Zapomniana zbrodnia

70 lat temu sowiecki okręt podwodny storpedował statek z uchodźcami. Jedyny ocalały z katastrofy opowiada o masakrze

Publikacja: 10.03.2012 00:01

Pomnik upamiętniający katastrofę w izraelskim Aszdod. Zatonięcie „Strumy” wywołało w Palestynie falę

Pomnik upamiętniający katastrofę w izraelskim Aszdod. Zatonięcie „Strumy” wywołało w Palestynie falę antybrytyjskich manifestacji scscs

Foto: Wikipedia

– To sta­ło się wcze­śnie nad ra­nem. Po trze­ciej. Na ze­wnątrz pa­no­wa­ły cał­ko­wi­te ciem­no­ści. Spa­łem w czę­ści dzio­bo­wej stat­ku i tyl­ko dla­te­go te­raz z pa­nem roz­ma­wiam. Wszy­scy, któ­rzy znaj­do­wa­li się w czę­ści środ­ko­wej, zgi­nę­li na­tych­miast.



– Pa­mię­ta pan eks­plo­zję?



– To był po­twor­ny huk, któ­ry omal nie ro­ze­rwał mi bę­ben­ków. W ułam­ku se­kun­dy zna­la­złem się w po­wie­trzu ra­zem z le­cą­cy­mi we wszyst­kich kie­run­kach ele­men­ta­mi kon­struk­cji stat­ku. Ude­rzy­łem o wo­dę i zna­la­złem się pod po­wierzch­nią. By­łem oszo­ło­mio­ny i zszo­ko­wa­ny. Gdy wy­pły­ną­łem i za­czerp­ną­łem po­wie­trze do płuc, mo­im oczom uka­zał się strasz­li­wy wi­dok.



– To­ną­cy sta­tek?



– Nie. Po stat­ku nie by­ło śla­du! Eks­plo­zja do­słow­nie zdmuch­nę­ła go z po­wierzch­ni. Wo­kół mnie dry­fo­wa­ły tyl­ko roz­trza­ska­ne szcząt­ki. A po­mię­dzy ni­mi lu­dzie. Pły­wa­li we wszyst­kich kie­run­kach. Okrop­nie krzy­cze­li, wzy­wa­li po­mo­cy, wo­ła­li swo­je dzie­ci. Pró­bo­wa­li się ła­pać de­sek i in­nych przed­mio­tów. Wie­lu z nich by­ło cięż­ko ran­nych, za­krwa­wio­nych.


O zatopieniu „Strumy" nikt nigdy nie nakręcił filmu. Wydarzenie to nie stało się częścią zbiorowej pamięci


David Sto­liar ma obec­nie 89 lat. Miesz­ka w Bend, sto­li­cy ame­ry­kań­skie­go sta­nu Ore­gon. Jest je­dy­nym pa­sa­że­rem stat­ku „Stru­ma", któ­ry prze­żył ka­ta­stro­fę na Mo­rzu Czar­nym. 24 lu­te­go 1942 ro­ku jed­nost­ka wy­le­cia­ła w po­wie­trze w po­bli­żu cie­śni­ny Bos­for. Zgi­nę­ło 768 osób, w tym set­ka dzie­ci. Na po­kła­dzie stat­ku znaj­do­wa­li się ży­dow­scy uchodź­cy ze sprzy­mie­rzo­nej z Trze­cią Rze­szą Ru­mu­nii.

Ucie­ka­li przed prze­śla­do­wa­nia­mi, któ­re spa­dły na nich w ich ro­dzi­mym kra­ju. Oba­wia­li się, że mo­gą zo­stać wy­da­ni Niem­com. Sto­liar uro­dził się w Ki­szy­nio­wie w 1922 ro­ku. Gdy wy­bu­chła woj­na, prze­by­wał z oj­cem w Bu­ka­resz­cie. Wy­rzu­co­no go ze szko­ły, za­bro­nio­no po­sia­da­nia ra­dia. Sta­rał się wie­czo­ra­mi nie wy­cho­dzić na uli­cę, bo Ży­dzi nie­mal co­dzien­nie pa­da­li ofia­rą bru­tal­nych ata­ków.

Za­go­nio­no go do cięż­kich ro­bót pu­blicz­nych. Był na­ra­żo­ny na szy­ka­ny ze stro­ny straż­ni­ków, mu­siał no­sić przy­szy­tą do ubra­nia żół­tą gwiaz­dę Da­wi­da. Wresz­cie je­go oj­ciec zde­cy­do­wał, że 19-let­ni Da­vid mu­si ucie­kać. Był gru­dzień 1941 ro­ku i w Bu­ka­resz­cie aku­rat ro­ze­szła się po­gło­ska, że człon­ko­wie Be­ta­ru, mło­dzie­żo­wej or­ga­ni­za­cji sy­jo­ni­stów­-re­wi­zjo­ni­stów, ku­pi­li sta­tek.

Rejs bez wy­bo­ru

Lu­dzie ci otrzy­ma­li po­zwo­le­nie od ru­muń­skich władz na rejs do Pa­le­sty­ny. Pro­blem w tym, że nie mie­li na to pie­nię­dzy. Zde­cy­do­wa­li się więc wziąć na po­kład za­moż­nych ży­dow­skich pa­sa­że­rów, któ­rzy by­li go­to­wi spo­ro za­pła­cić za wy­do­sta­nie się z te­re­nu państw Osi. Miej­sce na stat­ku kosz­to­wa­ło rów­no­war­tość ty­sią­ca do­la­rów, czy­li ty­le co bi­let na luk­su­so­wy trans­atlan­tyc­ki li­nio­wiec z No­we­go Jor­ku do Au­stra­lii. Mi­mo to chęt­nych nie bra­ko­wa­ło. Jed­nym z nich był Da­vid Sto­liar.

Gdy pa­sa­że­ro­wie przy­by­li do por­tu w Kon­stan­cy, nie mo­gli uwie­rzyć wła­snym oczom. Za­miast obie­ca­ne­go stat­ku pa­sa­żer­skie­go, zo­ba­czy­li uno­szą­cą się na wo­dzie ru­inę. „Stru­ma" by­ła – pły­wa­ją­cą pod pa­nam­ską ban­de­rą – buł­gar­ską bar­ką, któ­ra do tej po­ry by­ła uży­wa­na do wo­że­nia by­dła po  Du­na­ju. Zbu­do­wa­no ją w la­tach  30. XIX wie­ku, a więc kie­dy wy­ru­szała w rejs, mia­ła oko­ło 110 lat.

Po­dróż mia­ła być dłu­ga i żmud­na. Z Kon­stan­cy do Stam­bu­łu, a na­stęp­nie – przez kon­tro­lo­wa­ną przez Tur­ków cie­śni­nę Bos­for – na Mo­rze Śród­ziem­ne. Po­tem sta­tek miał po­su­wać się wzdłuż wy­brze­ża, aż do por­tu Haj­fa, w znaj­du­ją­ce­j się pod bry­tyj­skim man­da­tem Pa­le­sty­nie. Dla pa­sa­że­rów sta­ło się ja­sne, że do­tar­cie do ce­lu bę­dzie gra­ni­czy­ło z cu­dem. Wy­bo­ru jed­nak nie mie­li.

Przed wej­ściem na po­kład ru­muń­scy urzęd­ni­cy cel­ni pod­da­li Ży­dów wy­jąt­ko­wo skru­pu­lat­nej kon­tro­li. Ode­bra­no im wszyst­kie pie­nią­dze i kosz­tow­no­ści. A tak­że ca­ły ba­gaż oprócz naj­bar­dziej pod­sta­wo­wych przed­mio­tów. Każ­dy mógł wziąć ze so­bą tyl­ko po 10 ki­lo­gra­mów. Gdy już 800 osób za­ła­do­wa­no na po­kład, sil­nik „Stru­my" od­mó­wił po­słu­szeń­stwa.

Oka­za­ło się, że zo­stał wy­ło­wio­ny z in­nej jed­nost­ki, któ­ra za­to­nę­ła nie­daw­no na Du­na­ju. Pró­bo­wa­no go kil­ka­krot­nie od­pa­lić, wresz­cie uda­ło się to zro­bić dzię­ki do­ko­na­nym na­pręd­ce kar­ko­łom­nym na­pra­wom. 12 grud­nia 1941 ro­ku nie­praw­do­po­dob­nie prze­cią­żo­na „Stru­ma" – mo­gła za­brać mak­si­mum 100 pa­sa­że­rów – wy­ru­szy­ła w stro­nę Stam­bu­łu.

Na stat­ku nie by­ło za­pa­sów wo­dy i po­ży­wie­nia. Pa­no­wa­ły fa­tal­ne wa­run­ki sa­ni­tar­ne, lu­dzie by­li ści­śnię­ci jak sar­dyn­ki. Mu­sie­li spać na zmia­nę, bo wszy­scy naraz nie mo­gli się po­ło­żyć. Po­ko­na­nie pierw­sze­go li­czą­ce­go za­le­d­wie 350 ki­lo­me­trów od­cin­ka do  Stam­bu­łu za­ję­ło aż trzy dni. Wresz­cie „Stru­ma" sta­nę­ła na re­dzie tu­rec­kie­go por­tu. I wte­dy roz­po­czął się kosz­mar.

– By­li­śmy pew­ni, że al­bo szyb­ko ru­szy­my da­lej, al­bo Tur­cy po­zwo­lą nam zejść na ląd i da­lej do Pa­le­sty­ny udać się już lą­dem. Tym­cza­sem sta­tek zo­stał za­trzy­ma­ny w por­cie i oto­czo­ny przez po­li­cję. Su­ro­wo za­bro­nio­no nam scho­dzić na ląd. Roz­po­czę­ły się żmud­ne ne­go­cja­cje.

– Mię­dzy kim?

– Or­ga­ni­za­cja­mi ży­dow­ski­mi a tu­rec­ki­mi wła­dza­mi. Tur­cy nie zgo­dzi­li się, aby­śmy ze­szli ze stat­ku, bo ozna­cza­ło­by to rze­ko­mo na­ru­sze­nie ich neu­tral­no­ści. Bry­tyj­czy­cy na­ci­ska­li zaś na nich, aby nie prze­pu­ści­li nas do Pa­le­sty­ny. Im­pas.

– Co w tym cza­sie dzia­ło się z wa­mi?

– Na­sza sy­tu­acja by­ła dra­ma­tycz­na. By­li­śmy stło­cze­ni na po­kła­dzie i po­zba­wie­ni po­ży­wie­nia. To, co do­star­cza­li nam tu­rec­cy Ży­dzi, nie wy­star­cza­ło na na­sze po­trze­by. Za­czę­li­śmy cier­pieć na de­zyn­te­rię i in­ne cho­ro­by. Nie mie­li­śmy le­ków ani bie­żą­cej wo­dy. A do te­go by­ło bar­dzo zim­no. Trud­no mi dziś opi­sać to, co dzia­ło się wte­dy na tym stat­ku. To wte­dy na­zwa­li­śmy „Stru­mę" „pły­wa­ją­cą trum­ną".

Wresz­cie po dzie­się­ciu ty­go­dniach bez­owoc­nych roz­mów, Tur­cy pod­ję­li dra­stycz­ne dzia­ła­nia. Po­zwo­li­li zejść na ląd kil­ku Ży­dom, któ­rzy mie­li wi­zy, a na­stęp­nie na­ka­za­li „Stru­mie" na­tych­mia­sto­we opusz­cze­nie por­tu i po­wrót do Ru­mu­nii. Gdy sil­nik osta­tecz­nie od­mó­wił po­słu­szeń­stwa, wzię­li sta­tek na hol i za­czę­li go od­cią­gać z po­wro­tem na Mo­rze Czar­ne.

Wy­wo­ła­ło to prze­ra­że­nie wśród pa­sa­że­rów, któ­rzy pró­bo­wa­li prze­ciąć li­nę. Na po­kład wtar­gnę­ła po­li­cja z pał­ka­mi. Od­da­no strza­ły ostrze­gaw­cze w po­wie­trze. Ży­dzi zo­sta­li w nie­zwy­kle bru­tal­ny spo­sób wrzu­ce­ni pod po­kład. „Stru­ma" zo­sta­ła zaś od­ho­lo­wa­na i po­rzu­co­na oko­ło 15 ki­lo­me­trów od wy­brze­ża. Z po­psu­tym sil­ni­kiem, bez za­pa­sów wo­dy i po­ży­wie­nia, na­wet bez dzia­ła­ją­ce­go ra­dia, za­czę­ła dry­fo­wać na peł­nym mo­rzu.

Pa­sa­że­ro­wie wy­wie­si­li na bur­cie wiel­ki na­pis „Po­mo­cy!". Mia­ło to miej­sce 23 lu­te­go 1942 ro­ku.

Me­dal za od­wa­gę

Po­cząt­ko­wo twier­dzo­no, że jed­nost­ka wy­le­cia­ła w po­wie­trze na za­po­mnia­nej mi­nie mor­skiej, któ­ra w nie­wy­ja­śnio­ny spo­sób zna­la­zła się u wy­brze­ży Tur­cji. W la­tach 60. na jaw wy­szły jed­nak pierw­sze do­ku­men­ty do­wo­dzą­ce, że buł­gar­ski sta­tek padł ofia­rą so­wiec­kie­go ata­ku. Na po­cząt­ku są­dzo­no, że So­wie­ci za­to­pi­li „Stru­mę" przez przy­pa­dek. Gdy po 1991 ro­ku na krót­ko otwar­te zo­sta­ły mo­skiew­skie ar­chi­wa, oka­za­ło się jed­nak, że do­sko­na­le wie­dzie­li, ko­go ata­ku­ją.

„Nad ra­nem 24 lu­te­go okręt nasz zbli­żył się do niechro­nio­nej [przez jed­nost­ki ma­ry­nar­ki wo­jen­nej] wro­giej jed­nost­ki „Stru­ma". Jed­nost­ka zo­sta­ła tam w uda­ny spo­sób stor­pe­do­wa­na z dy­stan­su 1118 me­trów i za­to­pio­na. Za­rów­no ofi­ce­ro­wie niż­szych rang, jak i do­wód­ca, i ma­ry­na­rze Flo­ty Czar­no­mor­skiej wy­ka­za­li się pod­czas tej mi­sji wiel­ką od­wa­gą" – na­pi­sa­no w ofi­cjal­nym ra­por­cie z te­go wy­da­rze­nia.

Ata­ku do­ko­nał okręt pod­wod­ny ty­pu Szczu­ka o nu­me­rze SC­-213. Do­wo­dzo­ny był przez lejt­nan­ta D.M. De­neż­kę i ko­mi­sa­rza po­li­tycz­ne­go A.G. Ro­di­ma­ce­wa. Obaj do­sta­li za tę ak­cję wy­so­kie od­zna­cze­nia bo­jo­we i po­chwa­ły. Aby za­to­pić „Stru­mę", wy­star­czył je­den po­cisk.

– Od po­cząt­ku wie­dzia­łem, że to by­ła tor­pe­da – mó­wi Da­wid Sto­liar.

– Skąd?

– Gdy zna­la­złem się w wo­dzie, uda­ło mi się wdra­pać na więk­szy ka­wa­łek drew­na. Mo­że by­ły to drzwi al­bo in­ny ele­ment ka­bi­ny. Pod­pły­nął do mnie wów­czas je­den z człon­ków buł­gar­skiej za­ło­gi. Na­zy­wał się Iwan Di­kow i był za­stęp­cą ka­pi­ta­na. Wcią­gną­łem go na tę pro­wi­zo­rycz­ną tra­twę. Opo­wie­dział mi, że te­go dnia miał wach­tę i ob­ser­wo­wał przez lor­net­kę tu­rec­kie wy­brze­że, ma­jąc na­dzie­ję, że przy­bę­dzie stam­tąd dla nas ja­kaś po­moc. W pew­nym mo­men­cie zo­ba­czył coś, co zmro­zi­ło mu krew w ży­łach.

– Co?

– Dłu­gi ślad na wo­dzie, któ­ry w bły­ska­wicz­nym tem­pie zbli­żał się do bur­ty „Stru­my". Nie miał żad­nych wąt­pli­wo­ści, że to by­ła tor­pe­da. Na­tych­miast wbiegł na mo­stek, aby za­alar­mo­wać ka­pi­ta­na. Zła­pał za klam­kę do ka­ju­ty i w tym mo­men­cie na­stą­pi­ła eks­plo­zja. Zna­lazł się w wo­dzie, na­dal ści­ska­jąc tę klam­kę, któ­ra zo­sta­ła wy­rwa­na z  drzwi.

– Di­kow nie prze­żył?

– Nie. Po pew­nym cza­sie stra­ci­łem przy­tom­ność i gdy się ock­ną­łem, był już mar­twy. Był ca­ły ze­sztyw­nia­ły, gło­wę miał za­nu­rzo­ną w wo­dzie, bez­wład­nie roz­rzu­co­ne rę­ce. To by­ła chy­ba naj­ostrzej­sza zi­ma w hi­sto­rii Mo­rza Czar­ne­go. Tem­pe­ra­tu­ra po­wie­trza by­ła nie­zwy­kle ni­ska, z ust wy­do­by­wa­ła mi się pa­ra. Wo­da by­ła lo­do­wa­ta. Więk­szość lu­dzi, któ­rzy prze­żyli ude­rze­nie tor­pe­dy, zmar­ła z wy­zię­bie­nia. Mnie ura­to­wał gru­by płaszcz, któ­ry do­sta­łem na tę po­dróż od oj­ca. Choć ca­ły na­siąkł wo­dą, to jed­nak po­zwo­lił mi utrzy­mać cie­pło.

– Co się dzia­ło po­tem?

– Pa­mię­tam, że nad szcząt­ka­mi stat­ku krą­ży­ły z gło­śnym skrze­kiem ry­bi­twy. Po­tem znów stra­ci­łem przy­tom­ność.

Od­ciąć Hi­tle­ra od Azji

Da­vid Sto­liar zo­stał ura­to­wa­ny przez tu­rec­kich ma­ry­na­rzy. Prą­dy mor­skie za­czę­ły zno­sić szcząt­ki „Stru­my" w stro­nę wy­brze­ża. Do­strze­żo­no je z jed­nej z la­tar­ni mor­skich i wy­sła­no w ich kie­run­ku nie­wiel­ką łódź, z sze­ścio­oso­bo­wą za­ło­gą. Na miej­sce do­tar­ła nad ra­nem 25 lu­te­go 1942 ro­ku, a więc 24 go­dzi­ny po ka­ta­stro­fie. Tur­cy byli zdumieni, że kto­kol­wiek prze­żył tak dłu­go.

Mło­dy ży­dow­ski roz­bi­tek zo­stał wy­ło­wio­ny z wo­dy. Za­wi­nię­to go w ko­ce i prze­trans­por­to­wa­no na wy­brze­że. Miał od­mro­żo­ne dło­nie i sto­py, ale je­go ży­ciu nie za­gra­ża­ło nie­bez­pie­czeń­stwo. Pod eskor­tą po­li­cji zo­stał prze­wie­zio­ny do Stam­bu­łu, gdzie za­mknię­to go w aresz­cie. Spę­dził w nim sześć ty­go­dni, za­nim tu­rec­kie wła­dze  – pod na­ci­skiem spo­łecz­no­ści mię­dzy­na­ro­do­wej – zde­cy­do­wa­ły się go wy­pu­ścić na wol­ność.

Spra­wa „Stru­my" od­bi­ła się sze­ro­kim echem na ca­łym świe­cie, szcze­gól­nie w Pa­le­sty­nie. Tam­tej­sze ży­dow­skie pod­zie­mie, nie bez ra­cji, uzna­ło, że od­po­wie­dzial­ność za ka­ta­stro­fę stat­ku z uchodź­ca­mi po­no­si Lon­dyn, i na­si­li­ło swo­ją wal­kę wy­mie­rzo­ną w bry­tyj­skie wła­dze ad­mi­ni­stra­cyj­ne. W ca­łej Pa­le­sty­nie do­szło do an­ty­bry­tyj­skich de­mon­stra­cji, straj­ków i za­mie­szek.

Na uli­cach miast po­ja­wi­ły się pla­ka­ty ze zdję­ciem wy­so­kie­go ko­mi­sa­rza w Pa­le­sty­nie Ha­rol­da Mac­Mi­cha­ela i na­pi­sem „po­szu­ki­wa­ny za mor­der­stwo". Sam Mac­Mi­cha­el sko­men­to­wał spra­wę w spo­sób na­stę­pu­ją­cy: „To, co się sta­ło z ty­mi ludź­mi, by­ło oczy­wi­ście tra­gicz­ne. Ale po­zo­sta­je też fak­tem, że by­li oby­wa­te­la­mi kra­ju, z któ­rym Bry­ta­nia by­ła w sta­nie woj­ny. Przy­by­wa­li z wro­gie­go te­ry­to­rium".

Gdy jesz­cze „Stru­ma" sta­ła w por­cie w Stam­bu­le, przed­sta­wi­cie­le Agen­cji Ży­dow­skiej sła­li roz­pacz­li­we pe­ty­cje do bry­tyj­skich władz, aby zli­to­wa­ły się nad pa­sa­że­ra­mi stat­ku. Przed­sta­wia­li w nich strasz­li­wą sy­tu­ację, w ja­kiej zna­leź­li się uchodź­cy, i prze­ko­ny­wa­li, że kon­ty­nu­acja rej­su ozna­cza dla nich pew­ną śmierć. Bry­tyj­czy­cy po­zo­sta­li jed­nak nie­wzru­sze­ni.

Dla­cze­go? W Lon­dy­nie oba­wia­no się, że przy­ję­cie „Stru­my" stwo­rzy nie­bez­piecz­ny pre­ce­dens. Że na­tych­miast z oku­po­wa­nej przez Niem­ców Eu­ro­py w stro­nę Pa­le­sty­ny wy­pły­ną set­ki po­dob­nych stat­ków. Przy­ję­cie du­żej ilo­ści Ży­dów nie tyl­ko za­gro­zi­ło­by bry­tyj­skie­mu panowaniu nad tym te­ry­to­rium, ale jesz­cze wy­wo­ła­ło fu­rię Ara­bów. A z ty­mi – ze wzglę­du na ol­brzy­mie, wo­jen­ne za­po­trze­bo­wa­nie na ro­pę – Lon­dyn wo­lał nie za­dzie­rać.

Sto­liar po zwol­nie­niu z aresz­tu zo­stał za­wie­zio­ny przez Tur­ków na gra­ni­cę z Sy­rią. Tam ode­bra­li go Bry­tyj­czy­cy, któ­rzy prze­trans­por­to­wa­li oca­lo­ne­go z ka­ta­stro­fy do Haj­fy. Pod­czas prze­słu­cha­nia an­giel­scy ofi­ce­ro­wie ka­za­li mu mil­czeć o praw­dzi­wym prze­bie­gu ka­ta­stro­fy i we wszel­kich roz­mo­wach z pra­są mó­wić, że „Stru­ma" wy­le­cia­ła w po­wie­trze na mi­nie.

– Na pew­no wie­le ra­zy za­sta­na­wiał się pan, dla­cze­go So­wie­ci za­to­pi­li „Stru­mę".

– Oczy­wi­ście. We­dług wer­sji ofi­cjal­nej Sta­lin ka­zał swo­im okrę­tom pod­wod­nym nisz­czyć wszyst­kie jed­nost­ki na Mo­rzu Czar­nym. Za­rów­no woj­sko­we, jak i cy­wil­ne. Za­rów­no pły­wa­ją­ce pod ban­de­rą państw Osi, jak i państw neu­tral­nych. Cho­dzi­ło o to, by prze­ciąć li­nie za­opa­trze­nio­we Trze­ciej Rze­szy. Od­ciąć Hi­tle­ra od Azji.

– A ja­ka jest wer­sja nie­ofi­cjal­na?

– Na po­twier­dze­nie te­go, co te­raz po­wiem, nie mam żad­nych do­ku­men­tów. To tyl­ko mo­ja in­tu­icja. Wnio­sku­ję to z prze­pro­wa­dzo­nych roz­mów i dzię­ki umie­jęt­no­ści czy­ta­nia mię­dzy wier­sza­mi do­ku­men­tów. We­dług mnie za­to­pie­nie „Stru­my" by­ło za­pla­no­wa­ną i prze­pro­wa­dzo­ną z zim­ną krwią ope­ra­cją.

– Kto ją za­pla­no­wał?

– Bry­tyj­czy­cy. W in­te­re­sie Wiel­kiej Bry­ta­nii by­ło, aby nasz sta­tek ni­gdy nie do­tarł do Pa­le­sty­ny. Skło­ni­li więc Tur­ków do te­go, aby wy­rzu­ci­li nas na peł­ne mo­rze i po­pro­si­li Wuj­ka Joe o od­da­nie im drob­nej przy­słu­gi. Sta­lin był bez­względ­nym ma­so­wym mor­der­cą, któ­ry wy­mor­do­wał mi­lio­ny lu­dzi. Ty­siąc w tą czy w tam­tą nie ro­bi­ło mu więk­szej róż­ni­cy. A sko­ro so­jusz­nik pro­si, to cze­mu mu nie po­móc w kło­po­cie?

– To po­waż­ne oskar­że­nie.

– Mó­wi­łem już pa­nu, że buł­gar­ski ma­ry­narz, z któ­rym roz­ma­wia­łem już po ka­ta­stro­fie, wi­dział tor­pe­dę nad­pły­wa­ją­cą od stro­ny tu­rec­kie­go wy­brze­ża. To zna­czy, że so­wiec­ki okręt za­dał so­bie spo­ro tru­du, aby za­miast ata­ko­wać od stro­ny peł­ne­go mo­rza, okrą­żyć „Stru­mę" i wy­strze­lić do niej od po­łu­dnia. To wy­glą­da na za­cie­ra­nie śla­dów, pró­bę stwo­rze­nia wra­że­nia, że strze­la­li do nas Tur­cy.

Nie­wy­god­ne ofia­ry

Je­że­li tak by­ło w rze­czy­wi­sto­ści, to Sta­lin wy­rzą­dził swo­im so­jusz­ni­kom ta­ką przy­słu­gę jesz­cze co naj­mniej raz. 5 sierp­nia 1944 ro­ku w po­dob­ną po­dróż z Kon­stan­cy wy­ru­szył bo­wiem szku­ner „Mef­ku­ra" pły­ną­cy pod ban­de­rą Tur­cji i ozna­czo­ny fla­ga­mi Czer­wo­ne­go Krzy­ża. Na je­go po­kła­dzie znaj­do­wa­ło się oko­ło 350 ży­dow­skich uchodź­ców z oku­po­wa­nej przez Niem­ców Eu­ro­py. W tym co naj­mniej 50 sie­rot oca­lo­nych z Tran­syl­wa­nii.

Oko­ło pół­no­cy po­nad po­kła­dem „Mef­ku­ry" za­bły­snę­ły fla­ry. W ślad za fla­ra­mi po­sy­pa­ły się po­ci­ski. Kil­ka tor­ped ude­rzy­ło w bur­tę stat­ku, po­sy­ła­jąc go na dno. Za­ło­ga ucie­kła na sza­lu­pie ra­tun­ko­wej, a spo­śród pa­sa­że­rów ura­to­wa­ło się za­le­d­wie pię­ciu. Lu­dzi, któ­rzy zna­leź­li się w wo­dzie, na­past­ni­cy do­bi­li, strze­la­jąc do nich z ka­ra­bi­nów ma­szy­no­wych. Po la­tach oka­za­ło się, że atak był dzie­łem so­wiec­kie­go okrę­tu pod­wod­ne­go SC­-215.

Za­rów­no za­to­pie­nie „Mef­ku­ry", jak i „Stru­my" ni­gdy nie by­ły spe­cjal­nie roz­gła­sza­ne. W Izra­elu znaj­du­ją się skrom­ne po­mni­ki po­świę­co­ne tra­ge­diom. Kil­ka ulic w tam­tej­szych mia­stach zo­sta­ło na­zwa­nych na cześć ofiar obu ka­ta­strof. Ni­gdy nikt nie na­krę­cił jed­nak o tych dra­ma­tycz­nych wy­da­rze­niach fil­mu, nie sta­ły się one czę­ścią zbio­ro­wej pa­mię­ci. Ten ty­siąc ży­dow­skich ofiar, znik­nął gdzieś w bez­mia­rze ludz­kich cier­pień pod­czas dru­giej woj­ny świa­to­wej.

Spra­wa „Stru­my" by­ła i jest nie­po­praw­na po­li­tycz­nie. Tra­ge­dia ob­cią­ża bo­wiem Bry­tyj­czy­ków, do dziś waż­ne­go mię­dzy­na­ro­do­we­go gra­cza, ma­ją­ce­go po­praw­ne re­la­cje z Izra­elem i od­gry­wa­ją­ce­go waż­ną ro­lę na Bli­skim Wscho­dzie. Oraz Tur­cję, któ­ra do nie­daw­na by­ła naj­bliż­szym so­jusz­ni­kiem Izra­ela w re­gio­nie. Przy­po­mi­na­nie o tra­ge­dii sprzed wie­lu lat z po­li­tycz­ne­go punk­tu wi­dze­nia nie by­ło­by więc roz­sąd­ne.

Wi­nę za zbrod­nię po­no­si jed­nak przede wszyst­kim Zwią­zek So­wiec­ki, któ­ry pod­czas drugiej woj­ny świa­to­wej mor­do­wał lu­dzi na ma­so­wą ska­lę. To, że je­go ofia­rą pa­dli tak­że Ży­dzi, nie pa­su­je do usta­lo­nej wer­sji dzie­jów, we­dług któ­rej za wszyst­kie cier­pie­nia te­go na­ro­du od­po­wia­da „Trze­cia Rze­sza i jej ko­la­bo­ran­ci". A Ar­mia Czer­wo­na nio­sła Ży­dom tyl­ko wy­zwo­le­nie.

Pró­ba upo­mnie­nia się te­raz o ofia­ry „Stru­my" wy­wo­ła­ła­by pew­nie gniew sto­ją­cej na stra­ży so­wiec­kie­go dzie­dzic­twa Ro­sji i spo­rej czę­ści spo­śród po­nad mi­lio­na so­wiec­kich Ży­dów, któ­rzy po 1991 ro­ku przy­by­li do Izra­ela. Aby spra­wić przy­jem­ność tej, sta­no­wią­cej po­waż­ny elek­to­rat, czę­ści spo­łe­czeń­stwa, na te­re­nie pań­stwa ży­dow­skie­go bu­do­wa­ny jest obec­nie po­mnik wdzięcz­no­ści Ar­mii Czer­wo­nej...

Nic więc dziw­ne­go, że nie­daw­ne ob­cho­dy 70. rocz­ni­cy za­to­pie­nia „Stru­my" zgro­ma­dzi­ły tyl­ko garst­kę lu­dzi. Na stam­bul­skim wy­brze­żu, w miej­scu, w po­bli­żu któ­re­go w 1942 ro­ku stał sta­tek pe­łen ży­dow­skich uchodź­ców, ze­bra­li się przed­sta­wi­cie­le spo­łecz­no­ści tu­rec­kich i ru­muń­skich Ży­dów. Do te­go kil­ku po­tom­ków ofiar. Wy­gło­szo­no oko­licz­no­ścio­we prze­mó­wie­nie, od­pra­wio­no Ka­disz, po czym lu­dzie ro­ze­szli się do do­mów.

Da­vid Sto­liar po przy­by­ciu do Pa­le­sty­ny za­cią­gnął się do ży­dow­skie­go le­gio­nu wal­czą­ce­go w ra­mach bry­tyj­skiej ar­mii. Bił się z Niem­ca­mi w Afry­ce Pół­noc­nej. Po­tem przy­był do Izra­ela, aku­rat że­by wziąć udział w woj­nie o nie­pod­le­głość te­go kra­ju. Słu­żył na fron­cie sy­ryj­skim ja­ko strze­lec ka­ra­bi­nu ma­szy­no­we­go. Po woj­nie pra­co­wał dla kon­cer­nu naf­to­we­go. Przez swo­ją fir­mę zo­stał wy­de­le­go­wa­ny do Ja­po­nii, w któ­rej miesz­kał przez 18 lat. Do USA prze­pro­wa­dził się w 1979 ro­ku. Pra­co­wał tam w bran­ży obuw­ni­czej.

Oj­ciec Sto­lia­ra prze­żył woj­nę w Ru­mu­nii, mat­ka – któ­ra miesz­ka­ła w Pa­ry­żu – zo­sta­ła za­trzy­ma­na na uli­cy przez fran­cu­skie­go żan­dar­ma. Prze­szła przez obóz w Dran­cy, a na­stęp­nie de­por­to­wa­no ją do Au­schwitz, gdzie zgi­nę­ła w ko­mo­rze ga­zo­wej.

So­wiec­ki okręt pod­wod­ny SC­-213 jesz­cze przez ja­kiś czas gra­so­wał po Mo­rzu Czar­nym. W paź­dzier­ni­ku 1944 ro­ku sam zo­sta­ł jed­nak za­to­pio­ny. Wy­le­ciał w po­wie­trze na ru­muń­skiej mi­nie po­sta­wio­nej w po­bli­żu w Kon­stan­cy. W 2010 ro­ku gru­pa płe­two­nur­ków zna­la­zła wrak okrę­tu. Na na­krę­co­nym przez nich fil­mie wi­dać spo­czy­wa­ją­cy na dnie po­tęż­ny kor­pus jed­nost­ki po­kry­ty gru­bą war­stwą małż i szla­mu. W środ­ku znaj­du­ją się cia­ła so­wiec­kiej za­ło­gi.

Ani Wiel­ka Bry­ta­nia, ani Tur­cja, ani Zwią­zek So­wiec­ki ni­gdy nie wy­ra­zi­ły skru­chy z po­wo­du tra­ge­dii „Stru­my".

Plus Minus
„Ilustrownik. Przewodnik po sztuce malarskiej": Złoto na palecie, czerń na płótnie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Indiana Jones and the Great Circle”: Indiana Jones wiecznie młody
Plus Minus
„Lekcja gry na pianinie”: Duchy zmarłych przodków
Plus Minus
„Odwilż”: Handel ludźmi nad Odrą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Artur Urbanowicz: Eksperyment się nie udał