utworzenia Polskiego Instytutu Nauk i Sztuk w Ameryce. Będąc dyplomatą, a zarazem poetą, rozumiał ustępstwa, jakich wymagało od Czapskiego godzenie życia twórczego z publicznym. Zachęcił go, żeby ponownie przemyślał, co jest dla niego ważne: „Co się pan zajmuje »Kulturą« – rzuć pan to, ja się takimi sprawami zajmowałem i siedem metrów kiszki mi wycięto!". (Lechoń zostawił rzadkie świadectwo, jak nieznośne mogły być dla innych uczciwość i nieskazitelność Czapskiego. Choć po wydaniu Majora Huberta stanął w obronie Czapskiego, w dzienniku zanotował z drwiną: „Czytałem raz jeszcze Majora Huberta Rudnickiego. Jest to świństwo, bo nie wierzę, żeby Rudnicki wątpił, kto zrobił Katyń. Ale pewny niemal jestem, że Czapski, który uważa, że każde gówno trzeba wziąć do ręki, żeby sprawdzić, czy naprawdę śmierdzi, rozmawiał »po duszam« z Rudnickim..."). Wniosek Lechonia, ubiegającego się o obywatelstwo amerykańskie w apogeum makkartyzmu, został odrzucony. Ktoś doniósł, że poeta jest homoseksualistą. Lechoń wyskoczył z okna na dwunastym piętrze hotelu Hudson.

Eric Karpeles jest amerykańskim malarzem i pisarzem. Poszukując materiałów do publikacji o Prouście, trafił na szkic „Proust w Griazowcu" Józefa Czapskiego i od tego momentu rozpoczęła się jego fascynacja osobą i twórczością polskiego malarza i pisarza. Jest absolwentem nowojorskiego Arts Students League i członkiem Czesław Miłosz Institute w kalifornijskim Claremont McKenna College.

Książka Erica Karpelesa, „Prawie nic. Józef Czapski. Biografia malarza", przeł. Marek Fedyszak, ukazała się właśnie nakładem wydawnictwa Noir Sur Blanc, Warszawa 2019

PLUS MINUS

Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:

prenumerata.rp.pl/plusminus

tel. 800 12 01 95

Giedroyc, który mieszkał w Maisons-Laffitte przez pięćdziesiąt lat, dysponując jedynie podstawową znajomością francuszczyzny, wielokrotnie tonem na wpół drwiącym, na wpół zazdrosnym zwracał uwagę na kosmopolityzm Czapskiego, nazywając go swoim „ministrem spraw zagranicznych". Unikając publicznych wystąpień, podróże po świecie i kwestowanie scedował na Czapskiego. Do umysłów i portfeli ludzi wrażliwych na sprawy wolności słowa w Polsce prowadzić miał wyczerpujący harmonogram wystąpień na kwestach w najważniejszych skupiskach Polaków w Kanadzie i Stanach Zjednoczonych. Takie nagłośnienie problemu miało poszerzyć zasięg „Kultury" i posunąć naprzód realizację Uniwersytetu na Obczyźnie.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Derby Mankinka - tragiczne losy piłkarza Lecha Poznań z Zambii. Zginął w katastrofie
Plus Minus
Irena Lasota: Byle tak dalej
Plus Minus
Łobuzerski feminizm
Plus Minus
Latos: Mogliśmy rządzić dłużej niż dwie kadencje? Najwyraźniej coś zepsuliśmy
Plus Minus
Jaka była Polska przed wejściem do Unii?
Materiał Promocyjny
Co czeka zarządców budynków w regulacjach elektromobilności?