Tożsamość prawicy w Polsce sprowadza się do idei sprawiedliwości, czyli przywrócenia lub zbudowania sprawiedliwego porządku społecznego po upadku komunizmu. Owa sprawiedliwość nie jest rozumiana w sposób liberalny, ale raczej socjalistyczny. Co więcej, jest rozumiana w sposób nie instytucjonalny, lecz personalny. Chodzi o rozliczenie pewnych osób, choćby symboliczne ich ukaranie, natomiast nie chodzi o zmianę reguł, które tę sprawiedliwość by wprowadziły. Wolny zaś rynek, który jest właśnie mechanizmem reguł, jedynie czasami się przydawałby do realizacji tej idei sprawiedliwości.
Prawicowość w Polsce to antyestablishmentowość. A za establishment można uznać u nas – używając dużego skrótu – klany esbecko-nomenklaturowe. Jeśli spojrzymy, kto dzierży kapitał, prestiż i władzę, skąd pochodzą polscy celebryci i finansjera to w dużej mierze tych właśnie grup to pojęcie dotyczy. Prawica zatem, będąc antyestablishmentowa, marzy zawsze o delegitymizacji i rozbijaniu tego porządku za pomocą różnych własnych idei – a to prawicowych, a to lewicowych. Jarosław Kaczyński jest doskonałym przykładem polityka stosującego wszystkie możliwe idee: np. obniżenie podatków i redystrybucję jednocześnie.
Jeśli zaś rozważać kwestię liberalizmu gospodarczego, to właściwie nigdy nie był on w Polsce popularny, a prorynkowe poglądy nie są zakorzenione w polskiej tradycji. Obecnie zaś brak jest na prawicy grup społecznych, które mają w byciu liberalnymi interes inny niż tylko teoretyczny, ideowy. A samymi ideami rynkowymi nikt wyborów nie wygra, czego doświadczył choćby Donald Tusk w 2005 roku, po 15 latach propagowania idei liberalnych.
Istniała w III RP klasa posiadająca – pochodząca sprzed 1989 roku – ale posługiwała się ona liberalizmem w wersji postkomunistycznej. Był to liberalizm niepełny, kulawy, wyzuty z całej tradycji obowiązków społecznych. Bo, jak wiadomo, rynek powinien być zawsze zrównoważony dobroczynnością, charity. Ten, kto dorobił się wielkiego majątku, korzystając ze swobód rynkowych,
ma również całą masę społecznych powinności: fundowania uczelni, przytułków i innych instytucji, co czynili ludzie skądinąd niezbyt sympatyczni, tacy jak Rockefeller, Stanford czy Carnegie. „Kto umiera bogaty, umiera zhańbiony" – mówił Andrew Carnegie.
W tej sytuacji głównym postulatem polskiej prawicy jest zmiana mechanizmu tworzenia elit. Ma to nastąpić poprzez wykształcenie takich ludzi, którzy będą myśleć suwerennie o Polsce, o tożsamości, o historii. Przyszłość podziałów politycznych w Polsce będzie więc zależeć od przyszłości establishmentu. Jeśli uda się zmienić reguły budowania establishmentu, to być może obecne podziały przestaną być aktualne.
Innym problemem jest fakt, że w Polsce nie ma utożsamienia poczucia sprawiedliwości z wolnym rynkiem. Inaczej niż u Brytyjczyków, którzy uważają, że kiedy coś jest wolnorynkowe, to znaczy, że jest sprawiedliwe.
Jan Filip Staniłko jest prezesem Instytutu Sobieskiego i członkiem redakcji dwumiesięcznika „Arcana"