Na ulicy wszystko może się zdarzyć. W Mińsku, na przykład, możesz się zatrzymać na rogu alei Feliksa Dzierżyńskiego i ulicy Jerzego Giedroycia: przestępcy politycznego i wizjonera politycznego, terrorysty i humanisty, mordercy i zbiega. Obaj są tutejsi: Giedroyc tu, w Mińsku, się urodził, Dzierżyński nieopodal, w Puszczy Nalibockiej, gdzie jego ojciec, nauczyciel matematyki i fizyki, korepetytor Antoniego Czechowa, absolwent petersburskiego uniwersytetu, miał niewielki majątek (100 hektarów) i skromny jak na owe czasy dom, odbudowany w latach 90. XX wieku ze składek KGB państw należących do WNP. W zrekonstruowanym domu jest pokój dziecięcy, pokój małego Feliksa i jego braci z charakterystycznym dla mitu Dzierżyńskiego rekwizytem: czarną, skórzaną teczką, w której szef politycznej policji nosił do podpisu Leninowi i Stalinowi listy osób skazanych na śmierć.
Świeża żywność
Świeża żywność z Rolniczego Kombinatu Dzierżyński" (kurczaki karmione nie amerykańską, tylko naszą, białoruską, karmą) – zachęca reklama na miejskich autobusach, lekko konkurując z billboardem „Najlepsze solarium na Klary Zetkin". Można też kupić koszule męskie „Dzierżyński". Na skwerze z popiersiem Feliksa srogo patrzącym na główne wejście do gmachu KGB, w alei Niepodległości, można sobie strzelić w żyłę: za nieduże pieniądze, to nie grozi państwu, wprost przeciwnie.
W wydanej przez KGB Białorusi i Związek Weteranów Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej książce „Feliks Dzierżyński. Rycerz rewolucji" bohater dzieli wiele cech z obecnym prezydentem: „Jego imię na zawsze pozostanie w naszej historii (...). Już to, że budzi tak wielkie kontrowersje, przeciwstawne oceny, polityków, historyków, zwykłych ludzi, świadczy, iż mamy do czynienia z osobowością wyrazistą i nietuzinkową", „Wybitny polityk i twórca jednej z najmocniejszych służb specjalnych XX wieku (...)", „Całe życie, od dzieciństwa, poświęcił walce o sprawiedliwość społeczną (...)", „Szczerze wierzył, że władza sowiecka przyniesie ludziom wolność (...)", „mógł zostać księdzem, nauczycielem, a może niezłym pisarzem, wybrał jednak drogę rewolucjonisty i budowniczego państwa nowego typu" – głosi praca.
Uderzająco podobną porcję lukru widz białoruskiej telewizji i czytelnik oficjalnych gazet otrzymuje każdego dnia w programach i tekstach, nie dotyczą one jednak Feliksa Dzierżyńskiego, lecz demokratycznie wybranego prezydenta, twórcy drogi do sprawiedliwego państwa nowego typu, genialnie łączącego doświadczenia cudu ekonomicznego Chin, niezależności Iranu, socjalizmu Wenezueli i potęgi Związku Radzieckiego. W jednym ze swoich gabinetów – jak sam ujawnił – ma wgląd w system monitoringu poddanych. Osobiście kierował pałowaniem na placu Niepodległości w wieczór wyborczy, 19 grudnia 2010 r. Surowy, ale sprawiedliwy twórca nowych służb specjalnych, zdolnych do prowokacji i tajemniczych pobić w bramie. Biznesmeni mówią, iż każda transakcja powyżej miliona dolarów odbywa się pod okiem KGB Białorusi. Mit Dzierżyńskiego jest umacniany przede wszystkim na potrzeby aktualnej agitacji, ale również ze względu na zadanie ważniejsze, a zdaniem jego twórców z KGB wręcz najważniejsze: umacnianie mitu założycielskiego niepodległego państwa białoruskiego.
Mit
Jak przystało na mit, narracja o „rycerzu rewolucji" pozbawiona jest momentów kontrowersyjnych. Pierwsze przywoływane w niej wydarzenie to 29 lipca 1897 r.: aresztowanie bohaterskiego młodzieńca w Kownie podczas próby zorganizowania strajku. Autorzy kolejnych biografii nie wspominają ani o tym, że podczas wcześniejszej próby organizacji strajku Feliks został pobity przez kowieńskich robotników, którzy uważali go za prowokatora, ani o fragmencie zeznań carskiego żandarma, z którego wynika, że aresztant agitował robotników hasłem: „Jeśli chcecie, by była tu demokracja, prawdziwa, taka jak w Ameryce, to musicie strajkować". Inna rzecz, że przed wyborami prezydenckimi Aleksander Łukaszenko również zastosował metodę „na Amerykę": polecił podnieść wynagrodzenia za pracę do 500 dolarów, co skończyło się inflacją i błyskawicznym powrotem do rzeczywistości. „Sami jesteście sobie winni, po co było kupować dolary, mówiłem wam – nie kupujcie" – skomentował prezydent.
Z oficjalnego życiorysu założyciela CzeKa zniknął rzeczywisty początek konspiracyjnej działalności Feliksa w katolickim kółku Serca Jezusowego i związana z tym przysięga na Górze Giedymina, marzenia Feliksa o powołaniu kapłańskim zakończone dość zdecydowanie przez biskupa, przyjaciela rodziny („ty się do tej pracy nie nadajesz, jesteś nieopanowany"), tragiczna śmierć siostry Wandy, do której być może się przyczynił, oraz nagła przedwczesna śmierć rodziców. Nie ma mowy o skomplikowanych relacjach z rodzeństwem, które czuło się w obowiązku utrzymywać brata utracjusza i hulakę (zachował się list uchodźcy ze Szwajcarii, w którym siostrze, Aldonie, gorzko wyrzuca, że nie ma za co żyć), ani o rozbitej własnej rodzinie.
Wszystko co „ludzkie" w historii Feliksa, co mogłoby pomóc w wyjaśnieniu, jak to się stało, iż krajan Józefa Piłsudskiego, z równie dobrej szlacheckiej rodziny, stał się państwowym terrorystą i został pochowany pod kremlowskim murem, do oficjalnego życiorysu nie trafiło. Mit Dzierżyńskiego już dawno upadł w Rosji (nawet komuniści pragmatycznie o nim zapominają) i w Europie Środkowej, w telewizyjnych archiwach pojawiają się kadry z demontażu jego pomników w Warszawie, Wilnie i Moskwie. Od historyka Nikity Pietrowa z Memoriału można usłyszeć, iż Dzierżyński, zwolennik kultu siły, miał szczęście, umierając nagle, śmiercią naturalną, w 1926 roku: niebawem wszyscy jego bliscy współpracownicy, nomen omen, podejrzani o współpracę z polskim wywiadem, zostali przez Stalina zgładzeni. Następcy Dzierżyńskiego, Jagoda, Jeżow, Beria, nie mieli tego szczęścia, podzielili los swoich ofiar.
W Mińsku mit Dzierżyńskiego jest żywy, ułatwiając zachowanie łączności z „dawnymi laty". Jest niemal również żywy co mit o zwycięstwie Białorusi w II wojnie światowej, umacnia przekonanie, że w czasach sowieckich zdarzały się dobre momenty, a przynajmniej – „nie wszystko było złe".